Obiecaliśmy

Pytanie oideę powstającej wWarszawie Świątyni Opatrzności Bożej prowadzi nas prosto ku pytaniu oprzyszłościową wizję dla Kościoła wPolsce. Niezależnie jednak od idei, ten kościół trzeba zbudować.

14.04.2007

Czyta się kilka minut

Projekt Świątyni Opatrzności Bożej (w przekroju) autorstwa pracowni Szymborski-Szymborski /
Projekt Świątyni Opatrzności Bożej (w przekroju) autorstwa pracowni Szymborski-Szymborski /

Na zdjęciach plac budowy nie przedstawia się atrakcyjnie. Jeszcze niczego nie zapowiada. Jest chaosem i bałaganem, a równocześnie brak mu dynamiki, wróżącej, że zmiany będą szły szybko i że warto patrzeć, jak wyłania się kształt oczekiwany. Plac budowy zdaje się nie zmieniać od miesięcy, ba, od roku może? I to właśnie martwi i uwiera.

Bo to przecież nasza wspólna sprawa. Wszystkich, bez wyjątku. Nie warszawska, nie dzielnicowa, nie wielkomiejska. Nie wyznaniowa także. Nasza, polska. Obiecaliśmy Panu Bogu dziękczynną świątynię, wotum za dar ojczyzny.

Pierwszy raz było to jeszcze przed rozbiorami. Podzięka za Konstytucję 3 Maja i za zryw ku odrodzeniu. Okazało się, że od razu zabrakło nam czasu. Klęska rozbiorów: przyszło czekać sto kilkadziesiąt lat. Zaraz po roku 1918 wolna Polska przypomniała sobie, że teraz tym bardziej jest za co dziękować. Powtórzyliśmy obietnicę (żyją jeszcze nieliczni, co to pamiętają). Jak to mogło być, że znowu nie starczyło czasu? Czy kilkanaście lat to nie dosyć? To już sama pamiętam: kiedy po wrześniu 1939 rozpostarła się nad nami noc podwójnej okupacji, byli tacy, co mówili: to ostrzeżenie. Nie igra się własnym słowem, dawanym Bogu jak pusta skorupa. Na progu Trzeciej Rzeczypospolitej trzeci raz nastąpiło uroczyste przyrzekanie.

Dopiero co zaczęliśmy osiemnasty rok naszej znów odzyskanej suwerenności. Budowa Świątyni Opa­-

trzności nie doszła jeszcze nawet do stanu, w którym surowe mury nakryje dach. A w świadomości publicznej ten rozbabrany plac robót nie istnieje. Kto się martwi, niecierpliwi, stawia znaki zapytania, przynagla, obiecuje choć trochę pocieszające perspektywy? Czy to jest w ogóle temat medialny? Temat na reportaże, wywiady, dyskusje? A co najważniejsze i najbardziej żenujące: ustaje ofiarność ludzka, zapewniająca doprowadzenie przedsięwzięcia do końca. Za to perspektywy rosnących kosztów stają się coraz dotkliwsze.

Fakt: aż nazbyt wiele przyczyniło się do społecznego zniechęcenia. Może warto było w porę zastanowić się, czy wotum narodu nie może być budowany tak starannie i efektywnie, Licheń, a potem sanktuarium łagiewnickie? Ale skoro zdecydowano się na wznoszenie świątyni w Warszawie, na pewno nie najszczęśliwsze były wszystkie kolejne zawirowania z konkursem na projekt architektoniczny i odrzuceniem zwycięskiej koncepcji prof. Burzyńskiego. To samo dotyczy inicjatyw niekoniecznie tylko duszpasterskich, wzbogacających wybrany projekt o niekoniecznie wyraziste inicjatywy. Może to dlatego nie wytworzyło się żadne ciśnienie takiej wspólnej potrzeby, która ludzi zespala i gromadzi dokoła oczekiwanej realizacji? Dotąd nie znamy odpowiedzi, co tu właściwie będzie się działo, co będzie najważniejsze, niezastąpione? Może już powinna się tu odbyć niejedna uroczystość, która zbierałaby ludzi z całego miasta, ba, spoza stolicy, także i przyjezdnych, także i rodaków z daleka? Tak żeby odchodzili z przekonaniem, że właśnie tutaj będzie sens zbierać się odtąd i przeżywać wdzięczność i wspólnotę, tak potrzebne, gdy planuje się przyszłość?

Pozostańmy chwilę przy tej refleksji. Pytanie o duszpasterską ideę Świątyni Opatrzności powstającej w Warszawie prowadzi nas prosto ku pytaniu o przyszłościową wizję dla Kościoła w Polsce. W Polsce - dodajmy, skoro czas nas coraz bardziej wyprzedza - która weszła do Unii Europejskiej i chce w niej czegoś ważnego dokonać. Tak się składa, że bardzo wiele z duszpasterskiej misji przeniesionej przez Kościół z czasu PRL na czas transformacji, już znalazło swoje miejsca i kształty realizacji. Idea solidarności na różne sposoby drążona jest i realizowana w Kościele gdańskim (prekursorze, na przykład, wciąż niedocenianej Karty Powinności). Młodzież ma swoje centrum na Polach Lednickich. Wieś pielgrzymkowa (wraz z duszpasterstwem pomagającym wychodzić z nałogów) skupia się w Licheniu. Najbardziej dyskusyjną, niestety, wizję Polaka-katolika ze wszystkimi jej konsekwencjami uparcie kontynuuje "imperium toruńskie". Łagiewniki otwierają wciąż pogłębianą Janapawłową wizję Bożego Miłosierdzia jako odpowiedzi dla świata na dziś i na jutro, i stanowić mogą nadzieję także dla tych kręgów chrześcijaństwa zachodniego, które dziś szukają w Ewangelii nowych odpowiedzi na ludzki niepokój i próby, jakie cywilizacja jutra stawia przed wiarą. Wreszcie, by wrócić do samej Warszawy, centrum wyższej kultury ma już ośrodek w postaci kościoła środowisk twórczych na Placu Zwycięstwa, a wyższe uczelnie pewnie nie zechciałyby wyrzec się pięknej tradycji kościoła świętej Anny. Kościół Opatrzności musi więc znaleźć własną odpowiedź na duchowe potrzeby Polaków. Jest o czym rozmawiać. I wydaje się, że nie można tego odkładać.

Bo coraz mniej wskazuje na to, byśmy byli zakłopotani obecną sytuacją (o niepokoju nie mówiąc). To coś jak aura cichej nadziei, że samo się zrobi albo że odchodzący na emeryturę dawny pasterz archidiecezji zadba o wszystko, co trzeba. Czy kard. Glemp zdoła przemóc naszą bierność, i z jakim skutkiem, to jakby nie stanowiło w ogóle problemu. Tak jak i pytanie, czy kościół wyrastający w takim osamotnieniu, nawet finansowany coraz hojniej (i przy użyciu legislacyjnych kruczków) z oficjalnych funduszy, na pewno będzie wotum naszej wspólnej obietnicy złożonej Panu Bogu...

Obiecaliśmy. Tego nie można odwołać. Ani faktu, że wolność ojczyzny, z jakimikolwiek zajadłymi konfliktami byłaby związana, jest dobrem ponad wszelką wątpliwość. Ani faktu, że od początku do dzisiaj obietnica wybudowania świątyni to obietnica, iż będzie to miejsce, w którym na pewno czczony będzie Bóg, choćby gdzie indziej ludzie coraz częściej stwierdzali, że potrafią bez Niego się obejść.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007