Ogrzewanie i oszczędzanie. Co nas czeka tej zimy

Rząd nie zamierza narzucać obywatelom oszczędności, bo Polacy ich nie chcą. Sprzeciwia się też regulacjom na szczeblu całej Unii. Ten upór może nas zimą drogo kosztować.

19.09.2022

Czyta się kilka minut

Nocna iluminacja kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej. Skowronki, 15 września 2022 r. / PRZEMEK ŚWIDERSKI / REPORTER
Nocna iluminacja kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej. Skowronki, 15 września 2022 r. / PRZEMEK ŚWIDERSKI / REPORTER

W Polsce właśnie rozpoczyna się okres grzewczy, co oznacza, że wchodzimy w newralgiczny moment kryzysu energetycznego. Państwa Europy Zachodniej nie tylko dbają w związku z tym o dostęp do surowców, ale też wprowadzają radykalne programy oszczędnościowe. Polski rząd nie zamierza nikomu ich narzucać i dopiero zaczyna pracować nad oszczędzaniem energii w budynkach administracji publicznej. Ta zwłoka jest niezrozumiała w sytuacji, w której zupełnie nie wiemy, czy wystarczy nam surowców energetycznych do końca roku.

Najwięcej zależeć będzie od temperatury. Ciepła zima stanie się naszym sprzymierzeńcem, jednak podczas ewentualnej fali mrozów sytuacja może być niezwykle trudna. Według górniczych związków zawodowych węgla zabraknie wtedy niemal na pewno.

– Węgiel importowany z Rosji, który w przeważającej mierze trafiał do gospodarstw domowych i małych ciepłowni, trudno będzie zastąpić – mówi dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk z think-tanku Forum Energii.

Inni już oszczędzają

Na bieżące temperatury wpływu nie mamy, jednak na zarządzanie surowcami już tak. A kiedy pojawia się ryzyko niedoboru surowców, trzeba ostrożniej nimi gospodarować. Tak jak robi to Hiszpania, w której zimy są znacznie łagodniejsze niż w Polsce, a dostęp do gazu z różnych kierunków dużo lepszy. Na Półwyspie Iberyjskim znajduje się aż siedem gazoportów, w tym sześć w Hiszpanii i jeden w Portugalii. Mimo to Madryt już w sierpniu wdrożył program oszczędzania energii w celu redukcji zużycia gazu o 7 proc. Restrykcje dotyczyć będą nie tylko budynków użyteczności publicznej, ale też placówek prywatnych, takich jak sklepy, siedziby firm czy restauracje. W budynkach objętych regulacjami temperatura w pomieszczeniach nie będzie mogła być chłodzona poniżej 27 stopni Celsjusza ani ogrzewana powyżej 19 stopni. Zrezygnowano także z podświetlania budynków urzędów i zakazano rozświetlania witryn sklepowych po godz. 22. Podobne zasady wprowadzili Włosi.

Najdalej idą nowe regulacje za Odrą. W Niemczech od 1 września do końca lutego 2023 r. obowiązują przepisy ograniczające m.in. temperaturę ogrzewania w miejscach zatrudnienia do 19 stopni w przypadku pracy lekkiej i zaledwie 12 stopni przy ciężkiej pracy fizycznej. Banery reklamowe i budynki publiczne nie będą w nocy podświetlane. W budynkach użyteczności publicznej – z wyłączeniem szpitali i domów opieki – nie powinno się ogrzewać korytarzy, hal i pomieszczeń technicznych. Niemcy chcą w ten sposób zmniejszyć zużycie gazu aż o jedną piątą.

W Polsce dopiero w połowie września rząd zaczął pracować nad zaleceniami w zakresie ograniczenia zużycia energii w administracji publicznej. Rozważana jest redukcja o 10 proc. Względem odbiorców prywatnych na razie nie zanosi się jednak na żadne odgórne restrykcje. „Każde przedsiębiorstwo ma prawo podejmować decyzje samodzielnie” – stwierdziła minister klimatu Anna Moskwa w Polsat News. W stosunku do gospodarstw domowych rząd planuje stosowanie tylko miękkich zachęt. Mowa o dodatkowym rabacie w wysokości 10 proc. ceny prądu w zamian za ograniczenie zużycia o 10 proc. w porównaniu do roku poprzedniego.

