Reklama

Ładowanie...

Opowieść o życiu księdza

Opowieść o życiu księdza

01.12.2013
Czyta się kilka minut
Wywiady rzeki czytam z pewną nieufnością. Ten stanowi wyjątek.
Z

Zwykle wolę, gdy opowieść o sobie samym jest uzupełniona opowieściami innych. Czasem prowadzący rozmowę zbyt tą rozmową steruje, bo portret rozmówcy ma już wcześniej w głowie. Wolę porządną, źródłową biografię. Tam autor nie pozostaje pod presją obecności swego bohatera-rozmówcy.
W przypadku tej książki jest inaczej. Anna Wacławik-Orpik rozmowy z księdzem Wojciechem Lemańskim rozpoczęła i prowadziła w czasie, gdy rozmówca był w samym centrum nieprawdopodobnej awantury. Aż dziw, że oboje potrafili zachować pewien dystans, że ich to nie wciągnęło. Gdyby tak się stało, powstałaby dramatyczna „apologia pro vita sua”. Nie powstała.
Ta książka to po prostu rozmowa z księdzem człowieka przejętego, lecz – powiedzmy szczerze – w sprawach religijnych obeznanego, ale nie za bardzo. Wydarzenia chwili, rzecz jasna, jakoś rozmówczynię korcą i niepokoją, ksiądz też od nich nie ucieka. Nie sposób było je pominąć, ale nie one są głównym wątkiem. Nawet kiedy o nich mowa, chodzi raczej o „drugie dno” – o sens tego, co się wydarzyło. Doskonale pokazuje to ostatni fragment książki.
Najpierw Anna Wacławik-Orpik pyta księdza, co dla niego dzisiaj jest najważniejsze. Spodziewa się – jak wyznaje – odpowiedzi, że „wynik odwołania do Stolicy Apostolskiej”. Tymczasem słyszy... odpowiedź, która jest kluczem do całej rozmowy: „Żartuje pani. Jeśli napiszą mi, że uznano wyjaśnienia biskupa ordynariusza za wystarczające dla podtrzymania w mocy dekretów i zakazów – świat się nie zawali. Najpierw napiszę kolejny rekurs, może napiszę do papieża Franciszka, a wreszcie włożę włosiennicę i wyruszę w pielgrzymkę pokutną szlakiem martyrologii Żydów na polskiej ziemi”.
Dlaczego cieszy mnie ta książka? Bo nie ma w niej ani żalów, ani wściekłości. Nie ma śladu tej filozofii życia, która skupia się na doznanych krzywdach, mało kogo przekonuje i zwykle niczego nie zmienia. Widać, że autorom szkoda było czasu na lamenty.
Rozmawiają więc o Bogu, wierze, Kościele, zasadach moralności. Pytania nie są specjalnie wyrafinowane. Są takie, jakie stawia sobie u nas przeciętny katolik. Ksiądz szuka odpowiedzi nie w lekturach Rahnera czy Ratzingera, lecz w bogatym doświadczeniu duszpasterza. Niektóre odpowiedzi są znakomite, jak ta, która posłużyła redaktorom za tytuł rozdziału: „Przytakiwanie policjantowi, gdy się nie przekroczyło prawa, to nie pokora, to głupota albo strach”. Opowiedziany przez księdza przypadek doskonale pokazuje, kiedy pozornie chrześcijańskie przebaczenie w istocie staje się współudziałem w złu...
Najciekawsza jest opowiedziana w tej książce wielowątkowa historia polskiego duszpasterza. Historia duszpasterskiego wprowadzania wiernych w rozumienie głębszego wymiaru Holokaustu, wspomnienia księdza o jego kilkuletniej pracy na Białorusi i nade wszystko praca księdza w polskiej parafii. Nie ma wątpliwości, że ks. Lemański opowiada o tym, bo tym żyje.  
„Niedawno pochowaliśmy w Jasienicy młodego chłopaka, który zginął na motorze. Jego mama przychodziła na cmentarz i płakała, i krzyczała, przy grobie syna. Słyszało to pół wioski. Trwało to przez kolejny tydzień, potem kolejny miesiąc. Ona rozmawiała z synem, nie z kamieniem. Człowiek z takim bólem nie powinien pozostać sam, zmarli mają moc, żeby podtrzymać, ukoić, uspokoić. Tyle że to jest długotrwały proces. Błogosławieni, którzy chodzą alejkami Powązek, Bródna, Cmentarza Łyczakowskiego”. Tyle w książce. Wiem przypadkiem, że zrozpaczonej matki proboszcz nie zostawił zmarłym. Dyskretnie zjawiał się na cmentarzu, przez wiele dni. Ta obecność, bo nie słowa, pomogła jej się wydobyć z rozpaczy.
Jasienicki proboszcz może z pewnością drażnić niektórych konfratrów i niektórych parafian, bo narusza odwieczne schematy myślowe, bywa uparty, słucha głosu swego sumienia i spokojnie się godzi z tym, że nigdy nie zdoła wszystkich zadowolić.
Bezpretensjonalność tej opowieści i poważne podejmowanie przez jej bohatera przedstawianych mu problemów budzi zaufanie. Oto żywot polskiego księdza, któremu zależy nie na pieniądzach, nie na popularności, lecz na człowieku, który szuka Boga. Tak, jest to ksiądz z krwi i kości, ale także, a może przede wszystkim z wiary.

Z krwi, kości i wiary. Ksiądz Wojciech Lemański w rozmowie z Anną Wacławik-Orpik, Warszawa 2013, Wydawnictwo Agora, Biblioteka „Gazety Wyborczej”.

Autor artykułu

Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]