Nieszczęsny dar wolności w Kościele

Ks. Tomáš Halík: Ideowych sporów nie można rozwiązywać poprzez "zakazy", ale poprzez dyskusję i argumenty. Z ludźmi, którzy w Kościele wiele zrobili, nie można postępować jak z nieposłusznymi smarkaczami, którzy dlatego, że odszczeknęli się tatusiowi, będą mieli przez miesiąc zakaz chodzenia do kina. Rozmawiał w Pradze o. Tomasz Dostatni OP

29.11.2011

Czyta się kilka minut

O. Tomasz Dostatni OP: Tomaszu, jakie było doświadczenie ograniczenia wolności w Kościele w Czechach i na Słowacji w czasach komunistycznych?

Ks. Tomáš Halík: U nas komuniści nie pozwolili Kościołowi nawet na najmniejszy oddech wolności, Kościół zderzał się nieustannie z ich ugruntowanym strachem przed wolnością, z agresywną głupotą ich ideologów i z wielkomocarstwowym aparatem. Jednym z bardziej bolesnych dla mnie zdziwień po upadku komunizmu było odkrycie, że i w Kościele niekiedy wolność zderza się z głupotą i strachem.

Co to jest wolność? Jak byś ją zdefiniował?

Patrząc od strony teologii, jest rzeczą oczywistą, że wolność jest największym darem Bożym, danym człowiekowi, aby był podobny do swego Stwórcy. Już na pierwszych stronach Biblii czytamy o tym, jak człowiek wolności nadużywa, a wszechwiedzący Bóg mimo to wolność mu daje i zawsze ją znowu przywraca. Jeśli Bóg tak ceni sobie wolność, to i my powinniśmy ten Jego dar sobie cenić. Wolnymi bądźcie, nie pozwólcie zaprzęgnąć się do niewolniczego jarzma, tylko wolności nie mylcie ze swawolą - uczy apostoł Paweł.

A czy w Kościele możliwa jest wolność wypowiedzi?

Już od średniowiecza funkcjonuje zasada: "W rzeczach istotnych jedność, w innych wolność, we wszystkich miłość".

Jakie, w takim razie, są granice wolności wypowiedzi w Kościele?

To wypływa z tego, co przed chwilą powiedziałem: nie rozrywać jedności w istotnych problemach nauki wiary, ale także kierować się miłością we wszystkim - a do miłości należy szacunek w stosunku do sumienia i ludzkiej godności każdego człowieka, nie wyłączając tego, o którym się domyślam, że może się mylić. Tych granic nie można wyznaczać w sposób autorytarny z zewnątrz: jesteśmy dorośli, mamy w sobie poczucie odpowiedzialności, ugruntowane poprzez nasz rozum, sumienie oraz miłość do Chrystusa, Kościoła i wszystkich bliźnich.

Wolność a Kościół, wolność a wiara? Jak to można rozumieć?

Wolność jest biosferą wiary. Wiara jest charyzmatem, darem łaski, zawsze cnotą - cnota bez wolności nie jest cnotą. Były takie czasy, gdy wielu ludzi stawało przed dylematem - albo wolność sumienia, albo Kościół i religia. Nie jest zaskoczeniem, że wybierali wolność. Sobór Watykański II podjął próbę przekroczenia tego dylematu, który był korzeniem europejskiego antyklerykalizmu i ateizmu.

Myślę, że dzisiaj w jednej kwestii moglibyśmy i powinniśmy "wrócić do średniowiecza" - to znaczy przybliżyć Kościół do modelu średniowiecznego uniwersytetu: wspólnoty życia, studium i modlitwy, gdzie prawda jest poszukiwana przez swobodną dyskusję i gdzie występuje zasada contemplata aliis tradere (przekazywać innym to, co jest owocem naszej kontemplacji).

Jak w czeskim Kościele biskupi reagują na wypowiedzi, z którymi się nie zgadzają - w przestrzeni wiary i w przestrzeni spraw społeczno-politycznych?

