Gorączka na bulwarze Roxas

Filipińczycy zakochali się we Franciszku. To ważne, gdyż – jak sami przyznają – ogromna bieda i częste klęski żywiołowe w ich kraju wystawiają wiarę w Boga na szczególną próbę.

   Czyta się kilka minut

Manila, 15 stycznia 2015 r. / Fot. Andrzej Meller
Manila, 15 stycznia 2015 r. / Fot. Andrzej Meller

Na kilka dni przed wizytą papieża na Filipinach w stolicy tego kraju, Manili, życie toczyło się normalnym trybem. Kiedy jednak, podróżując z wietnamskiego Sajgonu, spotkałem w samolocie pierwszych pielgrzymów, od razu zrozumiałem, skąd się bierze podekscytowanie, z jakim katolicy z całej Azji Południowo-Wschodniej czekali na Franciszka.
Oto bowiem papież, który tyle mówi o poszanowaniu godności i współczuciu dla biednych i wykluczonych, wybrał się do Filipińczyków – narodu, w którym ok. 25 mln ludzi żyje za równowartość 2 złotych i 25 groszy dziennie. Do jednego z największych krajów Trzeciego Świata, archipelagu tysięcy wysp – ale i ogromnych niesprawiedliwości społecznych i upokarzającej, trudnej do wyobrażenia sobie przez nas biedy. A także do kraju bardzo katolickiego, w którym ze 100 mln mieszkańców aż 80 mln słucha następcy św. Piotra.
Jednym z celów pielgrzymki, która odbywała się pod hasłem „Miłosierdzie i współczucie”, było dodanie otuchy wiernym poszkodowanym przez najsilniejszy w historii naszej planety tajfun „Haiyan”, który ponad rok temu spustoszył Filipiny. Zginęło 6300 osób, a tysiące do dziś uznaje się za zaginione. Ze skutkami kataklizmu kraj nie uporał się do dziś. Dużą rolę w odbudowie odgrywa Kościół katolicki.
Dość korupcji!
W samolocie linii Philippine Airlines podszedł do mnie steward. Młody – tak jak zdecydowana większość Filipińczyków.
– Pan jest z Polski, kraju Jana Pawła II – powiedział rozpromieniony spoglądając na moją czerwoną czapeczkę z orłem w koronie i napisem „Polska”, którą kupiłem na Stadionie Narodowym. – Czy wie pan, że jutro do nas przyjeżdża papież?
Chwilę pogawędziliśmy. Archie Nino Osio jako swoje największe oczekiwanie w związku z wizytą papieża wymienił „wyeliminowanie korupcji”. Wierzy, że Franciszek może wpłynąć na rząd, by ten rozprawił się z tym zjawiskiem.
– Jest na tyle ważnym autorytetem, że może mieć wpływ nawet na bogatych, którzy na co dzień nie są skorzy do refleksji czy dzielenia się dobrami – dodał steward.
Podobnie mówił taksówkarz, który wiózł mnie z lotniska do centrum Manili. Mijaliśmy kolejne plakaty z papieżem, a także bose, umorusane dzieci ulicy – a 55-letni James prowadził monolog. Mówił: „Pieniądze to nie wszystko, jedynie miłość jest w stanie zbawić świat, zaprowadzić pokój i zasypać podziały między ludźmi. Niby każdy to wie, a ludziom i tak tylko pieniądze w głowie”.
James już od 30 lat ma kochającą żonę, której nigdy (jak podkreślił trzykrotnie) nie zdradził. Ma też dzieci i wnuki. Jest szczęśliwy. – Uwierz mi, polski reporterze, że nie wziąłbym od ciebie ani jednego peso, gdyby to była moja taksówka – rzucił pod hotelem, jakby z wyrzutem sumienia.
Nadzieje muzułmanów
W czasie wizyty papieża Manila była oblężona przez pielgrzymów.
– Reporterze, kiedy możemy się spodziewać Franciszka na bulwarze w Malate? – spytała mnie Maria, właścicielka jadłodajni, w której się posilałem.
