Notatki pamięci

Na czym polega tajemnica pisarstwa rodzeństwa z Maisons-Laffitte, Marii i Józefa Czapskich? Może na tym, że oboje umieli odkryć przed czytelnikiem sekret książki czy człowieka, o których pisali. Że z taką serdeczną uwagą potrafili wmyślić się w życie drugiego, cierpliwie i rzetelnie odsłaniać drobiazgi składające się na codzienność, wycofując z pola widzenia swoje sądy i efektowne chwyty literackie. Nie idealizowali, nie szufladkowali.

02.08.2006

Czyta się kilka minut

Józef Czapski "Portret Marii Czapskiej, 1973 r. /
Józef Czapski "Portret Marii Czapskiej, 1973 r. /

Ich teksty to połączenie chłodnej narracji z żarliwością odkrywania. Ascetyczny przekaz prawdy o człowieku, bez roszczenia sobie prawa do bezwarunkowej racji. Czułość, ale nie egzaltowana. I przede wszystkim - wydobywanie dobra.

W powojennych szkicach zebranych teraz w tomie "Ostatnie odwiedziny" Maria Czapska (1894-1981) z dziecięcą ciekawością i przenikliwością mędrca powraca po latach do tych, których znała, wydobywając z dziesiątków mglistych wspomnień rysy twarzy, przedmioty codziennego użytku, stroje, dłonie, oczy, słowa. W każdym szkicu odsłania "dary" tych, co już odeszli. Te wspomnienia mają niezwykłą moc, ponieważ - jak pisze w "Pamiętnikach" przywoływany przez Czapską Wacław Lednicki - "tylko nasze wspomnienia są prawdziwe, realne, tylko pamięć nasza jest rękojmią niezniszczalności, wszystko inne jest widmem, iluzją...".

Razem z autorką wchodzimy za parawany pamięci i poznajemy świat wynajmowanych saloników Anieli Zagórskiej, w których - wśród biureczek, kruchych stolików zastawionych fotografiami i bibelotami - urządzała przyjęcia z herbatą i ptifurkami. Widzimy, jak zamyślonej Anieli ubranej w fałdzistą spódnicę i bluzkę z batyściku marszałek Piłsudski podaje białą różę na długiej łodydze, i jak Conrad powierza jej przekład swego dzieła, mówiąc: "Wiem, że to, co zrobisz, będzie dobre".

Tu znów zakonna cela Heleny Radlińskiej, która uczestnicząc w walce o szkołę polską w 1905 roku, na zebrania rodzicielskie chodziła w kapeluszu z piórami mającym zakryć jej bardzo młodą twarz. W więziennym wagonie wiozącym zesłańców na Syberię stworzyła nastrój prawie domowy, ratując ich przed złorzeczeniami i żalem. Dzięki jej wspomnieniom, skrzętnie zapisanym przez Czapską nietrwałym - a jednak trwałym - grafitem, poznajemy syberyjskie wyżyny, tajgi i noce kraju Kamczadalów, Ostiaków, Dołganów. Cechą Radlińskiej był szacunek dla różnic, a nie jedynie szukanie podobieństw, oraz... dyletantyzm, który rozumiała jako miłośnictwo, szerokość zainteresowań, w kontraście ze ścisłą specjalizacją. To właśnie w jej wezwaniu do utrwalenia wspomnień Czapska znalazła w nagłym błysku intuicji sens życia, ratunek w miesiąc po wybuchu wojny.

"Jego obcowanie z dziećmi miało zawsze coś intymnego..." - pisze Czapska o Januszu Korczaku. Ten świetny pisarz nie lubił swoich książek, "Dziecko salonu" - książka lat młodzieńczych Czapskiej - było mu obce. Takie chłodne oświadczenie stropiło odwiedzających go Marynię i Józia. "Niebieskie smutne oczy patrzyły, poprzez nas, w świat sobie tylko znajomy". Długo milczeli, nie wiedząc, czy już należy się pożegnać, gdy nagle Korczak zaprosił ich do odwiedzenia Domu Sierot, którym kierował... Później współpracownikom dziękował za to, że nie namawiają go do opuszczenia wychowanków. Nie skorzystał z ostatniej szansy przeżycia, choć jako lekarz mógł przydać się Niemcom. Poszedł razem z dziećmi. Dokąd? "Do słońca...".

"Czy Doktor mógł do końca - jak głosi legenda - zachować złudzenie wyjazdu na wieś? Czy zdołał im wmówić, że komory śmierci to łaźnie parowe, gdzie jest tylko trochę duszno? Czy im obiecywał, że przejdą razem do lepszego świata? Tego nikt wiedzieć nie będzie".