Nasi biskupi na aktualne wydarzenia, które mają miejsce w społeczeństwie, w praktyce nie reagują - żyją we własnym świecie kościelnej administracji i liturgii, oraz "uświęconego języka". Zapewne mają doświadczenie, że jeżeli jednak (językiem, który jest ich własnym) wypowiadają się w sprawach życia społecznego, to praktycznie nikt tego nie bierze pod uwagę.

U nas nie istnieje ani komunikacja wewnątrz Kościoła, ani między Kościołem a społeczeństwem. Jest cicho jak w grobie. Z wyjątkiem byłego dysydenta i rzecznika Listopadowej Rewolucji z 1989 r., pomocniczego biskupa praskiego Václava Malego (który jednak w ostatnich latach mniej występuje publicznie), pomiędzy biskupami jedynie arcybiskup Dominik Duka to milczenie przełamuje i dosyć często kompetentnie występuje w mediach. Świeckie media go akceptują. Dlatego tym bardziej mnie martwi, że jego autorytet w ostatnim czasie został naruszony przez zbyt bliskie relacje z prezydentem Václavem Klausem, relacje, które go dyskredytują w oczach opinii publicznej, bo Czesi na sojusz "ołtarza i władzy" są bardzo alergiczni.

Większość społeczeństwa dostrzega tylko to, że Kościół interesuje się głównie restytucją własnego majątku upaństwowionego przez komunistów - i mało kiedy media pytają ludzi Kościoła o coś innego. Ja na pytania o majątkowe sprawy z zasady odmawiam odpowiedzi.

A jak biskupi reagują na Twoje krytyczne zaangażowanie?

Z biskupami nigdy trudności nie miałem, raczej z pewnymi kręgami wśród księży. Którzy reagują na mnie tak, jak kiedyś reagowali na mojego nauczyciela Josefa Zvěřinę, który w czasach komunizmu był jednym z niewielu niewygodnych wyjątków dlatego, że krytycznie komentował życie publiczne, kiedy większość milczała. Wielu księży za jego życia go oczerniało mówiąc, że "wtrąca się do polityki", a po jego śmierci go chwalą i odwołują się do jego przykładu, iż Kościół dzielnie i prorocko reagował na znaki czasu.

Dziś jest oczywiście inny czas, ale krytyczny głos w stosunku do społeczeństwa i Kościoła jest także potrzebny. Media regularnie proszą mnie o komentowanie życia publicznego, a jeśli mam coś do powiedzenia w sprawach społeczno-politycznych (jestem z pierwszego wykształcenia socjologiem, w Polsce obroniłem habilitację z nauki społecznej Kościoła, która u nas jest praktycznie nieznana), to mówię otwarcie i krytycznie to, co mi dyktuje mój rozum i sumienie. Ci katolicy, którym się to nie podoba, mają pod ręką przeważnie stereotyp, w którym jestem częścią "żydowsko-masońskiego spisku" itp. - nic mądrzejszego nie są już w stanie wymyśleć.

Ale to oczywiście u biskupów w moim przypadku nie występuje - dobrze mnie znają od dziesiątków lat, jeszcze z czasów dysydenckich w komunizmie, albo z okresu, gdy byłem sekretarzem generalnym konferencji episkopatu. Ze wszystkimi jestem na ty, z niektórymi się przyjaźnię, z innymi raczej jestem w sporze. I chociaż niektórzy z nich się ze mną w detalach nie zgadzają, to jednak wszyscy raczej wiedzą, że szczerze kocham Chrystusa i Kościół, i staram się być uczciwym księdzem, że szanuje mnie także wielu rozumnych ludzi w Kościele i poza nim. I gdy czasami nie oszczędzam krytyki własnym szeregom, robię to tylko dlatego, że swój Kościół kocham i czuję za niego odpowiedzialność. "Ty znowu krytykujesz hierarchię?" - powiedział mi jakiś czas temu jeden z biskupów, podnosząc palec. "Krytykuję hierarchię tylko wtedy, gdy na to zasługuje" - odpowiedziałem. Biskupi w końcu dobrze wiedzą, że w przeszłości już wielokrotnie moje słowa okazały się prawdziwe.

