Państwu należy się szacunek

Bracia Kaczyńscy słusznie domagają się szacunku wobec państwa. Mają też rację, gdy twierdzą, że w naszym życiu publicznym wyraźnie go brak. Problem jednak w tym, w jaki sposób szacunek ten powinien się przejawiać i kto powinien go okazywać.

22.05.2006

Czyta się kilka minut

Państwo, jako instytucja społeczna jest starym wynalazkiem. Funkcjonuje ono w różnych formach ustrojowych, nie zawsze zresztą utożsamianych ze wspólnotą polityczną wszystkich ludzi trwale zamieszkałych na danym terytorium. Przez wiele wieków państwo sprowadzane było do osoby władcy i jego otoczenia. Mimo pojawiających się co jakiś czas projektów zniesienia państwa lub przewidywań, że zostanie ono zastąpione innymi formami organizacji społecznych, jak na przykład obywatelskie wspólnoty samorządowe albo struktury o charakterze lokalnym i regionalnym, nie widać na razie oznak jego obumierania. Istnieją wprawdzie państwa upadłe, o których pisze Francis Fukuyama, ale stan, w jakim się one znajdują, nie wynika z ogólnego kryzysu państwowości jako pomysłu organizacyjnego ludzkości, tylko z załamania się w pewnych rejonach świata miejscowych struktur gospodarczych, społecznych i politycznych. Także instytucje w rodzaju Unii Europejskiej i procesy globalizacji, jakim podlega świat, nie pogrzebały państwa, choć nadały mu inne oblicze.

Państwo jest i będzie

Przede wszystkim doprowadziły do stanu, w którym przewartościować należy klasyczną teorię suwerenności państwowej i niezależności państw w ich wzajemnych stosunkach. Zwraca na to uwagę Ulrich Beck w książce pt. "Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki światowej". Wskazuje on na to, iż na początku XXI w. dawną maksymę narodowego realizmu politycznego głoszącą, że "interesów narodowych trzeba bronić w sposób narodowy", należy zastąpić nową: "nasza polityka jest tym bardziej narodowa i tym skuteczniejsza, im bardziej jest kosmopolityczna". Autorowi nie chodzi o kosmopolityzm w konwencjonalnym rozumieniu, lecz o otwartość państw narodowych na oddziaływania pochodzące ze świata i o ich aktywne uczestnictwo w między- i ponadnarodowej grze politycznej i ekonomicznej.

Tak czy inaczej, państwo utrzymuje swoje znaczenie w stosunkach międzynarodowych oraz, co dla naszej sprawy ma szczególne znaczenie, w stosunkach wewnętrznych. Państwo nadal jest postrzegane jako dobro, a jeśli dobrem (dobrem wspólnym) w opinii niektórych obywateli nie jest, to stanowi trudno zastępowalny element położenia egzystencjalnego jednostek i grup społecznych.

Szacunek ponad wszystko?

Czy każde państwo zasługuje na szacunek? Ludzie władzy są zawsze skłonni żądać takiego szacunku. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że im sposób sprawowania władzy publicznej bliższy jest reżimom autorytarnym lub totalitarnym, tym żądania są bardziej natarczywe. W reżimach takich upowszechnia się często kult państwa i jego misji, a przy okazji osób, które sprawują w nim funkcje kierownicze.

Szacunku dla władzy publicznej i państwa domaga się społeczna nauka Kościoła. "Władza polityczna jest (...) potrzebna ze względu na zadania, jakie zostają jej powierzone i powinna być pozytywnym i niezastąpionym elementem społeczności cywilnej". Jednakże "uznanie, że prawo naturalne jest podstawą i wyznacznikiem granic prawa pozytywnego, oznacza uznanie za słuszne przeciwstawienie się władzy w sytuacji, gdy poważnie i często łamie ona zasady prawa naturalnego". Albowiem, "gdy ludzka władza wykracza poza granice porządku zamierzonego przez Boga i ubóstwia samą siebie, żądając przy tym całkowitego podporządkowania, staje się apokaliptyczną Bestią, obrazem ciemiężycielskiej władzy cesarskiej..." (cyt. za "Kompendium nauki społecznej Kościoła", Wyd. Jedność, Kielce, 2005, pkt. 382, 393, 400).

