Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odpowiedź zależy od tego, czy przyjmujemy perspektywę europejską, czy regionalno-narodową. Zacznijmy od tej pierwszej. Europejczycy bez wątpienia wolą Obamę od McCaina i generalnie patrzą na kandydata Demokratów jak na gwiazdę rocka. To prawda, że Obama jest kandydatem wyjątkowym, charyzmatycznym, wybitnie inteligentnym, no i oczywiście innym, bo niebiałym. Trudno o większy kontrast z George’em W. Bushem, najbardziej niepopularnym prezydentem USA od II wojny światowej.
Ale europejska lewica, która uważa Obamę za współwyznawcę, może się przeliczyć. W sferze gospodarczej Obama lokuje się ideologicznie "na prawo" od brytyjskiej partii konserwatywnej (o PiS i PO nie wspominając), a w polityce zagranicznej jest mu bliżej do nielubianego Busha niż np. do Gerharda Schrödera.
Obama zmieni jednak sporo w polityce zagranicznej USA. Przede wszystkim nie Irak, lecz Afganistan stanie się głównym przedsięwzięciem w nowej polityce zagranicznej. Obama wycofa jednostki bojowe z Iraku, a wprowadzi więcej wojsk do Afganistanu. Skończy też z bojkotem dyplomatycznym Iranu i Korei Północnej. Skutki tych posunięć nie będą bez znaczenia dla Europy i Polski.
W przeciwieństwie do wojny w Iraku, Europejczycy wsparli wojnę w Afganistanie. Kłótnia wokół Iraku osłabiła transatlantycką solidarność w Afganistanie i stała się dla niektórych państw pretekstem do "odpuszczenia" tego kraju. Bez wątpienia żądanie powrotu do transatlantyckiej solidarności w Afganistanie będzie pierwszym i głównym postulatem Obamy wobec Europy. Od odpowiedzi państw UE będzie zależeć atmosfera w stosunkach transatlantyckich w ciągu najbliższych czterech, a może nawet ośmiu lat. Teoretycznie Polska powinna być w dobrej pozycji w tym nowym kontekście. Polski wkład w stabilizację Afganistanu jest jednym z najpoważniejszych w UE. Poza tym, jako jeden z nielicznych krajów, Polska nie ustanowiła ograniczeń w użyciu swych wojsk. Niestety jak dotąd polski wkład jest rzadko zauważany. Pisząc o najpoważniejszych sojusznikach USA w Afganistanie, media wymieniają Kanadyjczyków, Brytyjczyków, Holendrów i Francuzów.
Jeśli chodzi o perspektywę regionalno-narodową, Obama nie jest idealnym wyborem dla Polski. Wprawdzie podobnie jak McCain opowiedział się, po pewnym czasie, po stronie Gruzji podczas wojny z Rosją i popiera członkostwo jej i Ukrainy w NATO. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Obama zajął takie stanowisko nie z przekonania, lecz ze względów wyborczych. W swej pierwszej reakcji wzywał obie strony do umiaru i unikał jednoznacznego wsparcia Tbilisi; z czasem zmienił stanowisko i zaczął przebijać się z McCainem w grożeniu Rosji sankcjami. Ale w późniejszych wywiadach dał do zrozumienia, że jest przeciw izolowaniu Rosji, której wsparcia potrzebuje w polityce wobec Iranu, Korei Północnej i Afganistanu. Prawdopodobieństwo, że Obama postawiłby się Rosji w imieniu państw Europy Wschodniej, jest mniejsze niż w przypadku McCaina. W przeciwieństwie do McCaina, Obama nie jest też entuzjastą umieszczania tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.
Jaką politykę powinna prowadzić Warszawa wobec prezydenta Obamy? W relacjach z Europą jego doradcy mają skłonność do uwzględniania trzech największych państw UE (Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec) i niezbyt przejmują się Unią jako całością. W dodatku Obama raczej nie jest naturalnym sojusznikiem Warszawy w naszym sąsiedztwie wschodnim.
Ale Warszawa nie jest bez atutów. Polska może okazać się cenniejszym sojusznikiem w Afganistanie niż np. Niemcy. Jest prawdopodobne, że apel Obamy o pomoc w Afganistanie pozostanie bez odpowiedzi w Berlinie czy Madrycie.
W tej sytuacji pozytywna i poważna odpowiedź z Polski na pewno zostałaby zauważona, choć należy zadbać o to, by nadać temu odpowiedni rozgłos. Doradcy Obamy ds. europejskich, jak Ivo Daadler czy Philip Gordon, to twardzi realiści. Dotąd podpowiadali Obamie, że pomocy w Afganistanie jest mu w stanie udzielić tylko wielka europejska trójka. Zwiększając znacząco swój udział w Afganistanie, Polska może złamać ten sposób myślenia. Ale nie powinniśmy robić tego za nic. Polska ma też swoje interesy - i ludzie Obamy powinni to usłyszeć.
Dr MARCIN ZABOROWSKI jest analitykiem w Instytucie Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej w Paryżu. Autor pracy "Bush’s legacy and America’s next foreign Policy".