Nixon i Machiavelli

Ron Howard portretuje kluczowy moment w historii telewizji, gdy polityka utrwaliła się w zbiorowej świadomości jako widowisko.

24.02.2009

Czyta się kilka minut

David Frost przeprowadził w 1977 r. serię telewizyjnych wywiadów z Richardem Nixonem. W ich trakcie skłonił byłego prezydenta USA do przyznania, że przynajmniej pośrednio jest odpowiedzialny za aferę Watergate. Amerykanie po raz pierwszy zobaczyli, jak ich były prezydent kaja się na antenie.

Peter Morgan, spec od przekuwania najnowszej historii politycznej w zajmujące pojedynki osobowości (vide "Królowa"), napisał scenariusz filmu o tym wydarzeniu (oparty zresztą na swej własnej sztuce). Projekt wyreżyserował Ron Howard, któremu tematy oparte na faktach nie są obce ("Apollo 13"). Michael Sheen (Tony Blair z "Królowej") zagrał Frosta, w Nixona zaś wcielił się Frank Langella: teatralny nestor z pierwszą wielką filmową rolą zagraną zaledwie rok temu (znakomite "Starting Out in the Evening"). Efekt jest piorunujący - film trzyma w napięciu mocniej od najnowszego Bonda, a jednocześnie mówi o amerykańskim wczoraj i dziś więcej nawet, niż sami twórcy zdają się przeczuwać.

Filmowy Nixon stał się już kimś na wzór Szekspirowskiego Ryszarda III: kolejni wybitni aktorzy sprawdzają się w tej roli, testując ekstrema, do jakich może doprowadzić pragnienie władzy. Langella różni się od Philipa Bakera Halla (wersja Altmana) i Anthony’ego Hopkinsa (wersja Stone’a) przede wszystkim potężną dawką flegmy. Ten Nixon nigdy nie wpada w wewnętrzne rozdygotanie. Na najtrudniejsze pytania odpowiada bez zająknięć, jak rasowy mówca. Langella nie prześciga Hopkinsa pod względem mimikry; nie stara się nawet zdublować asekuracyjnego uśmiechu Nixona, z którego na dobre i złe sam prezydent słynął - odsłaniany znienacka garnitur idealnie równych zębów służył mu do kamuflowania niezręczności. Hopkins odtworzył to rewelacyjnie; Langella stawia na coś zupełnie innego - mistrzowsko moduluje kontrolowane zdziwienie rasowego przywódcy. Nie jest niespodzianką, kiedy zapiekły radykał - po przygotowaniu antynixonowskiej tyrady - mięknie pod jego spojrzeniem i krztusi ciche: "Witam, panie prezydencie...".

Howard portretuje jeden z kluczowych momentów w historii telewizji, kiedy to polityka utrwaliła się w zbiorowej świadomości jako rodzaj widowiska. Główną troską twórców pozostaje jednak prawość (i jej brak) w amerykańskiej polityce.

Kulminacja następuje wraz z wybuchem Nixona i wypowiedzianą w gniewie deklaracją: "Jeśli prezydent nadużywa prawa, to przestaje to być nadużycie!". Cały uruchomiony przez Morgana mechanizm zmierzał do tej chwili: publiczność jest oniemiała, Frost milknie, wszystkie postaci są jak rażone prądem. Pełną napięcia ciszę przerywa sam Nixon: "Zdaję sobie sprawę, że nikt nie podziela mojej opinii w tej kwestii".

Ma rację, jeśli zawęzimy perspektywę tylko do świata przedstawionego w filmie Howarda. Ale jeśli spojrzeć szerzej, to czy demaskacja pozostanie wiążąca? Jeśli, dajmy na to, wczytamy się w "Księcia" - najwybitniejszy traktat o sprawowaniu rządów - to czy znajdziemy rozgrzeszenie dla Nixona w słowach: "To, co jawi się cnotą, może pociągnąć za sobą ruinę, a to, co jawi się występkiem, może nieść bezpieczeństwo i dobrobyt"?

Cóż, to nie Machiavelli patronuje amerykańskiej świadomości politycznej. Sprawa Nixona potwierdza dobitnie, jak głęboko purytańska jest Ameryka - i jak ów purytanizm jednocześnie zbawia ją i ośmiesza. Na początku filmu Frost tłumaczy producentowi, że nie dba o sukcesy w Australii i Wielkiej Brytanii, bo "sukces w Ameryce smakuje zupełnie inaczej". To przekonanie o wyjątkowości Stanów Zjednoczonych jako miejsca, w którym można dowieść swej prawdziwej wartości, zostałoby unieważnione, gdyby nie panujący w niej purytański etos. Człowiek jest wart tyle, ile warta jest suma pracy jego własnych rąk. Tylko kultura wsparta na takim fundamencie może uczynić prowincjonalnego prawnika prezydentem i tylko ona zrzuci go z piedestału, gdy ten zawierzy renesansowemu myślicielowi i uzna wyższość skuteczności nad prawem.

FROST/NIXON - reż. Ron Howard, scen. Peter Morgan, zdj. Salvatore Totino, muz. Hans Zimmer, wyst. Frank Langella, Michael Sheen, Oliver Platt, Rebecca Hall i inni; USA 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2009