Wniosek, jaki można wyprowadzić z tych słów i z zebranych w wielu miejscach świata doświadczeń dziejowych, jest następujący. Sama instytucja państwa zasługuje na szacunek, lecz nie na bezkrytyczne uwielbienie. Natomiast zdarza się, że sposoby sprawowania władzy w danym państwie i cele, które władza chciałaby w ich wyniku osiągnąć, wymagają zakwestionowania. Nie jest ono w żadnym razie wyrazem braku szacunku wobec państwa, a wręcz przeciwnie. Opór wobec władzy, a ściślej, wobec niektórych przejawów jej sprawowania jest znakiem szacunku wobec państwa. Państwo nie może być uznawane za dobro bezwzględne niezależnie od tego, co czyni. Jest ono dobrem o tyle, o ile realizuje misję, do jakiej zostało powołane. W dzisiejszych czasach misją tą jest, w wielkiej mierze, zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców i stworzenie przestrzeni wolności, z której mogą oni korzystać dla urzeczywistniania dążeń, o ile dążenia te nie godzą w równą wolność innych jednostek.

Szacunek obywateli

Szacunku dla państwa można i należy oczekiwać od obywateli. Nie musi się on wyrażać w jakiś spektakularnych gestach. Wystarczy, aby obywatele przestrzegali obowiązującego prawa i respektowali nałożone na nich przez to prawo obowiązki wówczas, gdy spełnia ono konieczne standardy moralne i uwzględnia wymogi demokracji oraz praworządności. Postulaty zmiany złego prawa i złych praktyk jego stosowania podnoszone w formach pokojowych są jednym z objawów szacunku wobec państwa. Należy także spodziewać się po obywatelach, że będą z właściwym respektem odnosić się do symboli własnej (a także cudzej) państwowości oraz do jej tradycji, że będą z powagą, ale bez popadania w przesadę, obchodzili święta państwowe. A także, co ważne, będą wykazywali zainteresowanie dla historii swego państwa i narodu, co nie wyklucza krytycznego stosunku do osób i wydarzeń, które w historii zapisały się nie najlepiej. Dobrze o szacunku wobec państwa świadczy gotowość uczestnictwa w aktach, do których obywatele wzywani są na mocy postanowień konstytucji, takich jak wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe oraz referenda.

Nie jest objawem szacunku oczekiwana niekiedy przez rządzących uniżona i pokorna postawa wobec funkcjonariuszy państwa. To prawda, w czasach poprzedzających epokę egalitarnych demokracji wymagane było od poddanych, by z rewerencją odnosili się do władcy i jego urzędników. Sposób odpowiedniego zachowywania się narzucały zasady dworskiej etykiety i urzędowego konwenansu, czego resztki spotykamy i dziś, gdy przyjdzie nam stanąć w obliczu sądu wydającego wyroki w imieniu Rzeczypospolitej.

Demokratyzacja stosunków społecznych i politycznych nie uwalnia natomiast obywateli od przestrzegania zasad dobrego wychowania i odpowiednich manier także w stosunkach z organami państwa. Bardziej jednak organami niż osobami pełniącymi w nich funkcje urzędowe. Gdybyśmy zostali zaproszeni do pałacu prezydenckiego, to schludny ubiór, przyzwoite zachowanie byłoby raczej oddaniem honorów urzędowi głowy państwa, a przez to i samemu państwu, niż aktualnemu prezydentowi.

Szacunek ludzi władzy

Lecz szacunek dla państwa jest też obowiązkiem ludzi władzy. Nie wystarczy w tym przypadku nawoływanie przez nich, choćby najbardziej szczere, by okazywali go obywatele. Musi on wyrażać się też w innych formach.

Przede wszystkim państwem nie można grać. Nie może być ono traktowane przez polityków jako stawka w walce o wpływy między ścierającymi się stronnictwami i osobami, które pełnią w nich funkcje przywódcze. Państwa nie można lekkomyślnie narażać na niebezpieczeństwa, czy to pochodzące z zewnątrz, czy też o charakterze wewnętrznym. W tym pierwszym przypadku chodzić może o niepotrzebne zaostrzanie sporów, na tle np. jedynie prestiżowym, z innymi państwami czy wspólnotami międzynarodowymi, o wystawianie go na ryzyko utraty możliwych korzyści ekonomicznych lub na utratę tych pozycji w gospodarce światowej, które państwo już uzyskało.