Niedawno miałem pewną "utarczkę" z biskupami w sprawie nieszczęśliwego politycznego wystąpienia prezydenta Klausa przy odpustowej Mszy ku czci św. Wacława (to także nasze święto narodowe). Wielu ludziom powiedziałem wprost, że coś takiego naprawdę nie powinno mieć miejsca i że Klausowe kokietowanie Kościoła jest tylko celową komedią. Nie żałuję, że to zrobiłem - to był mój obowiązek, gdyż biskupi wtedy milczeli lub wręcz klaskali. Ale nie uważam, aby z tych chmur naszych wzajemnych relacji był jakiś dłuższy deszcz. Każdy wie, że na Václava Klausa abp Duka i ja mamy radykalnie różne spojrzenie, i mamy do tego obaj święte prawo: polityka nie jest dogmatyczną kwestią, a nie przeszkadza to nam współpracować w Kościele ze sobą. Biskupi wiedzą też, że już nie będę kimś innym: że będę zawsze otwarcie mówił to, co myślę, "w porę i nie w porę". W Czechach się mówi: "człowieka na stare kolana nie zmienisz".

Czy można uniknąć konfliktu z hierarchią kościelną, przełożonymi?

Przy odrobinie dyplomacji jest to możliwe. Jednak historia Kościoła mówi, że wielu świętym, np. założycielom zakonów, ale i wielu innym, którym w Kościele naprawdę o coś chodziło, tej dyplomacji brakowało i owych konfliktów nie byli pozbawieni. Wielu "nauczycieli wiary" w Kościele miało w swoim czasie problemy z biskupami, Rzymem czy inkwizycją. Również teksty patrona teologów, św. Tomasza z Akwinu, były w jego dobie potępione przez kościelne autorytety. Paryski uniwersytet to potępienie wycofał po jego kanonizacji, a Oksford nie zrobił tego nigdy.

Był to zawsze dobry trening w świętości, trening w cierpliwości, pokorze, nabieraniu dystansu, wytrwałości - nie pozwolić się złamać, nie zgorzknieć, nie wyrzec się, nie zdradzić.

Znasz Adama Bonieckiego, nieraz z nim występowałeś w Polsce, był Twoim gościem w Pradze - jak odebrałeś zakaz występowania w mediach, poza "Tygodnikiem Powszechnym", nałożony na niego przez prowincjała marianów?

Przyszło mi do głowy, że tę aferę zamówił dla siebie "Tygodnik Powszechny" - dlatego że jej efektem może być zwiększenie nakładu "Tygodnika" i wzrost popularności ks. Adama Bonieckiego w kraju i za granicą. Niestety, innym efektem będzie dyskredytacja polskiego Kościoła...

W średniowieczu taki konflikt mógłby skończyć się spaleniem lub inkwizycyjnym więzieniem, w czasach przedsoborowych milczeniem (jak to miało miejsce z wieloma, którzy byli prześladowani w czasach histerycznej "antymodernistycznej kampanii", aż do czasów, gdy od bł. Jana Pawła II otrzymali kapelusze kardynalskie). Dziś jednak nie żyjemy w średniowieczu ani w czasach przedsoborowych, ale w demokratycznym, pluralistycznym społeczeństwie, gdzie główną siłę mają - czy nam się to podoba, czy nie - media. Jedyną praktyczną konsekwencją kar kościelnych jest medialna reklama dla obwinionego: jego książki się wtedy sprzedają dużo lepiej, a i opinia publiczna bardziej interesuje się jego poglądami.

