Ostatnie wiersze o miłości

Nauczyciele akademiccy zazwyczaj nie mają samochodu i muszą, przynajmniej czasami, korzystać z komunikacji publicznej. Pewien humanista z bólem obserwuje zachowanie i wysłuchuje wypowiedzi towarzyszy krótkich przecież podróży. Nie on jeden ubolewa nad agresywnością zachowań. Statystyki mówią o wzroście przestępstw o takim charakterze, popełnianych zwłaszcza przez osoby młode, przede wszystkim - dziewczęta.

21.08.2005

Czyta się kilka minut

Podobnie rzecz się ma z wulgarnością języka. Pisanie o tym powoli staje się trywialne... Słowa "powszechnie uznane za obelżywe" (p.u.z.o.) zdają się tracić ten atrybut. Odnoszę wrażenie, że dla wielu osób słowa dawniej obelżywe stały się uniwersalnymi środkami ekspresji uczuć. Chociaż dla znajomego humanisty nadal znaczą to, co znaczyły pierwotnie: chamstwo i wrogość.

Poruszanie się po wielkim mieście bywa rzeczywiście niebezpieczne. Chociaż, jak można było usłyszeć z ust rzecznika policji warszawskiej przy okazji międzynarodowego konfliktu spowodowanego pobiciem młodych ludzi w parku, przestępczość agresywna w stolicy powoli spada. Wrażliwy nauczyciel akademicki zdaje sobie sprawę, że jego wkład w zmianę zachowań młodzieży jest ograniczony - z jednej strony liczbą studentów, z drugiej efektywnością stosowanych przezeń metod. Narasta w nim bezradność i jest bliski decyzji o nieopuszczaniu czterech ścian własnego mieszkania. Boi się wsiąść do autobusu, boi się wieczorem wracać do domu z zajęć. Jego lęk jest, być może, następstwem niedostatecznej miłości bliźniego i nadmiernie ograniczonego zaufania do drugiego człowieka. Być może, gdyby ćwiczył sztuki walki, a tożsamość oparł na modelu silnego mężczyzny torującego sobie drogę pięściami, byłby w stanie wymusić na towarzyszach podróży miejskim autobusem zachowanie uwzględniające szacunek dla innych podróżnych. Może.

Niepokoi mnie to, z czego mi się zwierzył, z dwóch powodów. Wulgarność języka i brutalność zachowań trzeba postrzegać jako wyraz ograniczonego repertuaru wyrażania uczuć. Jeśli słowa p.u.z.o. oznaczają dla wypowiadającego je zarówno zachwyt i radość, jak niepokój czy złość, to przecież jego życie wewnętrzne nie tylko nie rozwija się, ale ulega stopniowemu zanikowi. Być może najpiękniejsze wiersze miłości zostały już napisane... Trudno jednak sądzić, że dziewczyna wyrażająca uczucia do chłopca słowami: “Ale jesteś p.u.z.o. p.u.z.o. p.u.z.o." używała p.u.z.o. dlatego, że uznała te, którymi posługiwała się szekspirowska Julia za zdewaluowane. Ona prawdopodobnie nigdy ich nie słyszała, a jeśli słyszała, może nie zrozumiała.

Drugi powód jest poważniejszy społecznie. Obawiam się, że nasilenie lęku wobec wulgarności i brutalności w życiu codziennym doprowadzi do wyboru organizacji życia społecznego opartej na policyjnym wymuszaniu spokoju. Lęk przed drugim człowiekiem jest tak nieznośny, że łatwo zarzucić humanistyczne idee i zwrócić się ku wyborowi siły, która obiecuje zapewnienie bezpieczeństwa. Sam jednak martwię się raczej zanikaniem życia wewnętrznego tych, którzy zaniedbują kształtowania umiejętności nazywania tego, co czują.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2005