Dzieje wielkiego dzieła

Oto finał imponującego przedsięwzięcia, niestety nie do końca wypełniający założenia jego twórcy. Finał, na który czekaliśmy długo; minęło bowiem dokładnie czterdzieści lat, odkąd latem 1966 roku drukarnię Domu Słowa Polskiego w Warszawie opuścił pięciotysięczny nakład pierwszego tomu dwujęzycznej "Antologii poezji francuskiej ułożonej przez Jerzego Lisowskiego.
 /
/

To dzieło od początku budziło podziw: przemyślaną koncepcją, doborem tłumaczy, treściwymi notami o autorach, które nosiły piętno indywidualnego stylu redaktora, no i pięknym opracowaniem graficznym Jerzego Jaworowskiego. We wstępie Lisowski tłumaczył swoje założenia: że szkicując plan całości, postanowił zrazu postępować tak, jakby układał "normalną antologię francuską dla francuskiego czytelnika", później zaś dopiero uwzględnić jej polskie przeznaczenie; że chciał przede wszystkim stworzyć książkę ciekawą; że starał się unikać wierszy martwych językowo lub poetycko, chyba że wiersz martwy w oryginale "buja na skrzydłach tłumacza", jak w przypadku "Pucelle d'Orleans" Voltaire'a spolszczonej przez Mickiewicza.

Co się tyczy tłumaczy - antologia prezentująca poezję francuską stała się zarazem odbiciem historii odbioru tej poezji w Polsce. Od Rafała Leszczyńskiego, który na początku XVII wieku przenosił w nasz język "Iudith" Guillaume du Bartasa, poprzez Morsztyna, Trembeckiego, Mickiewicza, Norwida, Syrokomlę, Langego, Miriama, Porębowicza, Staffa i Boya (Villon!) po poetów współczesnych, często zapraszanych specjalnie do współpracy. Jak w przypadku Wisławy Szymborskiej, która już w tomie pierwszym objawiła się jako tłumaczka Joachima du Bellay, du Bartasa czy - zwłaszcza! - hugenockiego epika Agrippy d'Aubigné.

Tom pierwszy liczył blisko 640 stron i obejmował sześć stuleci, od powstałej w IX wieku "francuskiej Bogurodzicy", czyli anonimowej "Sekwencji o św. Eulalii", do wspomnianego Agrippy d'Aubigné (1551-1630). Tom drugi, od Malherbe'a (1555-1628), który poezję francuską "raz na zawsze zaraził manią doskonałości", po zgilotynowanego w 1794 roku w wieku 32 lat Chéniera ("nikt wtedy nie wiedział, że spadła głowa największego żyjącego poety Francji"), o 150 stron grubszy, wydano po czterech latach. A potem nastąpiła dłuuuga przerwa, i dopiero w roku 2000 pojawił się tom trzeci.

"Wiernym czytelnikom mojej antologii - pisał wtedy Lisowski - należą się jakieś słowa wyjaśnienia: prawie trzydziestoletni odstęp czasu pomiędzy tomem drugim a trzecim nie ma precedensu w światowym ruchu wydawniczym... Przez parę lat, po wydaniu drugiego tomu, nie mogłem się uporać z redakcją trzeciego. Trzeba się było przekopać przez niezliczoną ilość XIX-wiecznych przekładów Wiktora Hugo, Lamartine'a, Musseta i innych. Trwało to długo, wydawnictwo nie spodziewając się większych zysków po tej pozycji nie piliło... Potem przyszedł stan wojenny, stupor uniemożliwiający wszelką pracę, choć czasu wolnego było aż nadto. Gdy wreszcie się uporałem i ze stanem wojennym, i z własnym lenistwem, rozpoczął się u nas nieznany dotąd na tę skalę kryzys wydawniczy i gotowy już trzeci tom przeleżał w wydawnictwie bez mała dwanaście lat"...

Tom - liczący już osiemset stron! - obejmował wiersze romantyków, parnasistów i symbolistów po Germaina Nouveau (1851-1920), który "na zawsze pozostał w cieniu swych wielkich przyjaciół, Verlaine'a i Rimbauda". Genialny młokos Rimbaud rozpoczyna właśnie tom czwarty. Tom, choć niedokończony, i tak ze wszystkich najgrubszy.

***

Jerzy Lisowski - urodzony w 1928 roku syn Francuzki i Polaka, człowiek dwóch kultur i dwóch języków, tłumacz Gombrowicza, Schulza, Iwaszkiewicza, Stryjkowskiego, Andrzejewskiego, Mrożka, Różewicza i Konwickiego na francuski, a Musseta, Sartre'a, Malraux, Geneta, Ionesco, Michaux i Cabanisa na polski, eseista i redaktor "Twórczości", od śmierci Iwaszkiewicza kierujący pismem - zmarł 11 września 2004 roku. Mimo choroby do końca pracował nad "Antologią".

