O młodości inaczej

Na dowód swej niedojrzałości emerytalnej Gospodarz podał ostatnio nazwiska kilku aktywnych matuzalemów w niegdysiejszej polityce, od Europy po Azję.

10.09.2018

Czyta się kilka minut

Miała to być niejako oczywista oczywistość, że sam jest jeszcze wciąż młody, gibki i zdolny do wszelkich czynów. Nic nam do tego. Każdemu wolno mniemać na temat swoich sił i możliwości, co mu się podoba. Odnosimy jednak ponure wrażenie, że Gospodarz znalazł się albo pod wpływem sprzedawcy botoksu, bądź jakiegoś kapłana wiary w nieustającą młodość. Albo, takoż jest – tak jak i my – w stanie silnego pomieszania, dysonansu i wątpienia lecącego ku ostatecznemu zwątpieniu.

Nie ulega wątpliwości, że tego typu deklaracje czy wynurzenia zawsze są podejrzane, jak wszystkie próby rozpaczliwego czarowania rzeczywistości, by przywołać tu choćby frazę macochy Królewny Śnieżki, badającą poziom akceptacji poprzez przemawianie do lustra. Jego, Gospodarza, nawracające auto­gwarancje i wyznania o siłach niespożytych biorą się bezwzględnie z dręczącego go niechybnie problemu – prób znalezienia Genialnego Kontynuatora. To, jak wiemy, poza Koreą nikomu się nie udało. Jest jasne, że ktokolwiek zostanie przezeń wskazany, temu lutnia po Bekwarku zostanie rychło wyrwana, a owo pasowanie będzie na pewno podważane i lekceważone. Liczba nazwisk na tapecie – lista ta jest niby wciąż zawężana, ale i rozszerzana, jesteśmy tu w pełnej dezorientacji – wskazuje, że de facto nikt nie jest godzien. Morawiecki, Ziobro, Brudziński? Gdyby ich zeszyć w jedno, to i może, ale każdy z osobna? Żaden nie ma tej specyfiki, zdolności do osobliwego monologu, stosunku do pieniądza (w tym do własnej pensji), do zagranicy, obyczajowości, nowoczesności, kultury (w tym osobistej), słowem – do absolutnie czegokolwiek.

Żaden z nich – powtórzmy – nie jest w stanie dać oczekującym rzeszom czegokolwiek prócz fragmentu oderwanego od Ideału. Być może jesteśmy naiwni, ale twardo sądzimy, że nikomu z otoczenia Gospodarza nie będzie się dało napisać życiorysu aż tak od nowa, przypisać czynów oczekiwanych i nieoczekiwanych, heroizmu, zwycięstwa pod Cedynią czy – jak wiemy świetnie – dowolnych osiągnięć na polu humanistyki, językoznawstwa, przyrody, genetyki, astronomii i astronautyki – wszystko to, jak już wiemy z doświadczenia, da się łatwo zrobić, robi się, i ludzie w to raczej wierzą. Nie da się takoż sklonować owego mitycznego wyklęctwa, całkowicie niezbędnego do życia na stolcu, którym jest Prezesura Prezesa. Nikt – to oczywiste – nie może marzyć o podobnie masowo wyznawanej opinii o nieskalaniu, z racji – choćby – trybu życia. Nawet my, ludzie nieprzyjemnie szarzy, gdy definiujemy sobie domowo Gospodarza, w pierwszym odruchu, a złapaliśmy się na tym, myślimy: Asceta – choć jest to przecież skrajna bzdura i dowód naiwności, jakiegoś wręcz skretynienia pod wpływem ballad bądź pieśni dziadowskich. By skompletować braki wymienionego tu z nazwisk stada delfinów, warto też dodać, że nikt w Polsce tak jak Gospodarz nie obraca językiem, historią, ani nikt tak pięknie nie umie mówić o władzy totalnej, łamaniu praw wszelakich, przekonując tu wszystkich z sukcesem, że jest rasowym demokratą świata Zachodu. Nawiasem mówiąc, gdyby nie było to wszystko tak niepokojące, byłoby naprawdę śmieszne.

Rozumiemy zatem kłopot, w jakim znalazł się Gospodarz, i nie da się ukryć, że choć jest to jedyny kłopot, jaki ma, nie jest to sytuacja błaha. Może to bowiem być ów kij, który ma dwa – za przeproszeniem – końce. Przecież sam ów Gospodarz wsadził swemu ludowi do głów ten betonowy model, kazał go wykuć rzeszom na blachę i po wielokroć recytować na każdej akademii i w każdym publikatorze, przez każdego aplikującego do grona wyznawców. Pytanie, jak to odkręcić choć troszkę, by dało się mianować kogoś niedoskonałego? Doraźnym sposobem może być odsuwanie decyzji, obwieszczając gdzie się da: otom wciąż jest młody i krzepki. Jednak to nie rozwiąże bolesnego problemu schedy, po prostu lud uzna – jeżeli już tego nie zrobił – że Gospodarz będzie taki, po wieki wieków. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2018