Pan Cogito, który się waha

Książki wznowione przez wydawnictwo a5 to najlepsze wprowadzenie w poezję Zbigniewa Herberta i esencja jego mistrzostwa.

27.05.2008

Czyta się kilka minut

Gdybym miał wybrać poetycką książkę Zbigniewa Herberta, od której winien rozpocząć poznawanie jego twórczości ktoś dotąd jej nieznający, bez wahania wskazałbym "89 wierszy", wybór, jaki na krótko przed śmiercią przygotował sam poeta. Utwory autora "Struny światła" czytam od dość dawna, miewałem już nawet wrażenie, że od zbyt dawna. A jednak gdy wczoraj, nie po raz pierwszy przecież, wziąłem do rąk ten właśnie tom, konsekwentnie towarzyszyły mi uczucia, które trzeba nazwać wzruszeniem i zachwytem.

Kilka czystych taktów

Książka powstała w roku 1997 i została przez pisarza skomponowana tak, by objąć różne zakresy i tematy jego dzieła, obszary najważniejsze, które sam zatytułował: "Bóg i Ojczyzna", "Antyczne", "Portrety", "Ogólne, religijne" i "Przedmioty". O kwalifikację niektórych utworów można by się spierać, rzecz jednak naturalnie nie w pedantyzmie, a w dostrzeżeniu różnorodności. Mniej lub bardziej zawodowi czytelnicy Herberta często odczuwali pokusę podporządkowania go jakiejś całościowej wykładni, niezależnie od tego, czy mówiła ona o poecie tradycji, refleksji moralnej, pamięci i patriotyzmu, duchowego niepokoju czy współczucia. Tymczasem lektura zarówno "89 wierszy", jak i naturalnie wszystkich tomów Herberta, ukazuje, że jak każdy wybitny twórca, nosił on w sobie różne tony, różne wrażliwości, szukał różnych dróg: od poddanych prawom onirycznej wyobraźni "bajek", po krystalicznie przejrzystą, a zarazem piękną konstrukcję niektórych wierszy z "Pana Cogito", od "suchego poematu moralisty" z "Kołatki", po wyobraźnię, mającą być "narzędziem współczucia". "Jeśli miał poczucie tożsamości to chyba z kamieniem" - czytamy w jednym z wierszy, by zaraz dowiedzieć się, że nie jest to zgoła kamień niezmienny, że nieobcy jest mu "wstydliwy pot ulotny obłok miłosnych zapałów", że patrzy na świat tysiącem oczu z krzemienia...

Jaki zatem obraz poety możemy zobaczyć poprzez autorski wybór jego wierszy? Oto twórca, który wszedł w świadome życie wraz z wojenną apokalipsą, przedstawiciel zdziesiątkowanej generacji, która przetrwała wojnę, by po jej zakończeniu znów znaleźć się w roli przegranych, przez nowych władców skazanych na "śmietnik historii". Przedstawiciel pokolenia, z którego pozostały - jak pięknie powiedziano w "Monie Lizie" - "puste łuski losów"... Oto człowiek, który konsekwentnie odmawia zapominania, kultywuje pamięć, co miało oczywisty sens etyczny w czasach komunizmu, ale też ma aspekt nieledwie ontologiczny. Bo to z pamięci (jak wykłada Prometeuszowi Hermes w "Królu mrówek") bierze się sumienie, ono zaś konstytuuje człowieczeństwo. Jeśli ocalały wejdę w strumień życia, zapominając o zmarłych, z człowieczeństwa się wyzuję. Muszę pamiętać, choćby pamięć była bezsilna, jak bezsilna jest skarga guzików ze smoleńskiego lasu, bo nawet jeśli klęska jest nieuchronna, to gest odwagi, tych "kilka czystych taktów" z dedykowanej Konstantemu Jeleńskiemu "Tarniny" - "to bardzo dużo / to wszystko". Pamięć, sumienie stoją naprzeciw cynizmu i nihilizmu, naprzeciw przekonania o bezsensie życia.

