Plasowanie bez baru

Tuż po zakończeniu działań wojennych środowisko muzyczne zabrało się do odbudowy życia kulturalnego.

01.11.2015

Czyta się kilka minut

Krzysztof Penderecki – w PWM od 1959 r. / Fot. Mariusz Makowski / FORUM
Krzysztof Penderecki – w PWM od 1959 r. / Fot. Mariusz Makowski / FORUM

Jedną z podjętych wówczas inicjatyw była idea utworzenia państwowego wydawnictwa, które zajęłoby się publikacją muzyki polskiej, zarówno dawnej, jak i tej najnowszej.


Już w pierwszych latach działalności PWM zarysowały się najważniejsze cele wydawnictwa, aktualne w większości do dziś. Sformułowano je podczas pierwszego posiedzenia Rady Wydawniczej PWM, w grudniu 1945 r.:

1. Popieranie polskiej twórczości muzycznej poprzez publikacje dzieł kompozytorów polskich oraz prac z dziedziny historii, teorii i etnografii muzycznej.
2. Propagandę (czyli promocję) muzyki polskiej w kraju i za granicą.
3. Stworzenie systemu wypożyczeń materiałów nutowych.
4. Działalność upowszechnieniową.
5. Wznowienie prac nad narodowym wydaniem dzieł Fryderyka Chopina.

Pierwsze lata

Tadeusz Ochlewski, twórca i pierwszy dyrektor wydawnictwa, dbał o przywrócenie do obiegu dawnej muzyki polskiej. Dzięki niemu wielu kompozytorów współczesnych sięgnęło po staropolskie melodie – by wspomnieć tu chociażby „Koncert gotycki” Andrzeja Panufnika (1952), dekadę późniejsze „Stabat Mater” Krzysztofa Pendereckiego (włączone następnie do jego „Pasji wg św. Łukasza”) i „Trzy utwory w dawnym stylu” Henryka Mikołaja Góreckiego (oba skomponowane w 1963 r.). Od samego początku Ochlewski organizował też koncerty kameralne, promujące utwory wydawane bądź przeznaczone do wydania. W samym roku 1950 podczas dziewięciu zorganizowanych koncertów wykonano dzieła lekko licząc 25 kompozytorów, od epoki renesansu i wczesnego baroku do współczesności.
Poza innymi dziedzinami swej bogatej działalności PWM odegrało niebagatelną rolę w promocji polskiej muzyki współczesnej. Już na początku swej działalności Ochlewski zaczął wydawać utwory najważniejszych powojennych polskich twórców: Grażyny Bacewicz, Romana Palestra, Witolda Lutosławskiego, Andrzeja Panufnika, później także Kazimierza Serockiego, Tadeusza Bairda, a w końcu – Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara i innych kojarzonych już z tzw. polską szkołą kompozytorską. O ile tych pierwszych znał jeszcze z czasów przedwojennych, okupacyjnych czy tużpowojennych, to można zapytać: jak decydował o wyborze najmłodszych twórców, wchodzących na scenę polskiej muzyki pod koniec lat 50.? Na pytanie to daje odpowiedź Mieczysław Tomaszewski:

„Tadeusz Ochlewski miał swój sposób na wyławianie nowych talentów i nowych, ciekawych utworów. On zresztą miał dobry kontakt z profesorami uczelni (…). Ochlewski często dopytywał profesorów właśnie, co ciekawego słychać, czy któryś z ich studentów napisał coś, co warto byłoby opublikować. Był on bowiem w ogóle wyczulony na to, co nowego dzieje się w muzyce polskiej. Na tej właśnie zasadzie zainteresował się Góreckim, a później też Pendereckim, kończącym studia – po śmierci Artura Malawskiego – u Stanisława Wiechowicza. A potem, od czasu jak Penderecki dostał trzy nagrody na konkursie Związku Kompozytorów Polskich, a Górecki skomponował I Symfonię »1959« i »Scontri«, zaczęliśmy wydawać wszystko to, co ciekawego pojawiało się na Warszawskiej Jesieni”.
Warto bowiem zaznaczyć, że relacje PWM ze Związkiem Kompozytorów Polskich (również świętującym w tym roku jubileusz 70-lecia istnienia) były od początku bardzo bliskie. Obie te instytucje tak samo rozumiały promocję polskiej muzyki i współdziałały ściśle w tym zakresie. Tak było podczas rządów Tadeusza Ochlewskiego i w latach, kiedy PWM kierował już Mieczysław Tomaszewski.

Wyjście w świat

Pisząc o muzyce polskiej XX wieku, podkreśla się zwykle znaczenie festiwalu Warszawska Jesień w promocji utworów naszych kompozytorów na Zachodzie. To właśnie prezentowane tam rewolucyjne wręcz kompozycje Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, a także Witolda Szalonka, Wojciecha Kilara i ich starszych kolegów – Kazimierza Serockiego, Tadeusza Bairda czy, last but not least, Witolda Lutosławskiego – przyczyniły się do niespotykanego wcześniej wzrostu zainteresowania muzyką polską w świecie. Nie należy jednak zapominać o tym, że w ślad za sukcesami na Warszawskiej Jesieni musiała pójść wytężona praca wydawcy, aby skutecznie działać na rzecz obecności polskich utworów na Zachodzie. W komunistycznej rzeczywistości nie było to proste i wymagało od dyrekcji PWM nie lada – nomen omen – zachodu. Sprawę udało się formalnie rozstrzygnąć dopiero w latach 70., co Mieczysław Tomaszewski wspomina tak:

„W latach siedemdziesiątych udało mi się w Ministerstwie Kultury wywalczyć zezwolenie na zawieranie z wydawcami ówczesnego Zachodu tak zwanych umów koedycyjnych. Była to sprawa kontrowersyjna – przynosiła korzyść muzyce polskiej, przy pozornej stracie dla wydawnictwa, którym kierowałem. Otóż, żyliśmy w systemie, w którym przebicie się z naszymi partyturami za granicę było, na dobrą sprawę, niemożliwe. PWM nie miało bowiem możliwości tak zwanego »plasowania« swoich utworów na estradach świata. U zachodnich wydawców odbywało się to najczęściej… przy barze, poprzez osobiste kontakty przedstawicieli wydawcy z wykonawcami; spełniali oni funkcje marketingowe – przez przekonanie dyrygenta czy solisty – prowadzące do wykonania. My tego nie byliśmy w stanie robić. Udało mi się więc przekonać Ministerstwo (ministrem był wtedy Józef Tejchma, a on miał otwartą głowę) do wspomnianych koedycji. Polegały one na podziale terytoriów działania: PWM pozostawało przedstawicielem danego utworu na kraje, które nazywaliśmy »demoludami«, a jakieś wydawnictwo zachodnie, wchodzące z nami w koedycję, przejmowało prawo (i obowiązek) do działania na kraje zachodnie. Ta sytuacja pozwoliła współczesnej muzyce polskiej wyjść na estrady świata. To była wielka sprawa”.


Rozwiązanie to pozwoliło w sposób realny promować polską muzykę w świecie. Dość wspomnieć, że to ono przyczyniło się m.in. do niebywałego sukcesu III Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego – dzięki współpracy z brytyjskim wydawcą Boosey & Hawkes. ©

Cytowane wypowiedzi prof. Mieczysława Tomaszewskiego pochodzą z mojej książki „Górecki. Portret w pamięci” (PWM, Kraków 2013). Korzystałam również z publikacji „70 lat Polskiego Wydawnictwa Muzycznego”, ukazującej się właśnie nakładem PWM z okazji jubileuszu wydawnictwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „PWM – Gramy czysto od 70 lat