– Rząd powinien zmienić politykę. Przekonywanie, że surowców nikomu nie zabraknie, jest nieodpowiedzialne, gdyż nie przygotowuje nieświadomej części konsumentów energii na kryzys – zauważa prezes Fundacji Instrat Michał Hetmański. – Świadomi uczestnicy rynku, np. duże firmy czy huty, mają wyspecjalizowane działy do spraw zarządzania kosztami i energią. Wiele innych grup konsumentów, nawet z niektórymi samorządami włącznie, nie ma tej wiedzy. Nie jest więc w stanie samodzielnie wdrożyć programów oszczędnościowych.

– Niestety pojawiają się sondaże, z których wynika, że Polacy nie zamierzają oszczędzać i nie chcą, żeby im cokolwiek narzucano – dodaje dr Gawlikowska-Fyk. – Dlatego musimy zacząć o tym rozmawiać, ale odpowiednim językiem. Oszczędzanie nie robi krzywdy. Odpowiedzialna narracja władz publicznych powinna informować społeczeństwo, dlaczego oszczędzamy, co możemy na tym zyskać oraz ewentualnie stracić.

Nie będzie nam Unia rozkazywać

Na razie rząd spycha odpowiedzialność na obywateli. Zdaniem Anny Moskwy każde gospodarstwo samo powinno „zrobić sobie rachunek sumienia”. Przy okazji minister ujawniła, że sama ograniczyła temperaturę w domu do 17 stopni, co jest dobre dla zdrowia. Tej głośno krytykowanej wypowiedzi nie sposób odebrać logiki, choć trudno przypuszczać, by rzucane w audycji radiowej niezobowiązujące deklaracje skłoniły kogokolwiek do samoograniczania.

Dobrowolne oszczędzanie na pewno przyczyni się do redukcji zużycia. Szczególnie w sektorze przedsiębiorstw, gdzie liczy się bilans przychodów i kosztów, więc każdy wzrost cen jest na bieżąco monitorowany. Wywołane drożyzną tąpnięcie popytu dotyczy przede wszystkim gazu, którego ceny są rekordowe. Dzięki temu możemy zbliżyć się do celu unijnego, według którego państwa powinny dobrowolnie ograniczyć jego zużycie o 15 proc. Odbiorcy prywatni są jednak chronieni regulowanymi taryfami, więc w ich przypadku ceny mają ograniczony wpływ na decyzje.

– Według danych strategicznej spółki Gaz-System w tym roku zużyjemy 18 mld metrów sześciennych, co oznacza redukcję o 10 proc. – mówi Gawlikowska-Fyk. – Tymczasem aż 4,4 mld jest zużywanych na cele grzewcze. Gdybyśmy skłonili wszystkich do ograniczenia temperatury w domach o jeden stopień, moglibyśmy wspólnie dojść do wyznaczonego przez Unię celu.

Najnowsza propozycja Komisji Europejskiej mówi o kolejnych celach redukcji zużycia – tym razem energii elektrycznej. W projekcie mowa o obowiązkowym ograniczeniu konsumpcji prądu w szczytach zapotrzebowania o 5 proc. i dodatkowo dobrowolnym o 10 proc. Polski rząd znów jednak nie chce o tym słyszeć. „Absolutnie będziemy przeciwko. Każde państwo w polityce energetycznej ma swoje własne kompetencje. Rozumiem, że pani przewodnicząca by chciała, żebyśmy oszczędzali energię, i może apelować, może zachęcać, może pokazywać dobre przykłady, ale nie ma żadnych kompetencji, żeby jakiekolwiek państwo do tego zmuszać” – stwierdziła minister Moskwa.

