Nieprzystojna prośba Donalda Trumpa

Konflikt między prezydentem USA i jego oponentami wszedł w nową fazę. Czy Trump zapłaci za rozmowę, w której prosił prezydenta Ukrainy o pewną „przysługę”?
z Nowego Jorku

30.09.2019

Czyta się kilka minut

Donald Trump z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, Kapitol, Waszyngton, 15 marca 2019 r. / WIN MCNAMEE / GETTY IMAGES
Donald Trump z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, Kapitol, Waszyngton, 15 marca 2019 r. / WIN MCNAMEE / GETTY IMAGES

Nancy Pelosi ogłasza rozpoczęcie impeachmentu wobec Donalda Trumpa – taki breaking news zaskoczył amerykańską opinię publiczną we wtorek 24 września wieczorem.

Trump przejdzie do historii jako trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych, wobec którego wszczęto procedurę usunięcia z urzędu. Poprzednimi byli Andrew Johnson – za nadużycia władzy – oraz znienawidzony przez Trumpa Bill Clinton – za kłamanie pod przysięgą w sprawie swojego romansu ze stażystką z Białego Domu Moniką Lewinsky.

Zarzuty wobec Johnsona i Clintona bledną jednak w porównaniu z tym, co zarzucają Trumpowi politycy Partii Demokratycznej. Pelosi, spikerka Izby Reprezentantów i de facto liderka tej partii, mającej większość w Izbie, nie przebierała w słowach. „Działania prezydenta Trumpa ukazały niegodziwy fakt, że prezydent dopuścił się zdrady przysięgi związanej z jego stanowiskiem, zdrady naszego bezpieczeństwa narodowego i zdrady uczciwości naszych wyborów” – mówiła. „Prezydent musi ponieść odpowiedzialność. Nikt nie stoi ponad prawem” – dodała Pelosi.

Brudy na Bidena

Decyzja Pelosi oznacza, że sześć komisji Izby Reprezentantów, które w tym momencie prowadzą dochodzenia w sprawach związanych z Trumpem, będzie działać wspólnie w celu stworzenia jednej listy zarzutów przed głosowaniem nad usunięciem prezydenta z urzędu.

Oficjalnym powodem decyzji Pelosi były doniesienia medialne z trzeciego tygodnia września na temat rozmowy telefonicznej między nowo wybranym prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a Trumpem.

Podczas tej rozmowy, pod koniec lipca, Trump miał naciskać – aż osiem razy w, jak twierdzi, kurtuazyjnej konwersacji – na to, aby ukraiński wymiar sprawiedliwości wszczął postępowanie antykorupcyjne wobec Joego Bidena (wiceprezydenta za czasów Baracka Obamy) i jego syna Huntera. Jako karty przetargowej prezydent miał użyć niemal 400 mln dolarów, przeznaczonych na pomoc wojskową dla Ukrainy, wciąż zmagającej się z rosyjską inwazją na wschodzie kraju. Wstrzymanie wypłaty tych pieniędzy Ukraińcom nakazał szefowi personelu Białego Domu sam Trump, na tydzień przed rozmową z Zełenskim. Pieniądze przekazano dopiero po ujawnieniu skargi pracownika Białego Domu.

Również osobisty prawnik prezydenta, Rudy Giuliani, poruszał kwestię Bidenów w rozmowach z ukraińskimi władzami i namawiał je do ponownego otwarcia zamkniętego już śledztwa w sprawie spółki gazowej Burisma Holdings, która zatrudniała Huntera Bidena. Rola osobistego prawnika Trumpa szła tu dużo dalej i wiązały się z nią nie tylko podejrzane spotkania, w których Giuliani nie działał jako przedstawiciel USA czy Białego Domu, lecz jako prawnik Trumpa.

Ze śledztwa dziennikarskiego „Washington Post” wynika, że Giuliani chciał wykorzystać Zełenskiego – politycznego nowicjusza, od kilku miesięcy stojącego na czele kraju desperacko potrzebującego zachodniego wsparcia – do pomocy w odwecie na tych, którzy przyczynili się do skazania Paula Manaforta (kiedyś zaufanego Trumpa) oraz w znalezieniu haków na Bidenów. W tym celu Giuliani doprowadził m.in. do odwołania ambasadorki USA w Kijowie Marii Yovanovitch, a potem spotykał się z przedstawicielami ukraińskich władz, omijając przy tym odpowiedzialny za dyplomację Departament Stanu i ambasadę w Kijowie.

Naciski Trumpa i Giulianiego budzą szczególne wątpliwości, bo Joe Biden ubiega się o nominację Partii Demokratycznej na jej kandydata na prezydenta – i jak na razie jest najpoważniejszym konkurentem Trumpa. Sondaże regularnie przewidują ponad 10-procentową przewagę byłego wiceprezydenta nad obecnym prezydentem, jeśli to oni dwaj mieliby się zetrzeć w wyborach w 2020 r.