Zarys tomu czwartego ulegał z latami zmianom. W notatce sporządzonej prawdopodobnie w latach 80., a przytoczonej przez Henryka Citkę w nocie wydawniczej, Lisowski pisał: "Jak zmieniła się moja percepcja tego tomu dziś, po dwudziestu latach od pierwszego szkicu. Wielkie bloki pozostają niezmienione - Rimbaud, Apollinaire. Kłopoty z rozbuchaniem, jak z Wiktorem Hugo w III tomie, z Claudelem, Péguy, Saint-John Persem, Raymondem Rousselem. Zdecydowane osłabienie symbolizmu belgijskiego, który niegdyś wydawał mi się wciąż żywy i ważny... Zwiędły mi trochę moje osobiste miłości - Francis Jammes, Paul Fort. Wyrósł w międzyczasie prawie nieznany mi przedtem Victor Segalen, Norge. Pozycję swoją utrzymują wciąż Ponge, Supervielle, Michaux; słabnie mi Jouve, Audiberti i Aragon. Surrealizm ważniejszy jako zjawisko obyczajowe niż literackie...".

Spośród wymienionych wyżej twórców w antologii nie znalazł się ostatecznie surrealista Roussel, znany u nas z powieści "Locus Solus", podobnie zresztą jak kilkunastu innych poetów, których antologista pragnął w niej umieścić. Mamy bowiem do czynienia, jak już wspomniałem, z dziełem niedopełnionym. Najboleśniejszy brak to nieobecność not o autorach - zwięzłych, często przewrotnych, charakteryzujących pisarza w paru zdaniach, za pomocą trafnie dobranej anegdoty. Do tego tomu Jerzy Lisowski zdążył sporządzić jedynie cztery takie noty; we wszystkich pobrzmiewa ton osobisty.

Francis Jammes (1868-1938), autor mocno religijnych wierszy, ukazuje nam się od niespodziewanej strony w świadectwie Blaise Cendrarsa: oto pozujący na św. Franciszka poeta zaskoczony zostaje na... wybieraniu jajek z gniazd ptasich i ich wypijaniu. O innym chrześcijaninie Charlesie Péguy (1873-1914) czytamy, że "był żarliwym socjalistą, a jednocześnie człowiekiem głęboko wierzącym, w obu tych wiarach ocierając się o herezję, a w każdym razie nigdy nie hołdując »poprawności politycznej«". Przekładając dwa wiersze Szwajcara Charlesa-Ferdinanda Ramuza (1878-1947), znanego u nas jako prozaik ("Pastwisko na Derborence"), Lisowski spłaca dług za jego "Antologię poezji francuskiej" ("była dla mnie w latach 40. ubiegłego wieku pierwszą inicjacją w bogactwo i piękno tej poezji"). A w przypomnieniu (również własnym przekładem) przedwcześnie zgasłej nadziei francuskiej poezji, jaką był prowincjonalny nauczyciel René Guy Cadou (1920-1951), też wyczuwa się emocjonalną, prywatną nutę.

Rimbaud, Verhaeren, Moréas, Laforgue, Saint-Paul-Roux, Claudel, Valéry, Jarry, Péguy, Jacob, Oscar V. Milosz, Apollinaire, Supervielle, Cendrars, Saint-John Perse, Cocteau, Reverdy, Eluard, Tzara, Soupault, Michaux, Ponge, Desnos, Prévert, Queneau, Tardieu, Char, Guillevic, Bonnefoy, Jaccottet... Także francuskojęzyczni przedstawiciele "murzyńskości": Aimé Césaire z Martyniki i Léopold Sédar Senghor z Senegalu. Także pieśniarz Brassens (w przekładach Przybory i Młynarskiego) - i wielu innych. A tytułowe "nasze dni"? Znacznie się już od nas oddaliły; ostatni w antologii to roczniki 1930 (Michel Deguy, Bernard Noel) i 1932 (Jacques Roubaud), niewiele młodsi od antologisty.

Lista zaś tłumaczy stanowi refleks historii naszej XX-wiecznej poezji i jej fascynacji Francją: od Miriama, Antoniego Langego i Bronisławy Ostrowskiej, poprzez Skamandrytów - Tuwima, Słonimskiego, Iwaszkiewicza, awangardzistę Ważyka, Miłosza, Hertza, Międzyrzeckiego, Bieńkowskiego, Julię Hartwig i Herberta, po urodzonego jak Jerzy Lisowski we Francji Edwarda Stachurę. Ta fascynacja zdaje się należeć do przeszłości, w ostatnich dekadach miejsce Francuzów zajęli Anglosasi. Ale... Autorem części przekładów z Victora Segalena (1878-1919), o którym Lisowski w cytowanej nocie pisze jako o swoim późnym odkryciu, jest w antologii Tomasz Różycki, jeden z najzdolniejszych naszych poetów młodego pokolenia. Tenże Różycki przełożył niedawno słynny poemat Mallarmégo "Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku". Więc może nić nie została przerwana? (Czytelnik, Warszawa 2006, ss. 832.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006