O bohaterach

28.12.2020

Czyta się kilka minut

Dla Magdy Budzińskiej

Zaczyna się zawsze od obrazu. Nigdy od myśli, nigdy od idei. Jak zaczyna się od myśli albo idei, to potem trzeba się tego trzymać. Taka jest natura umysłu: dość trudno zdradza sam siebie, dość trudno myśli przeciw sobie. Obraz po prostu się zjawia. A po nim następne i następne. W odróżnieniu od myślenia, to nie wymaga żadnego wysiłku. A ja jestem leniem. Więc czekam, aż nadejdą obrazy. Najczęściej są to krajobrazy. Geografia w dość czystej postaci. Bez architektury, historii oraz ludzkiej obecności. Te rzeczy przychodzą później. Trudno jest opisywać czyste krajobrazy, bo przecież pisze się jednak, żeby ktoś to przeczytał. Z jakiegoś względu ludzie lubią czytać o sobie, czyli o ludziach. Nie do końca to rozumiem, ale idę na kompromis i zaludniam, zabudowuję, dodaję jakieś historyczne czy społeczne okoliczności.

Widzę krajobraz, wpuszczam do niego człowieka i patrzę, co zrobi. W powieści, którą teraz piszę, a Ty czytasz, jeden z bohaterów miał być ostatnim skurwysynem, ale już nie jest, ponieważ spotkał inne postacie. Nie wymyśliłem tych postaci. Zjawiły się jak pierwszy obraz: obraz leniwej, dzikiej rzeki, podmokłych brzegów i lekko falujących równin. Obraz, jaki zapamiętałem z dzieciństwa, i jest to dla mnie pejzaż wewnętrzny i fundamentalny. I kolejne postacie wyszły z niego już gotowe. Teraz przyglądam im się i czekam, co zrobią. Bo naprawdę nie wiem. Z rozdziału na rozdział czekam, co będzie dalej. Oczywiście, jak jest, powiedzmy, 20 czerwca 1941 roku, to mniej więcej wiadomo, że hitlerowcy zaraz pójdą na ruskich, ale co zrobią bohaterowie – nie wiadomo. Wiesz, ich potencjały uwalniają się stopniowo i trochę niezależnie od mojej woli. To jest najlepsze w pisaniu powieści: niewiadoma. Oczywiście, można by ich wszystkich wziąć za pysk i powiedzieć: ty robisz to, a ty tamto. Ale co to jest za radość? Żadna. To jest nuda, a przecież nie ma nic gorszego niż nudna praca w życiu. Tak więc bohaterowie hasają i dokazują, ja tylko spisuję ich słowa i czyny. Daję im wolność i mogą się świnić, oddawać cnocie, bohaterstwu albo tchórzostwu, ale zawsze mają wybór. I zawsze są szybsi od mojej wyobraźni. Wymyślam dla nich jakąś rzeczywistość, oni w nią wchodzą, a ja patrzę, co zrobią. I często robią rzeczy dla mnie zaskakujące. Tak jak ta para młodych ludzi, prawdopodobnie rodzeństwo. Groźba śmierci sprawia, że wchodzą ze sobą w bardzo bliskie relacje. Nie wiedziałem, że tak będzie, nie podejrzewałem nawet. Po prostu tak się stało, bo nie było innego wyjścia.

Ale tak jak Ci mówiłem, wszyscy są dziećmi krajobrazu. Wychodzą z niego. On ich kształtuje i jednocześnie przytłacza. Czasami ich niszczy. Bo jest starszy i większy od nich, i koniec końców zamknie się nad nimi, pochłonie ich. To jest oczywiście dość fatalistyczna wizja. Ale też niesie swoistą pociechę. Mianowicie taką, że jednak bierzemy udział w czymś, co ma większy sens niż my sami. Chociaż jest to sens okrutny. Po prostu zjawiamy się, robimy swoje i znikamy.

Wiesz, mnie chyba jednak ukształtowały westerny oglądane w dzieciństwie i młodości. Ten archetypiczny obraz, gdy zza horyzontu wyłania się maleńka figurka jeźdźca. Znikoma, prawie niedostrzegalna, w tumanie kurzu. Oczywiście westerny tamtych czasów to był taki amerykański ­socrealizm. Z tym zwalistym jak stodoła i pozbawionym krzty dramatyzmu, o tragizmie nawet nie wspominając, Johnem Wayne’em. Ale potem zjawił się Sam ­Peckinpah i western nabrał prawdziwie epickiej siły. No i pochle­biam sobie, że moi bohaterowie są chociaż trochę ­peckinpahowscy. Jest taka fenomenalna scena, u Clinta Eastwooda wprawdzie, w „Bez przebaczenia”, gdy łajdacki szeryf Hackman leży na podłodze, a równie albo jeszcze bardziej łajdacki bandyta Eastwood mierzy do niego z karabinu. Hackman mówi: „Nie zasłużyłem”. A Eastwood odpowiada: „Zasługi nie mają tu nic do rzeczy”. I oczywiście strzela.

Może tak powinno być z bohaterami? Że ich zasługi nie mają nic do rzeczy? I dając im życie, nie potrafimy przewidzieć ich losu? Ale może dajemy im wolność? Nie wiem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2021