Ale Herbert to też poeta wątpiący w sens swego rzemiosła, nie tylko dlatego że sztuce jako takiej, jej szansom na pochwycenie świata dostaje się tu spora porcja ironii. Także z powodu obarczenia obowiązkami społecznymi, użycia wiersza jako ostrza w walce z tyranią, rezygnacji z dystansu wobec bolesnej politycznej współczesności ("uwierzyliśmy zbyt łatwo że piękno nie ocala", pisał w utworze "Do Ryszarda Krynickiego - list"), z powodu wiedzy o tym, iż tych, którzy naprawdę słuchają, jest tylko garstka i należy im się "piękno / ale także prawda / to znaczy - groza". Poeta, który w słynnym wierszu "Dlaczego klasycy" daje wykładnię męstwa i artystycznej dyscypliny, może nawet zbyt daleko posuniętej, ale też widzący nieludzkie okrucieństwo Apollina, stający po stronie Marsjasza, wsłuchujący się w przeszłość, w głosy umarłych, by postawić przed nami ich cienie.

Wreszcie człowiek surowo osądzający parszywienie świata, w którym książek i cnoty już się nie bierze na serio, w którym Jonasz ucieka od swego przeznaczenia, głos wewnętrzny nie umie niczego nam podpowiedzieć, Pana Cogito zaś w walce z potworem czeka nie rycerski pojedynek, ale "uduszenie bezkształtem". Osąd ten jednak nie niszczy wzruszenia (jak piękne są "Dwie krople"...), czułości (wiele można powiedzieć o wierszu "Do Marka Aurelego", czy jednak najbardziej nie zwraca uwagi właśnie jego czułość?), wreszcie pochwały życia, tego zachwytu "szyją galopującego konia", niepowtarzalnymi i żywymi jak strumień sukniami "dziewcząt grających w piłkę", które można przeciwstawić rozpaczy, zwątpieniu w obliczu śmierci. Choćby była to pociecha znikliwa, bo ostatecznie trzeba usiąść w łodzi Charona - w całkowitej ciszy, wołającej o choć "księżyc / albo wycie psa".

Niczym soczewka tej wielowymiarowości jest finał zbioru. Oto trzy ostatnie wiersze. "Rovigo" - a więc świat, którego nie wyczerpiemy, nie obejmiemy do końca. "Przesłanie Pana Cogito", każące nam być dzielnymi nawet bez nadziei. I wreszcie "Kamyk", którego nieprzenikalna tajemnica przypomina, że jednak obszarem działania poety jest - jak to nazwał kiedyś sam Herbert - nie współczesność, ale rzeczywistość.

Cień pod kamieniem

Jeśli "89 wierszy" jest znakomitym przekrojem przez poetycki dorobek Zbigniewa Herberta, to "Pan Cogito" stanowi z pewnością apogeum jego twórczości. Opublikowany po raz pierwszy w roku 1974 tom powstawał przez prawie dekadę, głównie podczas pobytu poety w Berlinie Zachodnim i Stanach Zjednoczonych. Najnowsze wydanie od wcześniejszych edycji odróżniają przypisy, wskazujące pierwodruki wierszy, ich odmiany i konteksty, posłowie Ryszarda Krynickiego, opisujące dramatyczne losy skradzionego i "cudownie" odzyskanego rękopisu, oraz dołączenie w aneksie "Heraldycznych rozważań Pana Cogito", które z pierwodruku usunęła cenzura (ostatecznie trafiły do "Elegii na odejście"). A także perfekcyjna i ascetyczna zarazem szata graficzna, mająca poprzez dobór papieru, czcionki, układ tekstu ułatwić nam koncentrację na sensach utworów.

A sensów, punktów wyjścia, kwestii do przemyślenia w tomie tym z pewnością nie brakuje. Poezja Herberta jest tu w stanie artystycznie ogarnąć, unieść pytania choćby o świadomość i ludzkie wyobcowanie z porządku natury, o naszą indywidualność i tożsamość, o napięcie między konstruktami umysłu a cielesnością, czy np. o "arytmetykę współczucia", sprawiającą, iż obojętnie przyjmujemy wiadomości o masowych zbrodniach...

