Nos na czole

Ileż to już razy wydawało się, że granica krajowej pomysłowości w sferze symbolicznej została osiągnięta – ostatnie nawiązanie do znaku powstańczej Warszawy użyte w walce z Hanną Gronkiewicz-Waltz było jednak kolejną próbą bicia rekordu.

30.09.2013

Czyta się kilka minut

Oburzanie się wobec tej zagrywki jest wszak dalece przedwczesne i takież by było nawet wtedy, gdyby na plakacie przedstawiono panią prezydent w mundurze własowca, przy parabelce, pośród dymów płonącej Woli, a dla przykładu odwrotnego – prezesa Kaczyńskiego wychylającego się z pojazdu pancernego Kubuś. Nieuniknione jest takoż, gdy któreś wybory wreszcie PiS wygra, przyznawanie najlepiej zasłużonym działaczom tej partii Krzyży Walecznych.

Tak czy owak widać, że ludzie polscy ruszają głowami, że idzie im to łatwo, że nie mają żadnych hamulców czy przesądów w kreacjach coraz to nowych klimatów, faktów i mitów. Wadą najmniejszą tych wyczynów jest ich ulotność, sezonowość, skrajna doraźność i infantylizm. Bo cóż zostanie z litery „W” za miesiąc bądź dwa? Nic nie zostanie, nawet jak panią prezydent lud warszawski odwoła, myśląc, że odwołuje z posady Adolfa Hitlera.

Zwróćmy się, patrząc na nasze inicjatywy, ku innym narodom, które wdrażają zawzięcie pomysły symboliczne, a przy okazji technologicznie szalenie zaawansowane. Oto świat obiegła fotografia człowieka z nosem na czole. Chińczyk ów dorobił się tej osobliwej deformacji dobrowolnie i z przyczyn dla nas tu nieistotnych. W świecie wartości konfucjańskiej nos na czole może coś znaczy, nieważne tu co. Ważna jest jednak chińska pomysłowość i motywy, których nam albo brakuje, albo kanalizują się one w korytach zupełnie ślepych. Nie wiedzieć czemu lud tak chętnie zwany Fenicjanami Północy nie może mieć własnego przedstawiciela z nosem na czole, a musi kręcić się bez ustanku wokół estetyk i sentymentów okołohitlerowskich. To doprawdy bardzo przykre, że polityk polski ma wyłącznie ambicje i fantazje podobne do tych właściciela sklepu z militariami.

Nos na czole jest w klimacie naszych możliwości nieosiągalny, nad czym wypada boleć. Nie masz tu nadziei na cokolwiek podobnego, nawet na palec wyrosły na czubku głowy, choć byłby idealnie przydatny w ojczyźnie do pukania się w tę głowę na okrągło. Palec taki winien być szczepiony masowo w przychodniach, szczepiony zwłaszcza chętnym do polityki. Człowiek bez palca pukającego miarowo nie miałby wstępu do parlamentu. Niechby wpisywać trzeba było do specjalnej deklaracji, publicznie dostępnej, wynik badania, czy aby palec puka, czy aby nie dłubie w nosie, czy nie pokazuje czegoś wulgarnego. Wtedy, po latach pukania, dorobilibyśmy się może również człowieka z nosem na czole.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2013