Oficjalnie polska propozycja na forum unijnym sprowadza się do nieodpowiedzialnego postulatu obniżenia ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla do 30 euro za tonę. – To zwykła próba odwlekania niezbędnych reform – uważa Michał Hetmański. Jego zdaniem trzeba iść drogą innych krajów, które uruchomiły mechanizmy oszczędnościowe. ­Polska jest pod tym względem spóźniona, więc nawet jeśli podejmiemy ­podobne działania, to możemy nie zdążyć z uzyskaniem efektów jeszcze tej zimy.

Awersja rządu do oszczędzania byłaby uzasadniona, gdyby Polska faktycznie zużywała niewiele energii. Problem w tym, że obecnie szybko doganiamy kraje Europy Zachodniej. Według Our World in Data roczne zużycie energii elektrycznej w Polsce to 4,8 tys. kWh na głowę. To faktycznie znacznie mniej niż w Niemczech, gdzie wynosi ono aż 7 tys. kWh per capita. Jednak Włochy i Portugalia zużywają dokładnie tyle samo prądu co my. Brytyjczycy nawet nieco mniej, bo 4,5 tys. kWh. Natomiast w wielu państwach naszego regionu zużycie jest wyraźnie mniejsze niż nad Wisłą. Mowa np. o Łotwie (3 tys. kWh) czy Węgrzech (3,7 tys. kWh).

Ktoś mógłby wskazać, że państwa nordyckie zużywają nawet kilka razy więcej prądu niż my – Szwedzi prawie cztery razy więcej. Kraje te mają jednak ten komfort, że ich energetyka oparta jest na odnawialnych źródłach energii, szczególnie wodzie, i dodatkowo uzupełniana atomem. Nie muszą się więc martwić o dostawy węgla czy gazu.

Także pod względem całościowego zużycia energii, a więc nie tylko prądu, lecz również paliw do transportu, ­ciepłownictwa i pracy w kuchni, nie wypadamy oszczędnie. Łącznie zużywamy rocznie 33 tys. kWh na głowę, a więc dokładnie tyle, co Hiszpanie, i wyraźnie więcej niż Włosi i Brytyjczycy, których gospodarki wytwarzają przecież znacznie więcej produktów i usług. Mało tego: zużywamy na głowę tylko jedną piątą energii mniej niż Niemcy, chociaż nasze PKB per capita jest niższe o ponad jedną trzecią.

– Nasza gospodarka jest mocno energo­chłonna, a efektywność energetyczna w przemyśle, niestety, nie jest wysoka – mówi dr Gawlikowska-Fyk. – Faktycznie, zużywamy nieco mniej samej energii elektrycznej, ale to się wiąże z tym, że wiele obszarów dopiero elektryfikujemy albo zamierzamy to robić, jak w ciepłownictwie czy transporcie. Zużycie będzie więc rosnąć.

Leży i kwiczy od PRL-u

Zdaniem Michała Hetmańskiego obecna polityka energetyczna Polski jest pokłosiem energochłonnej gospodarki PRL. – Niestety wiele reliktów ­tamtej energetyki z nami zostało. Dlatego do wytworzenia tej samej liczby dóbr ­polskie firmy muszą zużywać znacznie więcej surowców energetycznych niż w wielu państwach Europy Zachodniej.

Trzeba jednak przyznać, że w ostatnim czasie uruchomiono programy, które mają na celu transformację w kierunku źródeł odnawialnych i niższej energochłonności. Mowa chociażby o programie Czyste Powietrze, z którego można otrzymać dofinansowanie do wymiany domowej instalacji grzewczej i termomodernizacji budynków. Z programu Mój Prąd można natomiast postarać się o dotację na zainstalowanie paneli fotowoltaicznych. Oba programy są słuszne, niestety zmiany postępują zdecydowanie zbyt wolno.

– Efektywność ciepłownictwa w Polsce, przepraszam za wyrażenie, leży i kwiczy – nie pozostawia złudzeń Gawlikowska-Fyk. – Większość budynków nie została stermomodernizowana. Na jednej z naszych konferencji przedstawiciel Bytomia przyznał, że ten problem dotyczy prawie stu procent gminnych zasobów lokalowych. Te często stuletnie budynki to wampiry energetyczne. Poza tym gospodarstwa domowe w UE już praktycznie nie używają węgla. 97 proc. węgla konsumowanego przez unijne gospodarstwa domowe przypada na Polskę.

