Opozycjonista z cienką teczką

Ryszard Bugaj przeciw PRL spiskował ponad ćwierć wieku. Po Marcu 1968 usunięto go ze studiów, od 1976 r. (a więc od początku) współpracował z KOR. Po 1980 r. został ekspertem ekonomicznym “Solidarności". 13 grudnia internowany, po uwolnieniu pisywał w prasie niezależnej (oraz w “TP") i doradzał władzom zdelegalizowanego związku. Aktywny w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu.

Dwa i pół roku temu Bugaj złożył w Instytucie Pamięci Narodowej wniosek o udostępnienie materiałów Służb Bezpieczeństwa na swój temat. Po dodatkowym monicie uzyskał wreszcie zaświadczenie, że zaliczono go do “pokrzywdzonych" przez system i może zajrzeć do własnych teczek. Pracownica IPN, która mu je wręczała, była jednak zażenowana: udało się odnaleźć tylko trzy tzw. charakterystyki osoby Bugaja, meldunek funkcjonariusza SB po wygłoszonej przez Bugaja prelekcji w kościele w Koninie i meldunek z obserwacji kandydata na “tajnego współpracownika" SB, który kontaktował się także z Bugajem. Okazało się, że na temat znanego działacza opozycji zostało raptem pięć dokumentów...

“By nie popaść w megalomanię, postawiłem sobie najpierw pytanie, czy nie byłem aby zbyt małym pionkiem w opozycji, by zasłużyć na uwagę bezpieczniaków - pisze Ryszard Bugaj w RZECZPOSPOLITEJ (z 2 lutego). - Doszedłem do wniosku, że to nieprawdopodobne. Znam kilka osób mniej zaangażowanych, które odebrały dużo więcej papierów. Ponadto jestem jednak weteranem. Były u mnie rewizje i byłem formalnie przesłuchiwany oraz krótko internowany. Co chyba ważne, w maju 1982 r., na Rakowieckiej, złożono mi propozycję współpracy. Odmówiłem, a funkcjonariusze poprosili, by ich inicjatywę uznać za niebyłą. Tym ostatnim zdarzeniom niewątpliwie towarzyszyło sporządzenie odpowiednich dokumentów. Zeznania i protokoły rewizji sam podpisywałem, a jednak żadnego z nich nie ma w moim dossier. Przyjmuję zatem, że nie dlatego nie otrzymałem moich papierów, iż nigdy nie powstały, ale dlatego, że nie zostały odnalezione lub zostały zniszczone albo... utajnione".

Bugaj wyjaśnia: “Nie zawracałbym nikomu głowy, gdybym był przekonany, że moje papiery zostały przemielone przez esbeków, którzy niegdyś nerwowo likwidowali swoje aktywa przed ewakuacją z urzędu. Nie rozdzierałbym też szat, przyjmując hipotezę, że w IPN te papiery istnieją, tylko na razie nie udało się ich znaleźć. Te ewentualności, choć ich wykluczyć nie mogę, nie są jednak zbyt prawdopodobne. Nie sądzę, by moje papiery były szczególnie kompromitujące ze względu na stosowane metody dla urzędu, który je wytworzył. Mogły być natomiast szczególnie kompromitujące dla jakiegoś TW [współpracownika SB], który potem daleko zaszedł. Ale w takim wypadku te papiery mogą być raczej zadołowane i służyć szantażowi. To już sprawa poważniejsza. Ale i ta wersja nie wydaje mi się szczególnie prawdopodobna. Z prostej przyczyny. Wiem z pokątnych źródeł, których wiarygodności nie potrafię ocenić, że moje papiery były »gdzie trzeba« długo po skończeniu niszczenia akt w MSW. Rodzi to niestety podejrzenie, że nie zostały przekazane do IPN i nadal zalegają w piwnicach na Rakowieckiej albo przeniósł je do swojej piwnicy już nie esbek (chyba że były), ale jakiś funkcjonariusz UOP". Jest jeszcze jedna możliwość: oto “szef UOP może wnioskować, by dowolne akta osobowe zostały w IPN utajnione i jeśli prezes IPN to zaakceptuje, to nikt, łącznie z tym, kogo akta dotyczą, nie może się dowiedzieć, czy jego papierów nie ma (zginęły, nie zostały odnalezione) czy są utajnione - z innych przepisów ustawy domniemuję, że na 90 lat. Wprowadzenie tego przepisu przeforsował podobno Janusz Pałubicki".

Bugaj podsumowuje: “Nie wiem, ile jest osób, które osiągnęły podobny rezultat zaglądania do swoich teczek. Nawet jednak jeżeli przypadków takich jest niewiele, to wypada coś z tym zrobić. Widzę tu przede wszystkim rolę dla Sejmowej Komisji ds. Służb. Powinna ona spróbować ustalić, jakie i z jakim skutkiem podejmowane były próby stwierdzenia, czy byli esbecy nie pochowali teczek, czy nie wyprowadzano teczek z UOP i ile jest przypadków (i o jakim charakterze) utajniania akt w IPN. Konkluzje w każdej z tych spraw - choć nie operacyjne informacje - powinny być udostępnione". Z kolei “parlament, a także rzecznik praw obywatelskich, powinni ocenić, czy przepis umożliwiający zablokowanie dostępu do własnych akt (na mocy dyskrecjonalnej decyzji dwu urzędników) nie narusza konstytucji, która w art. 32 głosi, że wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne".

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004