Anton Geraszczenko, wpływowy doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych, w rozmowie z „Daily Beast” powiedział wprost: „Jest oczywiste, że Trump szuka kompromatu [kompromitujących materiałów – red.] na swojego rywala Bidena, by zemścić się za swojego przyjaciela Manaforta, który odsiaduje wyrok 7 lat więzienia” (przypomnijmy, że Manafort został skazany w USA m.in. za swoje szemrane interesy na Ukrainie).

„Do us a favor”

„Jeśli te doniesienia są prawdziwe, to znaczy, że prezydent Trump nie ma żadnych skrupułów, jeśli idzie o nadużywanie władzy i upokarzanie swojego kraju. Jest to wyjątkowo odrażające, bo Trump wykorzystuje politykę zagraniczną i naraża nasze bezpieczeństwo dla własnych politycznych interesów” – napisał w oświadczeniu Joe Biden.

Domniemane działania prezydenta wywołały w USA falę oburzenia. Jeszcze niedawno Trump musiał przekonywać, że nie spiskował z rządem Rosji w celu wpłynięcia na wynik wyborów w 2016 r. Teraz miał osobiście domagać się wsparcia od obcego państwa, nadużywając przy tym władzy, jaką daje mu pozycja głowy państwa.

Trump ripostuje, że jego rozmowa z Zełenskim była kurtuazyjna i absolutnie poprawna. W jednym z tweetów zasugerował nawet, że nie jest na tyle głupi, by oferować coś za coś podczas konwersacji, która jest rutynowo monitorowana. Na dowód swej niewinności obiecał ujawnić zapis całej rozmowy. Jednak wbrew twitterowym obietnicom, opublikowany potem przez Biały Dom dokument nie jest dosłownym zapisem półgodzinnej rozmowy, lecz jedynie jej skrótem z podziałem na role.


Czytaj także: Rdzewiejąca Ameryka - rozmowa Jana Smoleńskiego z Charliem LeDuffem


Z rozmowy wynika, że Zełenski próbuje uzyskać przychylność Trumpa. Gdy ten gratuluje mu zwycięstwa, ukraiński prezydent odpowiada, że to od niego nauczył się sztuczek koniecznych do wygrywania wyborów. Gdy Zełenski wspomina, że chce „osuszyć bagno” w swoim kraju (co brzmi jak odniesienie do obietnicy przedwyborczej Trumpa wyrugowania korupcji z Waszyngtonu; Trump używał tego określenia), kończy tę kwestię stwierdzeniem: „Jest pan dla nas wielkim nauczycielem w tej materii”.

Powód takiego schlebiania jest jasny: jest nim pomoc USA dla Ukrainy, o czym zresztą sam Trump wspomina, podkreślając, że „Stany Zjednoczone były bardzo, bardzo dobre dla Ukrainy”. Gdy Zełenski podnosi tę kwestię – i wprost odnosi ją do zakupu amerykańskiej broni oraz rosyjskiej inwazji na wschodzie Ukrainy – Trump odpowiada: „I would like you to do us a favor”. Dosłownie: „Chciałbym, aby wyświadczył nam pan przysługę”.

Tą przysługą ma być śledztwo w sprawie Bidenów. W dalszej części rozmowy Trump kilkakrotnie o tym wspomina i oferuje pomoc swego osobistego prawnika i Departamentu Sprawiedliwości USA, z prokuratorem generalnym Williamem Barrem na czele.

Skarga sygnalisty

Prezydent i jego stronnicy z Partii Republikańskiej podkreślają, że zapis rozmowy ukazuje, iż nie było żadnej oferty quid pro quo wyrażonej wprost (powtórzmy: tego tak naprawdę nie wiadomo – nie wiadomo, jakie sformułowania konkretnie padły). Demokraci i znaczna część mediów ripostują, że sugestia – domaganie się „przysługi” zaraz po tym, jak Zełenski mówi o pomocy wojskowej dla Ukrainy, a to wszystko w kontekście wstrzymania wypłat na tydzień przed rozmową – jest oczywista. Krytycy mówią, że Trump wykorzystał tym samym urząd do usiłowania osiągnięcia osobistych korzyści, jakimi miały być polityczne haki na głównego rywala w wyścigu o fotel prezydencki.

Sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Rozmowa Trumpa z Zełenskim była elementem skargi, którą złożył jeden z pracowników Białego Domu. Prócz treści rozmowy i działań Giulianiego, skarga (złożona przez tzw. sygnalistę, jak określa się pracownika ujawniającego podejrzane poczynania w instytucji, gdzie pracuje) dotyczyła tuszowania tej rozmowy przez Biały Dom. Wątpliwości sygnalisty musiały być na tyle poważne, że jego doniesienie zostało uznane za „pilne i wiarygodne”. W takiej sytuacji dyrektor Wywiadu Narodowego zgodnie z prawem ma obowiązek podzielić się taką skargą z odpowiednimi komisjami w Kongresie.