– Chyba około 19.00, bo samolot ląduje o 17.45 – odparłem, choć nie miałem pojęcia, kiedy dokładnie papamobile przejedzie przez Manilę. Filipiński samochód papieża miał być niezwykły. W tym wyspiarskim kraju wielu ludzi porusza się tzw. jeepney, czyli przedłużonymi jeepami, w których mieści się ok. 10 osób. Rząd przygotował dla papieża właśnie taki, biały samochód. Z otwartym dachem.
Przylatując na Filipiny, Franciszek nie bał się o swoje życie. Kilka dni przed pielgrzymką powiedział nawet na antenie Radia Watykańskiego: „To prawda, że mogłoby się zdarzyć w zasadzie wszystko, ale spójrzmy prawdzie w oczy – w moim wieku nie mam wiele do stracenia”.
W Manili, choć było gorąco, słońce specjalnie nie dokuczało. Inaczej niż wcześniej na Sri Lance, gdzie Franciszek, po ceremonii powitania przez prezydenta kraju (w asyście 40 słoni) i przejeździe ulicami Kolombo, poczuł się słabo. Lankijski żar po nieprzespanej nocy w samolocie zrobił swoje i papież musiał odwołać spotkanie z biskupami.
Tuż przed przylotem papieża centrum Manili zamknięto dla ruchu kołowego. Władze rozpoczęły także zagłuszanie sygnałów sieci komórkowych, co jest niecodziennym wydarzeniem w kraju, gdzie SMS-y są za darmo, więc „pisze się je nawet do kolegi w pokoju obok”, jak napisał mi pewien Polak do niedawna mieszkający na Filipinach.
– Nie ma się czego bać – powiedziała mi Jocelyn, policjantka z drogówki. – Mamy pełną kontrolę nad miastem, a od marca także pokój z muzułmanami.
To niezwykle istotne. Także muzułmańscy liderzy mają nadzieję, że wizyta papieża wpłynie na rząd i przyniesie trwały pokój na ogarniętej jeszcze wojną domową wyspie Mindanao.
Jak się spełnia marzenie
Na bulwarze Roxas, którym wieczorem miało przejechać papamobile, już wczesnym popołudniem zaczęli się zbierać wierni. Większość z nich w koszulkach z Franciszkiem, z napisami „Kocham papieża Franciszka”, „Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga”.
– Manilczycy śmieją się, bo rząd przeznaczył pół miliona pesos na specjalne pieluchy dla drogówki. Policjanci mają zakaz chodzenia za potrzebą, muszą stać cały dzień na ulicy – mówi Artur, Polak, który od trzech lat pracuje w filipińskiej stolicy.
Na nadmorskim bulwarze młodzież niosła wielki transparent z napisem „Kochamy papieża Franciszka”. Lider grupy, ojciec Bong, powiedział mi, że ma nadzieję, iż Franciszek zbliży Kościół do ubogich, „bo na razie należy on do bogatych i polityków, a w końcu katolik powinien żyć skromnie jak Jezus”.
Gdyby tego dnia można było czytać w myślach mieszkańców i przybyszów w Manili, mogłyby one brzmieć mniej więcej tak: „Za godzinę wyląduje papieski samolot i spełni się marzenie nas, milionów kochających go Filipińczyków. Może uda się go choć na sekundę ujrzeć, gdy przejedzie w jeepney po bulwarze Roxas?”.
Pasterz wylądował
Samolot papieża – nazywany tu „Pasterzem Jeden” – wylądował na manilskim lotnisku w miniony czwartek, 15 stycznia, o 17.36. W powitaniu uczestniczył prezydent Benigno Aquino III, przedstawiciele rządu i filipińskiego Kościoła. Papież uściskał się z kard. Luisem Antonio Tagle’em „jak dwóch przyjaciół”. Na lotnisku na Franciszka czekały także dzieci z kościelnego domu opieki Don Bosco – kilkorgu z nich udało się zamienić z papieżem parę słów.
– Powiedział, że będzie się modlił za mnie i moich rodziców – relacjonował 10-letni Mark Antonio Balberos.
Na bulwarze Roxas tłumy wiernych oglądały to wszystko na rozstawionych ekranach – kiedy Franciszek wsiadł do papamobile, rozległy się brawa.