Według ekspertki Forum Energii wymianie instalacji grzewczych w domach powinno towarzyszyć zwiększanie efektywności energetycznej. Podczas wymiany źródła ciepła należy najpierw ocenić, ile tego ciepła będzie się potrzebować, i dokonać odpowiedniej termomodernizacji. Niestety w Polsce w ogóle nie jest to skorelowane.

– Program Czyste Powietrze jest przydatny, ale jego tempo wdrażania daleko niewystarczające – uzupełnia Hetmański. – Po czterech latach zakontraktowano umowy o wartości 7,4 mld zł. Tymczasem rząd planował, że do 2030 r. będziemy wydawać na ten program 10 mld, ale rocznie. Mamy więc ogromne zaległości, żeby zrealizować całkiem ambitne cele dekarbonizacyjne, zadeklarowane przez sam rząd. Oznacza to, że nadal większy posłuch rząd ma u sprzedawców węgla i w spółkach energetycznych niż u finalnych konsumentów energii.

Prezes Instratu przypomina również, że w ostatnim czasie władze hamowały rozwój odnawialnych źródeł energii. Mowa przede wszystkim o ustawie wiatrakowej, która zablokowała stawianie lądowych farm wiatrowych. Co więcej, rząd zwleka z jej nowelizacją, choć jest ona zawarta w zatwierdzonym już Krajowym Planie Odbudowy. Poza tym w obecnym roku weszły w życie nowe zasady rozliczania energii z fotowoltaiki, które uczyniły ją znacznie mniej opłacalną. To zaś może zatrzymać trwający do niedawna boom na panele PV.

Zrób to sam

Oszczędzać energię możemy jednak sami, nawet bez rządowych regulacji. Forum Energii opublikowało poradnik „Jak obniżyć rachunki za energię przed najbliższą zimą?”. Zgodne z jego założeniami samodzielne usprawnienia mogłyby zmniejszyć zapotrzebowanie na ciepło finalne w przypadku pojedynczego domu o 36-60 proc. Wiele z tych rozwiązań jest bezkosztowych. Mowa chociażby o odpowiednim wietrzeniu pomieszczeń – czyli szybkim, intensywnym i z zakręconymi termostatami. Warto też odsłaniać okna w słoneczne dni i zasłaniać w pochmurne. Należy też odsłonić grzejniki i oddalić od nich najbliższe wyposażenie o co najmniej 20 cm.

Inne z zawartych propozycji kosztują mniej niż tysiąc złotych. To np. montaż na grzejnikach urządzeń do automatycznej regulacji temperatury. W pokoju dziennym nie powinna ona przekraczać 21 stopni Celsjusza, a w sypialni 17-19 stopni. Warto też przeprowadzić kontrolę stanu instalacji grzewczej, wraz z jej oczyszczeniem, ewentualnym odpowietrzeniem i naprawą nieszczelnych połączeń. Przyda się również montaż ekranów zagrzejnikowych, które odbijają ciepło skierowane w stronę ścian, których koszt to ledwie 5 zł za metr. 10 zł za metr kosztuje natomiast materiał izolacyjny do obłożenia rur instalacji ­grzewczej.

Oszczędzać prąd można natomiast dzięki wymianie żarówek na nowe typy LED-ów, pamiętając też o wyłączaniu urządzeń, zamiast utrzymywania ich w trybie czuwania. Warto ponieść te koszty i zakorzenić w sobie odpowiednie nawyki, gdyż z ich efektów korzystać będzie można także podczas kolejnych okresów grzewczych. Zwłaszcza że czasy taniej energii bezpowrotnie się kończą, a na to, że rząd pomyśli o tym palącym problemie za nas, nie bardzo mamy co liczyć.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Energetyczny wampir Europy