Takie tematy powodują zresztą, że czytając "Pana Cogito", dość łatwo zmierzać w kierunku interpretacji czysto filozoficznych, zapominać o zmianach tonacji, komplikujących odczytania. A przecież jest to zbiór, w którym Herbert dopracował się formy wyjątkowej, będącej jego autorską sygnaturą, tom bardzo świadomie skomponowany, gdzie kolejne utwory wchodzą nieraz z sobą w dialog. Wprowadzenie tytułowego bohatera umożliwiło poecie zbliżanie się i oddalanie od wiersza, użycie całego mnóstwa odcieni poetyckiej dykcji, znakomite posługiwanie się ironią. Czasem głos Pana Cogito można utożsamić z głosem samego Herberta, czasem oba te głosy wyraźnie się od siebie oddalają, zaś zawieszony między Don Kichotem a Sancho Pansą człowiek, którego słyszymy w wierszu, staje się "jednym z nas", dla których - jak to zręcznie ujął kiedyś Jan Błoński - wzruszenie kończy się wzruszeniem ramion.

A równocześnie, przy wszystkich swych ograniczeniach, nie przestaje być on reprezentantem ludzkości, jego doświadczenie i rodzina - pisał z kolei Ryszard Przybylski - mają "charakter archetypiczny", a w bodaj najtrudniejszym wierszu tomu, "Rozmyślaniach o ojcu", perspektywa osobista (utwór powstał w dwa lata po śmierci Bolesława Herberta, w "89 wierszach" poeta postawił go obok pięknego poświęconego matce "Trenu") łączy się ściśle z religijną. Gdy Bóg-Stwórca zostaje zdetronizowany, jego powrót nie jest zgoła przyjściem w chwale, pojednanie z człowiekiem staje się wspólnotą klęsk, centrum zaś utworu stanowi tajemnica, miejsce nieoznaczone - "cień pod kamieniem".

Także znakomity wiersz "Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy" pozostaje otwarty na różne, nawet sprzeczne interpretacje. Kiedyś bez wahania powiedziałbym, że jest on pochwałą życia w jego wielości, małości i wielkości zarazem, że filozof słyszy tu od Boga, iż chce być on kochany przez "nieuczonych i gwałtownych". Dziś już nie jestem pewien, czy nie mówi tego jednak diabeł lub czy Bóg nie wiedzie aby Spinozy na pokuszenie, nie wystawia go podstępnie na próbę. Pierwotny tytuł brzmiał "Pan Cogito - anegdota o Spinozie", wprowadzone później słowo "kuszenie" wzmacnia oczywiście "ciemną" interpretację.

Ciepła amfora głowy

W wierszu "Dawni Mistrzowie" pisał Herbert tak: "powierzchnie ich obrazów / są gładkie jak lustro / nie są to lustra dla nas / są to lustra wybranych". Niech więc i ja się przyznam, że lustro tego tomu nie zawsze jest moim lustrem.

Tak jest z pewnością z utworem "Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu", które należy "wyodrębnić w sobie", "stworzyć z materii cierpienia / rzecz albo osobę / grać / z nim"... Piękne słowa, wcale niebędące prostym powtórzeniem stoickich maksym, opatrzone wątpliwościami. A jednak nawet w tej postaci niedosiężne, bo co z fizycznym i duchowym bólem, który jest niczym cios topora, taran miażdżący nas, dławiący gardło, niepozwalający oddychać, z tym bólem, który - jak to w końcu napisze sam poeta - jest jak "wycie pod niskim ciemnym niebem / wbijanie na pal"?

W niektórych późniejszych wierszach Herbertowskiemu bohaterowi coraz łatwiej będzie o pewną apodyktyczność stwierdzeń czy zaleceń. My powiedzmy, że najbliższy jest nam Pan Cogito, który się waha. Wtedy, gdy nie potrafi osiągnąć myśli czystej, bo czuje pod żebrami "palce nieobecnej", kiedy bezradnie obserwuje zmarłego przyjaciela lub bezowocnie szuka rady. Lub gdy przez chwilę czuje leżącą obok kobietę, trzyma w ramionach "ciepłą amforę głowy", by zaraz, nie mogąc przekroczyć granic skóry, odejść samotny "w wapno pościeli"...

Zbigniew Herbert, "89 wierszy. Wybór i układ Autora", wydanie nowe, poprawione, Wydawnictwo a5, Kraków 2008

Zbigniew Herbert, "Pan Cogito", Wydawnictwo a5, Kraków 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2008