Wspominając Adama Czerniakowa, prezesa Judenratu w getcie warszawskim, Czapska pisze, że żaden sąd o nim nie może zostać wydany bez wczytania się w jego prowadzony aż do samobójczej śmierci "Dziennik", który odsłania zapis codziennych, upartych prób ratowania ludności żydowskiej stłoczonej za murami getta i skazanej na śmierć głodową. Notuje miejscowe pogromy, wypadki pobicia, urągania, których Czerniakow doznawał, gdy wychodził z opaską na ramieniu poza getto. "Ulicznicy polscy ciskają kamienie przez murki na Chłodnej... Często zadawałem sobie pytanie, czy Polska to jest Mickiewicz i Słowacki, czy też ten ulicznik". Nie ma tu komentarzy, skargi czy zdziwienia. Same fakty. Brak opału, odzieży, ośmioletnie dzieci jak żywe kościotrupy, rozmawiają jak dorośli. "Łzami zegarka nie nakręcisz", powtarza często Czerniakow za Dickensem. Niekiedy tylko pisze o tęsknocie za pekińczykiem Kikusiem i za synem Jankiem, który umarł gdzieś w Kirgizji... "Wielu ma do mnie pretensje, że urządzam zabawy dla dzieci, że uroczyście otwieram ogródki, że gra orkiestra etc. Przypominam sobie film: okręt tonie, a kapitan celem dodania ducha pasażerom każe grać orkiestrze jazzbandowej. Postanowiłem naśladować tego kapitana".

Wśród tych, których przywołuje pamięć Czapskiej, znajduje się Wacław Borowy, dyrektor Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, który po upadku Powstania Warszawskiego w piwnicach jej budynku zamurował najcenniejsze druki z XVI i XVII wieku i przez nieuwagę ekipy ratowniczej spędził noc w podziemiach gmachu. Jest tu też malarz Zygmunt Waliszewski, który potrafił być punktualny, choć nie znał się na tajnikach zegarka i kalendarza. Był bezradny w dziedzinie ortografii, ale kochał Szekspira, a historię malarstwa znał w detalach. Na wózku inwalidzkim udał się w szaloną podróż do matki, chcąc się z nią spotkać po kilkunastu latach, bo jej samotność nie dawała mu spokoju... "Co znaczy być wiernym twej pamięci?" - pytał Józef Czapski nad jego grobem. "To chyba znaczy, jak Ty... w pracy i w walce wyczerpać siły do ostatniego tchu...".

Pisząc o Stefanie Badenim, który "dawał harde odpowiedzi" w Mauthausen, oraz o cnotach pisarskich Hanny Malewskiej, Czapska zauważa, że ich pisarstwo charakteryzuje "chwalebny a rzadki wysiłek, określony przez Conrada jako dążenie »do wymierzania najwyższej sprawiedliwości widzialnemu światu przez wydobycie na jaw prawdy wielorakiej i jedynej«". Myślę, że taką cechę można przypisać również tekstom rodzeństwa Czapskich.

I może na tym polega też sens - i sekret - pisania? Może sens notowania w pamięci streszcza się w tym, co Joseph Conrad oddał w przedmowie do "Zwycięstwa": "Gdyby trąba sądu ostatecznego zagrzmiała nagle wśród powszedniego dnia, muzyk przy swoim pianinie nie przestałby grać sonaty Beethovena, a szewc trwałby do ostatka przy warsztacie, ożywiony niezmąconą wiarą w doniosłość swej pracy". Bo tak trzeba. Choć teksty rodzeństwa Czapskich zaginęły gdzieś pod gruzami kamienicy w czasie powstania warszawskiego, choć rękopis przekładu conradowskiej "Złotej Strzały", nad którym Aniela Zagórska pracowała podczas wojny, zginął w spustoszonym przez gestapo mieszkaniu... Choć gwasze, akwarele, rysunki, listy - owoc pracowitego życia Waliszewskiego - zniszczyła zawierucha wojny. Choć rękopisy uczonych i pisarzy oraz najcenniejsze starodruki dwa tygodnie po upadku Powstania spłonęły w gmachu biblioteki na Okólniku.

Wojciech Karpiński pisze o Marii Czapskiej: "przebyła szmat drogi, w czasie, w przestrzeni, w doświadczeniu historycznym, społecznym (...). Wobec klęsk, które spadały na Polaków w XX wieku, wobec przemocy wymierzonej ze stron wielu, potrzebną strategią była wiara w wartości niezniszczalne, było otwarcie się na świat, wsłuchanie w jego rytm, wiara w pascalowski porządek serca". Czapska w rozumny, a zatem krytyczny sposób była zakorzeniona w polskiej tradycji, co pozwoliło jej przetrwać niejedną klęskę. Jednocześnie wiedziała, że nikt nie jest samotną wyspą. "Kiedy morze odrywa cząstkę lądu, pokrzywdzona jest cała Europa... Śmierć każdego człowieka mnie samego zubaża, skoro przynależę do Rodzaju". Czapską dotykała każda śmierć, każda klęska. Wiedziała, że przynależy do Rodzaju.

Maria Czapska, "Ostatnie odwiedziny i inne szkice", opr. Paweł Kądziela. Zamiast przedmowy: Konstanty A. Jeleński "Marynia". Warszawa 2006, Biblioteka "Więzi".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (32/2006)