Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W drodze do Afryki spytano go, czy wie, że konserwatywne środowiska w USA chciałyby zmiany papieża. Skwitował to ironicznym: „Czuję się zaszczycony”. Wracając do Watykanu, musiał się tłumaczyć z tych – uznanych za lekceważące – słów. Wyjaśniał, że z krytyką spotyka się często, także w Watykanie. Że czasem go denerwuje, ale zawsze skłania do refleksji, ile w niej racji. Że ceni krytykę otwartą i szczerą, wypowiadaną prosto w twarz, a brzydzi się anonimową, nieprzyjmującą odpowiedzi, zatruwającą atmosferę. I że nie boi się schizmy, choć modli się, by do niej nie doszło.
To już tradycja. Wcześniejsze, równie ważne podróże też znikały w cieniu samolotowych konferencji. Tam padały słynne zdania o gejach („kimże jestem, żeby ich oceniać”), ukrywaniu prawdy przed Janem Pawłem II („były filtry w Watykanie”), blokowaniu postępowania przeciwko znanemu księdzu pedofilowi („wygrała druga partia”).
Może to magia lotu, spadek ciśnienia (po kilku dniach wytężonego wysiłku), sprzyjająca atmosfera (nieskrywana i odwzajemniana sympatia do dziennikarzy). Może precyzyjne, naprowadzające pytania. W każdym razie znów udało się ulecieć ponad poważne tematy przy pomocy zaledwie kilku „skrzydlatych słów”. ©℗