Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaniepokojonych o stan mojej ortodoksji spieszę uspokoić. Nie winię Pana Boga za przyjęcie ludzkiej natury i postawienie się w roli sługi. Taka pokora Stwórcy jest rzeczywiście dla mnie wielką zagadką, ale jednocześnie jest też największą pociechą. Bóg znalazł w człowieku coś szczególnego, dla czego warto było, aby On stał się Człowiekiem. Jest więc we mnie coś, co się Bogu podoba. Tym niemniej fora internetowe pełne są "racjonalistycznych" argumentów, ośmieszających wiarę w Boga-człowieka zrodzonego z Dziewicy, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Być może byłoby łatwiej uwierzyć, gdyby On przychodził do świata tak jak bóstwu przystoi. Nadzwyczajnie, ze splendorem, cudami, majestatem, znakami z nieba i najlepiej z przepisem na sukces w tym życiu.
Tymczasem On staje między ludźmi związany ludzkimi więzami krwi i rodzinnymi koligacjami. Przychodzi jako sezonowy robotnik, prosty cieśla, z zatkniętym za uchem wiórem, znakiem przynależności cechowej. Wchodzi między ludzi, ubierając mądrość Bożą w szatę ludzkiego języka, narażając się tym samym na ryzyko nieporozumienia i odrzucenia. "Jak można wierzyć, że w tym zwykłym człowieku, którego tak dobrze znamy, zamieszkała mądrość Boga?" - pytają mnie ludzie.
Z tej perspektywy nasza wiara rzeczywiście wydaje się obrazą rozumu i skandalem. Skandalem tym większym, że sukces Jezusa zdaje się nie mieć znaczenia dla Boga. Fiasko, odrzucenie, ostracyzm, wreszcie krzyż - to dola każdego proroka. I tylko obudzenie przekonania, że los człowieka może stać się losem Boga, uruchamia jakąś sensowną strunę refleksji. Nasze zainteresowanie się Bogiem, bez interesowania się człowiekiem, może niestety okazać się czczym zajęciem. W tym duchu św. Augustyn nauczał, że "wszystkie herezje zaczynają się odrzuceniem wiary w to, że Chrystus przyszedł w ludzkim ciele".
Chrystus żył jak prawdziwy człowiek, "czyli ktoś, kto najlepiej wypełnia to, do czego człowiek jest powołany". Więcej nawet. "Jezus jest prawdą człowieka, to znaczy objawia, kim jesteśmy i kim być powinniśmy". Żył dla nas, dla innych, dla Boga. Tutaj utorował nam drogę.
W synagodze w Nazarecie Jezus dziwił się niedowiarstwu i nie mógł uczynić żadnego cudu. To chyba nie były słowa potępienia dla współziomków. Raczej refleksja nad tym, jak człowiek łatwo może stracić wiarę nie tylko w Boga, ale przede wszystkim w siebie. Co mają z tym wspólnego małże? Są tylko koniecznym tłem dla spotkania się z człowiekiem.