O Parmenidesie

Cofam się teraz o dwa pokolenia od Sokratesa - do Parmenidesa z Elei. Wolałbym, prawdę mówiąc, nie wspominać o nim wcale, bo tylu ludzi znacznie ode mnie uczeńszych miało kłopoty z rozumieniem właściwego sensu i spierało się o sens tych kilkudziesięciu zdań, jakie ocalały z heksametrem pisanego poematu, gdzie Parmenides metafizykę swoją objawił. Nie wspominać jednak o nim niepodobna.

08.02.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

On to był bowiem siłaczem, który w ruch wprawił wielki strumień myśli europejskiej, trwający nie tylko przez tysiąc lat, jakie od jego czasu do końca akademii ateńskiej zbiegły, ale trwający i potem przez wieki w filozofii i teologii chrześcijańskiej, ale także niechrześcijańskiej, aż do naszych dni. A strumień ów to rozmyślanie o tym Jednym, które się skrywa za wielością naszego świata doświadczenia.

Cytaty i wzmianki o tej metafizyce, bardzo dla nas ciemnej, są w starożytnych tekstach dość liczne. Mamy także dialog platoński “Parmenides", gdzie ten filozof, już starszy pan, dyskutuje w Atenach z uczniem swoim Zenonem, o pokolenie młodszym i z Sokratesem - dwudziestolatkiem, sprawę Jednego i wielu, sprawę tego, co ogólne i pojedyncze. Z czysto chronologicznego punktu widzenia spotkanie takie i debata są możliwe, ale historycy nie sądzą, by naprawdę miały miejsce. Dialog Platona jest zawrotnie niepokojący i wpędza czytelnika w tyle tropów i zasadzek, że streścić go prawie nie sposób, ale też nie jest to tutaj niezbędne.

Otóż z poematu Parmenidesa dowiadujemy się, że panny jakieś, córki słońca, zawiozły go przed oblicze bogini, która go łaskawie przyjęła i wyjaśniła różnicę między prawdą i mniemaniami śmiertelnych, a te mniemania to to, co się wydaje, a prawdy w tym nie ma. Parmenidesowi chodzi o odróżnianie tego, co jest, prawdziwie jest, od tego, co tylko się być wydaje. Otóż to, co jest, nie może nie być, jest konieczne. Zarzucano nieraz Parmenidesowi, że myli egzystencjalny sens słowa “jest" (jak w wyrażeniu “Bóg jest", tj. istnieje) z sensem tego słowa jako łącznika (jak w wyrażeniu “miód jest słodki"). Może, ale nie jest to ważne w rozumieniu jego metafizyki. Parmenides mówi “jest" bez podmiotu, chodzi mu jednak o to, że “być" - w fundamentalnym sensie - to tyle, co w żadnym sensie nie móc nie być. To, co prawdziwie jest, jest koniecznością i nie możemy tego “jest" uchwycić spostrzeżeniem zmysłowym, to tylko dla Rozumu jest dostępne. Otóż Rozum nie może pojąć nie-bytu, tego, czego nie ma. Jednakże, to, co postrzegamy zmysłami, raz jest, raz nie jest; rzeczy są, a potem znikają, a niepodobna powiedzieć, że coś zarazem jest i nie jest, niepodobna dopuścić sprzeczności. Ale to, co prawdziwie jest, nie może być stworzone, bo to by znaczyło, że coś z niczego powstaje, a to niemożliwe; nie może też zginąć, jest całkowite, niezmienne, bez początku i końca. Nie można też o tym powiedzieć, że “było" albo “będzie", bo jest po prostu, poza czasem, bez czasu. W pewnym miejscu Parmenides robi porównanie tego Jednego, tego Bytu, do kuli, ale to chyba niezręczna analogia, bo być w tym absolutnym znaczeniu to również być bezprzestrzennym; chodzi zapewne o to, że Byt jest w sobie pełny, zamknięty, jednorodny, zawsze taki sam, w którymkolwiek kierunku jego bycie rozważamy. Wydaje się, że nie tylko ów Byt, znieruchomiały w swojej tożsamości wiecznej, może być Rozumowi jedynie dostępny, nie zaś postrzeżeniom, ale ponadto, że jest on także jedyną realnością, jaką Rozum dosięga: myśl, co Byt chwyta i sam ów Byt są tak sprzęgnięte, że są niejako tym samym. I chociaż świat doświadczenia, przedmioty zmysłów, są to nazwy tylko, to jednak Parmenides dopuszcza się uwag na tematy kosmogoniczne, co być może, jak nieraz zauważali komentatorzy, nie jest w zgodzie z jego metafizyką, skąd rozważania o tym, co się tylko wydaje, powinny być usunięte.

Jednakowoż znaczenie Parmenidesa w losach myśli europejskiej nie polega na kilku mało jasnych zdaniach o sprawach astronomii, lecz na tej próbie, desperackiej może, powiedzenia czegoś, co prawdopodobnie nie może być powiedziane, mianowicie powiedzenia, co to jest “być" w odróżnieniu od “wydawać się", być po prostu, bez żadnej restrykcji, bez kwalifikacji. Byt ani pomniejszyć się nie może ani rosnąć, jest też nieuleczalnie ku sobie zwrócony. Nie ma jednak u Parmenidesa żadnej aluzji co do tego, że ów Byt jest Bogiem, nie ma w nim bowiem niczego osobowego, jest doskonałość, ale tylko na absolutnej, bezpiecznej niezmienności polegająca; podobnie jak starszy odeń znacznie, może nauczyciel jego, Ksenofanes z Kolonu, Parmenides porzucił całkiem tradycyjną mitologię, bogów Homera czy Hezjoda; on to właśnie, Ksenofanes, jest autorem sławnej uwagi, że gdyby woły, konie czy lwy umiały rysować, przedstawiałyby swoich bogów w postaciach wolich, końskich i lwich.

Pełna wersja wykładu w "papierowym" wydaniu numeru 6/2004 Tygodnika

---ramka 322628|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2004