Gdy idzie o stosunki wewnętrzne, objawem braku szacunku dla państwa jest świadome i celowe wywoływanie kryzysów politycznych (parlamentarnych, gabinetowych) w sytuacji, gdy ich podłożem jest dążenie do zajęcia przez polityków i ich partie lepszych pozycji w strukturach rządzenia.

Państwo, a więc i jego organy władcze, także podlegające im agendy i instytucje w rodzaju spółek Skarbu Państwa, musi mieć zapewnione należytą obsadę personalną. Objawem lekceważenia państwa jest taki dobór kadr urzędniczych, który za główne kryterium selekcji przyjmuje poziom lojalności kandydatów wobec stronnictw politycznych stanowiących zaplecze ludzi sprawujących najwyższe urzędy publiczne, a na dalekim planie stawia kwestię ich kwalifikacji moralnych i zawodowych do pełnienia powierzanych im zadań. Państwo traktowane jest w takim przypadku jak przedmiot politycznego handlu lub jako twór służący do załatwiania osobistych i grupowych interesów ludzi władzy. Obywatele tego państwa i ono samo narażone jest przez to na niepowodzenia i kryzysy, których można byłoby uniknąć, gdyby względy merytoryczne stanowiły podstawową przesłankę obsady stanowisk urzędowych. Politycy, jak się zdaje, mają tego świadomość, skoro kamuflują podejmowane decyzje personalne przez powoływanie się na rzekomo wysokie kwalifikacje mianowanych przez siebie urzędników. Ten sposób działania, mimo wielu ostrzeżeń i prób jego wyeliminowania, stał się zwyczajem kolejnych ekip kierujących naszym państwem, obecnej nie wyłączając.

Prawo jest uważane za jedno z najważniejszych narzędzi sprawowania władzy publicznej. Ma ono zapewniać stabilność i obiektywizm podejmowanych decyzji władczych. Niestety, coraz częściej przekształca się ono w środek osiągania doraźnych celów politycznych, środek uruchamiany z naruszeniem zasad procedur decyzyjnych i podstawowych reguł dobrego prawodawstwa (niedziałanie prawa wstecz, ochrona praw dobrze nabytych, respektowanie zakresu kompetencji poszczególnych organów władzy publicznej itp.). Dochodzi wówczas do instrumentalizacji prawa. Prawo przestaje w takich okolicznościach być trwałe i obiektywne. Jest ono niszczone, bo miast chronić obywateli, staje się dla nich postrachem, a niekiedy przedmiotem ostrej krytyki i kpin. Istotny uszczerbek ponosi na tym i państwo. Politycy, którzy instrumentalnie wykorzystują prawo, powołując się na wzniosłe wartości, osłabiają autorytet państwa. Kierowane przez nich do obywateli wezwanie do poszanowania państwa brzmi wówczas pusto.

Na początku obecnej kadencji Sejmu posłowie, głównie Prawa i Sprawiedliwości, powołali parlamentarny zespół, którego zadaniem miało być odbudowywanie autorytetu władz publicznych. Cokolwiek ma to znaczyć, wydarzenia kolejnych tygodni na sejmowej i pozasejmowej scenie politycznej, w których wszystkie główne role obsadzone były przez ludzi aktualnej władzy, nie tylko tego autorytetu nie wzmocniły, ale przyczyniły się do jego osłabienia. Jeśli politycy chcą rzeczywiście skłonić obywateli do większego dla niego szacunku, powinni sami dawać pozytywne w tym względzie przykłady. Prawdą jest bowiem, że gdy chcesz zdobyć szacunek innych, powinieneś najpierw szanować sam siebie.

PROF. PIOTR WINCZOREK jest wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego. Wydał m.in. "Prawo konstytucyjne Rzeczypospolitej Polskiej" oraz "Teoria i praktyka wykładni prawa".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2006