– Służyłem w policji już w 1995 r., kiedy odwiedził nas Jan Paweł II – powiedział starszy oficer Dela Cruz, którego uwagę przykuła moja czapeczka. – Do Manili zjechały wtedy 4 miliony pielgrzymów. Ilu jest teraz? Nie mam pojęcia.
– W 2016 r. jedziemy do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży – pochwaliło się dwóch młodych chłopaków stojących obok. Jeden z nich trzymał w dłoniach kukiełkę – podobiznę papieża.
A gdy zapytałem o papieża, młode policjantki odgradzające wiernych od trasy przejazdu prawie chórem odpowiedziały, że „towarzyszą im uczucia nie do przekazania”.
Chwilę później zza zakrętu wyłonili się policyjni motocykliści. W ślad za nimi, w samym środku konwoju, zobaczyliśmy wszyscy uśmiechniętą twarz Franciszka.
Dość nierówności
W miniony piątek, 16 stycznia, papież rozpoczął dzień od spotkania z władzami kraju i korpusem dyplomatycznym. Zaapelował o jedność i walkę z korupcją – właśnie o to, czego oczekiwali Filipińczycy.
„Wielka tradycja biblijna narzuca obowiązek wszystkim narodom, aby słuchać głosu ubogich. To każe nam zerwać więzy niesprawiedliwości i ucisku, których istnienie powoduje rażące, a nawet skandaliczne nierówności społeczne” – powiedział Franciszek w pałacu prezydenckim.
Dodał także, „że Filipiny, wraz z wieloma innymi krajami w Azji, stoją przed wyzwaniem budowy nowoczesnego społeczeństwa, które szanuje daną nam przez Boga ludzką godność i prawa człowieka”.
Podczas mszy na placu Rzymskim, przed XVI-wieczną katedrą Niepokalanego Poczęcia NMP, głos zabrał najpierw abp Socrates Villegas, przewodniczący Konferencji Biskupów Filipin: – Jezus był bogaty, a stał się biedny. Wy możecie być bogaci duchowo! – wołał.
Następnie z głośników zabrzmiał głos Pasterza Numer Jeden:
– Czy mnie kochacie? – spytał wesołym głosem.
– Taaaaak!!! – odpowiedział mu chórem tłum.
– Dziękuję bardzo! – rzekł papież, ja zaś, po chwili, byłem świadkiem kilkunastu omdleń w tłumie.
– Co za błogosławieństwo – szepnęła blada od przeżyć siostra Savita, która aby odetchnąć, musiała na chwilę usiąść.
Po mszy Franciszek złamał protokół i wyszedł z katedry bocznymi drzwiami. Ku osłupieniu biskupów i zdziwieniu wiernych, przespacerował się ulicą Generała Luna i przystanął na chwilę przed Tulay ng Kabataan – siedzibą fundacji, która pomaga dzieciom ulicy.
– Jutro podczas nabożeństwa w parku Rizal spodziewamy się nawet 20 milionów wiernych –usłyszałem od doktora filozofii Marcelo G. Paza.
Liczba ta wydawała się wtedy rodzajem myślenia życzeniowego: Filipińczycy chcieliby zakochanych w papieżu milionów, aby w ten sposób mu podziękować. W kraju, gdzie ogromna bieda, handel żywym towarem, korupcja, prostytucja, narkomania i klęski żywiołowe, oznaczają ryzyko utraty bliskich i mogą ostudzić wiarę w Boga, to niezwykle ważne. Do tego dochodzi jeszcze jeden problem: emigracja zarobkowa, której efektem jest długoterminowa separacja i rozbicie rodziny.
Czy Franciszek pomógł Filipinom? To się okaże dopiero za jakiś czas.
Na razie, jak powiedział mi po papieskiej mszy jeden ze spotkanych pod katedrą młodych seminarzystów, papież utwierdził w nim powołanie, zniwelował wahania, a Filipińczykom przyniósł nadzieję i nowy podmuch silnej wiary. ©

Tekst był pisany 16 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2015