Oby

Parę tygodni temu napisałam, że krzepiącą okazją optymizmu życiowego dla seniorów mogą być jubileusze rówieśników.

13.09.2011

Czyta się kilka minut

Miałam na myśli zbliżający się właśnie (teraz już przeżyty) wieczór przyjaciół świętujących w Krakowie osiemdziesięciolecie urodzin Krzysztofa Kozłowskiego, przez pół wieku redaktora "Tygodnika Powszechnego", od przeszło dwudziestu lat czynnego także w polityce, w budowaniu Polski po przełomie 1989 r. Opuszczaliśmy "Mangghę" z upominkiem w postaci książki "Obywatel K.K. Krzysztofa Kozłowskiego zamyślenia nad Polską", wydanej przez fundację "Świat ma sens". Ale było jeszcze coś ważnego: dziesięciominutowe słowo jubilata na koniec naszych mów i programów artystycznych. Dla mnie i na pewno dla wielu najważniejsze. Bo Krzysztof był i pozostaje Krzysztofem Milczącym. To jego klucz do wszystkiego, co robił. Nigdy nie "gadał", a tak wiele słuchał. Zabierał głos dopiero u końca dyskusji i wtedy nie było wątpliwości, co ma na myśli.

W sobotę, na własnej uroczystości, opowiedział nam o swojej rozmowie z księdzem Tischnerem, w której zadał mu pytanie o katalog "wartości chrześcijańskich", o termin tak namiętnie przywoływany przez wielu polityków. "Jest to Kazanie na Górze i Osiem Błogosławieństw" - powiedział wtedy ksiądz Józek. I Jubilat stwierdził wtedy: jeśli tak, to relacje człowieka do Boga wyznacza błogosławieństwo dla czyniących pokój. Wizja, która - to już sobie każdy ze słuchających mógł dopowiedzieć - jak może żadna inna mało obecna jest w naszym życiu publicznym, pono tak nasyconym ideowością i słowami z katalogu najwznioślejszych.

Dla mnie to właśnie była ta "jubileuszowa pociecha", na którą liczyłam. Dziś myślę o niej w jednym przede wszystkim kontekście. Z nadzieją, aby wszystkie nasze dobre myśli płynęły w najbliższym czasie w stronę Druskiennik, gdzie rozpoczęły się rozmowy o problemach mniejszości polskiej na Litwie. O problemach tych zdążyliśmy już wyprodukować wiele słów niebacznych i destrukcyjnych, nierokujących żadnej nadziei na dobre. A nabrzmiały konflikt nie jest sprawą lokalną, choć na mapie Europy unijnej zdaje się zajmować skromne terytorium. Jestem głęboko przekonana, że to jeden z testów na tę Europę wspólnych korzeni i wspólnej kultury przeszłości, które decydować będą o jej przyszłości, teraz stanowiącej raczej wezwanie niż powód do chlubienia się rezultatami. Dlatego to dobra wola, mądrość i najgłębiej chrześcijański nakaz "czynienia pokoju" winien być obecny w małych Druskiennikach. Ciągle nie wierzę w pesymizm rysowany przez najbardziej zatroskanych (jak np. Maja Narbutt w sobotniej "Rzeczpospolitej"). Ciągle mam nadzieję. Oby.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011