Ojciec, syn, sport

Robert Lewandowski będzie zarabiał 512 tys. zł miesięcznie w Dortmundzie, czy wielokroć więcej gdzie indziej?

10.12.2012

Czyta się kilka minut

Leo Messi ostrzeliwujący rekord Gerda Müllera wpakuje zaledwie 86, czy nieco więcej goli w sezonie? Gdzie odpali fajerwerki Balotelli? To ważkie pytania, ale może warto na chwilę przestać się nimi zadręczać i opowiedzieć o sporcie i miłości.

To była amerykańska para jak z obrazka. On – kapitan szkolnej drużyny futbolowej, ona – cheerliderka. Się zakochali i pobrali. Urodziło im się dziecko. Niepełnosprawne. Bardzo niepełnosprawne. Eksperci radzili, żeby je natychmiast oddać do jakiegoś zakładu i zapomnieć, że kiedykolwiek istniało. Dick i Judy Hoyt wyciągnęli nieco inne wnioski z przyjścia syna na świat. Otoczony miłością Ricky wyrósł na inteligentnego, wrażliwego człowieka. Porozumiewa się przy pomocy komputera, jest sparaliżowany, ale... kiedy miał 16 lat, poprosił ojca, żeby pobiegł z nim na 5 km. Spodobało się, poprosił o 10 km, później o maraton (10 razy), wreszcie ojciec i syn wymarzyli sobie legendarny hawajski triathlon na trudnym do wyobrażenia dystansie Ironman. 226 km dobrowolnej katorgi. Był rok 1989.

Gdzieś z przodu w palącym słońcu toczyła się słynna Ironwar – epicki pojedynek Dave’a Scotta i Marka Allena, a kilkadziesiąt kilometrów dalej ojciec i syn walczyli z czasem, by nie dać się zdyskwalifikować, zmieścić się w wyśrubowanych normach.

Pływanie – rower – bieganie. Przepłynąć 152 długości basenu, następnie popedałować z przedmieść Warszawy do Torunia i przebiec z Torunia do Bydgoszczy. Dick holował Ricky’ego w pontonie (pokonując 3,8 km w wodzie), wiózł przez 180 km na specjalnie przygotowanym rowerze, popychał wózek podczas wieńczącego kilkunastogodzinny wysiłek maratonu. Udało się. Nie wiadomo, który z nich był bardziej szczęśliwy na mecie, gdy zostali Ludźmi z Żelaza.

Nie spoczęli na laurach dwadzieścia kilka lat temu, wciąż wzmacniają niesamowitą więź, wspólnie pokonując kolejne wyzwania. Ukończyli 247 triathlonów oraz 70 maratonów. Obecnie startują w ok. 20-25 zawodach rocznie.

Ich życiówka w maratonie: 2 godz. 40 min. Mam niewielkie szanse kiedykolwiek przebiec szybciej ten dystans sam, a co dopiero pchając wózek z sześćdziesięciokilogramowym „balastem”.

Wielokrotnie sugerowano, żeby Dick Hoyt spróbował wystartować samodzielnie, wróżąc mu duże szanse na walkę z czołówką. Odpowiedź była jedna: „Po co miałbym to robić sam?”.

15 kwietnia 2013 r. Dick i Ricky planują przebiec kolejny maraton bostoński. Ojciec będzie miał 72, a syn 51 lat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2012