Osamotnieni

Niby wszyscy wiemy, że od szkół i nauczycieli zależy przyszłość narodu, ale edukacja cierpi u nas na chroniczny brak pieniędzy.

01.04.2019

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

W mojej ulubionej książce, „Rekreacjach Mikołajka” René Goscinny’ego i Jeana-Jacques’a Sempégo, jest opowiadanie pt. „Wizytacja”. W szkole Mikołajka zjawia się inspektor. Wchodzi do klasy, w której panuje niezły zamęt. Inspektor chce pokazać nauczycielce, jak się postępuje z rozbrykanymi dzieciakami. Kompletnie mu się to nie udaje. Bezradny, umazany atramentem, przed opuszczeniem klasy ściska rękę nauczycielki i w podniosłych słowach wyraża podziw dla jej pracy i powołania nauczycielskiego.

To komiczny opis tego, jak odległa bywa teoria różnych „wizytatorów” od realnej sytuacji w konkretnej szkole. Opowiadała mi zaprzyjaźniona nauczycielka z niewielkiego miasta, jak to jest, kiedy musi opanować grupę dwudziestu kilku dzieciaków, wśród których kilkoro ma ADHD, kilkoro pochodzi z rodzin dysfunkcyjnych czy z innymi trudnościami i często są niezdolne do skupienia uwagi, i kiedy jeden na całą szkołę psycholog nie jest w stanie zająć się wszystkimi, a od niej się oczekuje rzeczy wręcz niemożliwych. Na przykład, żeby wszystkie dzieci przeszły do następnej klasy, żeby bez uczenia się w domu opanowały zaprogramowany odgórnie materiał itd. Opowiadała mi, jak to jest, gdy w szkole nie ma rzutnika, a kiedy nauczyciel zechce powielić na fotokopiarce tekst dla wszystkich uczniów w klasie, za papier i kopiowanie musi płacić z własnej kieszeni. I jak to jest, kiedy z prowadzeniem czasochłonnej dokumentacji, której się wymaga od nauczycieli, trzeba się zmagać w swoim wolnym czasie.

Nauczyciele są zmęczeni i sfrustrowani. Niby wszyscy wiemy, że od szkół i nauczycieli zależy przyszłość narodu, oraz że – jak powiedziała prof. Elżbieta Mączyńska w rozmowie z „Tygodnikiem” o racjonalnym zadłużaniu państwa (nr 13/2019) – „gdy zadłużamy się na na edukację, rosną szanse na poprawę jakości życia”. Ale edukacja cierpi u nas na chroniczny niedobór pieniędzy. Wzniosłość misji nauczyciela wzniosłością, ale trudno w rozwiniętym państwie liczyć na wysyp Judymów i Siłaczek. Najlepsi albo się nie garną do uczenia w szkole, albo odchodzą. Ci, którzy zostają, są coraz bardziej sfrustrowani. O sytuacji polskich nauczycieli i polskiej szkoły opowiada na łamach tego numeru dr hab. Mikołaj Herbst, badacz systemów edukacyjnych. „Siła nabywcza nauczycielskiej pensji w Polsce jest jedną z najniższych wśród krajów OECD” – mówi, system płac przypomina zmurszałą budowlę, do której dokłada się kolejne niefunkcjonalne przybudówki „albo łaty na ścianach, bo nieustannie coś przecieka”, a szkoła zorganizowana jest „na podobieństwo koszar” i nie inspiruje uczenia ani krytycznego myślenia. Postulaty płacowe nie wystarczą, by uleczyć polską edukację.

Każdy ma jakieś szkolne wspomnienia. Np. my, uczniowie dziesiątej męskiej klasy w roku 1950, bywaliśmy wobec niektórych nauczycieli bezmyślnie okrutni. Jednocześnie ta sama nasza klasa dla innych nauczycieli żywiła szacunek. Nie do pomyślenia były wygłupy np. na lekcjach prof. Kozickiego (matematyka), Żurawskiego (historyka), jezuity o. Kamińskiego (na lekcjach jego następcy już tak), u całkiem wtedy młodej łacinniczki Stefanii Światłowskiej czy starszej pani nauczycielki rosyjskiego Chowańczakowej. U nich rozrabiacze zmieniali się w baranki. Oni budzili u nas timor reverentialis (lęk płynący z szacunku). Ich osobowość uniemożliwiała złe zachowanie. Inni pewnie też byli mądrzy, kompetentni i sprawiedliwi, ale nie mieli „tego czegoś”, co wzbudzało bezwzględny szacunek.

W „Tygodniku” często piszemy o edukacji. Teraz, w obliczu strajku nauczycieli, szkołą zajmuje się większość mediów. W części z nich można wyczytać, że strajk jest organizowany przed wyborami dlatego, żeby zaszkodzić partii rządzącej, że jest on polityczną akcją opozycji, że nauczyciele to grupa uprzywilejowanych i roszczeniowych nierobów. W ten sposób znikają problemy szkoły, a na pierwszy plan wchodzi strategia: najpierw nieprzyjaciela pozbawić społecznego szacunku, a potem w osamotnionego uderzyć. ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

Dr hab. MIKOŁAJ HERBST: Państwo marnuje właśnie kolejną okazję, by określić, kim ma być nauczyciel przyszłości w przyszłej edukacji >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2019