Ideowych sporów już nie można rozwiązywać poprzez zakazy, ale poprzez dyskusję i argumenty. W końcu Boniecki jest starym człowiekiem - a z ludźmi, którzy w Kościele już wiele zrobili, nie można postępować jak z nieposłusznymi smarkaczami, którzy dlatego, że odszczeknęli się tatusiowi, będą mieli przez miesiąc zakaz chodzenia do kina. To jest po prostu przykre.

Co chciałbyś powiedzieć takiemu przełożonemu?

Aby sobie przesunął wskazówki zegara o kilka stuleci. Aby się wstydził tego, że skrzywdził Kościół. Aby przeprosił księdza Bonieckiego i wspólnotę, a "karę" odwołał. Bo osiągnął jedynie to, że wzmocnił w społeczeństwie przesąd, iż Kościół jest totalitarnym systemem i reliktem średniowiecza.

Co więcej, prowincjał marianów powinien wiedzieć, że w dzisiejszym informacyjno-komunikacyjnym społeczeństwie "cenzura myśli" nie funkcjonuje już choćby tylko z technicznych powodów. To była jedna z przyczyn upadku komunistycznych totalitaryzmów albo wielu dzisiejszych dyktatur arabskich, podobnie jak transformacji w Chinach. Tak nie można postępować, to jest niemądre i kontrproduktywne.

Kościół w dzisiejszym świecie już nie ma władzy i musi być tego świadomy, ma jednak starać się o (moralne) oddziaływanie - i właśnie dlatego kościelni hierarchowie powinni z resztką władzy, jaką mają, postępować bardzo "ascetycznie" i przezornie. Correctio paterna już nie funkcjonuje, trzeba ją zastąpić correctio fraterna, a ta jest bardzo potrzebna.

Z drugiej strony ta sytuacja zobowiązuje moralnie i nas, teologów, abyśmy dobrze rozważyli to, co - przede wszystkim do szerokiej publiczności - wypowiadamy, i temperowali swoje poglądy w braterskim dialogu wewnątrz Kościoła.

A co byś chciał przekazać Adamowi Bonieckiemu na koniec naszej rozmowy?

Ks. Boniecki jest wystarczająco mądrym i doświadczonym człowiekiem, nie potrzebuje, aby mu ktokolwiek radził. Jak każdy palacz fajki, ma też dobry trening w cierpliwości i rozwadze.

Czytam teraz wspomnienia Hansa Künga - są ciekawe, ale czasami można między wierszami odczuć zgorzkniałość, zranienie i agresję. Ks. Boniecki ma jednak poczucie humoru i dystans, i dlatego podobnym pokusom raczej się nie podda. Co więcej: wie, ilu rozumnych ludzi w Polsce i za granicą wspiera go i szanuje. I ilu jeszcze w ostatnich dniach takich ludzi przybyło.

Co chciałbym mu powiedzieć? Tylko bym mu na znak szacunku i solidarności w przyjacielski sposób uścisnął dłoń.

Ks. prof. Tomáš Halík (ur. 1948) jest jedną z najwybitniejszych postaci współczesnego europejskiego Kościoła. Czeski filozof, teolog, psycholog i duszpasterz, w czasach komunistycznych tajnie wyświęcony na księdza współpracownik opozycji, a zarazem środowiskowy psychoterapeuta alkoholików i narkomanów. Po 1989 r. był m.in. sekretarzem episkopatu i doradcą prezydenta Václava Havla, a także konsultantem Papieskiej Rady ds. Dialogu z Niewierzącymi. Autor wielu - publikowanych również w Polsce - książek, poza macierzystym Uniwersytetem Karola wykładał m.in. w Oksfordzie i Cambridge.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof, teolog, psycholog, duszpasterz. Wykładowca Uniwersytetu Karola w Pradze. Profesor socjologii, i teologii, doktor filozofii. Laureat Nagrody Templetona (2014) przyznawanej za przekraczanie barier między nauką a wiarą. W czasach komunizmu jedna z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011