Jednak zajmujący to stanowisko Joseph Maguire (nominowany przez Trumpa) po konsultacjach z Barrem (też mianowanym przez Trumpa, który już kilkukrotnie ratował swego przełożonego z opresji) nic takiego nie zrobił. Wszystko wskazuje, że Biały Dom pomagał w tuszowaniu sprawy skargi sygnalisty. Administracja – po raz kolejny zresztą – utrudniała Kongresowi wykonywanie konstytucyjnego obowiązku nadzoru nad władzą wykonawczą. Jak ujął to jeden z komentatorów, doszło do złamania prawa po to, by ukryć możliwe przestępstwa popełnione przez kogoś wyżej postawionego.

Joe Biden i Ukraina

Decyzji Nancy Pelosi o rozpoczęciu impeach­mentu nie sposób nie widzieć w oderwaniu od zbliżających się wyborów i trwającej już kampanii. Jest swoistym ratunkiem dla Bidena – ulubionego pretendenta do fotela prezydenckiego establishmentu Partii Demokratycznej.

Trump i jego stronnicy podkreślali, że ukraińskie kontakty Bidenów wymagają prześwietlenia. Gdy w mediach pojawiły się informacje o skardze sygnalisty i rozmowie Trumpa z Zełenskim, obóz prezydenta ponowił ataki na Bidenów. Republikański senator Lindsey Graham w wywiadzie mówił, że Departament Sprawiedliwości powinien „przyjrzeć się związkom Biden–Ukraina, tak jak zbadaliśmy związek Trump–Rosja”.

Stronnicy Trumpa – i sam prezydent – zarzucają Bidenowi, że jako wiceprezydent USA miał naciskać na ówczesne władze ukraińskie, by usunęły ze stanowiska Wiktora Szokina, prokuratora generalnego, prowadzącego rzekomo „twarde” śledztwo w sprawie Burismy.

Powiązania Bidenów na Ukrainie mogą budzić wątpliwości – choć nie takie, o których mówią Trump i jego stronnicy. Po upadku prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza w lutym 2014 r. antykorupcyjny sztandar do Kijowa miał nieść Joe Biden; Amerykanie bardzo naciskali, by nowe władze w Kijowie podjęły ostrą walkę z wszechobecną korupcją, i pomagali (finansowo, organizacyjnie) w utworzeniu NABU, nowej i niezależnej tajnej służby antykorupcyjnej.

Twitter i niuanse

Mniej więcej w tym samym czasie Hunter Biden został zatrudniony przez Burismę. Należąca do Mykoli Złoczewskiego, oligarchy i ministra środowiska pod rządami Janukowycza, firma ta była przedmiotem dochodzenia – wspieranego nie tylko przez władze Ukrainy, ale też administrację Obamy. W tym czasie do rady nadzorczej firmy trafiły inne osoby związane z Demokratami i były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Szokin został mianowany prokuratorem generalnym w 2015 r. Śledztwo w sprawie Burismy odziedziczył po poprzedniku, ale wbrew sugestiom Trumpa pod okiem Szokina nie było ono „twarde”. Szokin miał utrudniać prowadzenie antykorupcyjnych dochodzeń, w tym w sprawie Burismy, wobec której swoje śledztwo prowadziły też władze brytyjskie. Niektórzy podejrzewali, że dochodzenie było celowo sabotowane, by wymusić łapówkę na Złoczewskim. Gdy w 2016 r. Joe Biden naciskał na władze ukraińskie, by usunęły Szokina – i groził przy tym wstrzymaniem gwarancji kredytowych na miliard dolarów – prokurator generalny był uznawany za postać szkodliwą nie tylko przez zachodnich partnerów Ukrainy, ale też w kraju.

Ponowne zainteresowanie wątkiem ukraińskim mogło przysporzyć kłopotów Bidenowi i czyniło go podatnym na ataki Trumpa. Dowodów na to, by Joe Biden korzystał ze swej pozycji wiceprezydenta do prywatnych celów, by pomóc synowi, brakuje (natomiast powiązania Huntera istotnie budziły wątpliwości: część dyplomatów USA uważała, że jego działania osłabiały antykorupcyjne przesłanie wiceprezydenta).

Jednak trudno sobie wyobrazić, by notorycznie kłamiący Trump nie powielił bezpodstawnych oskarżeń i metodą zdartej płyty nie starał się budować wrażenia symetrii między swoim zachowaniem a Bidenem i – szerzej – Partią Demokratyczną. Choć przy bliższych oględzinach trudno się takiej symetrii dopatrzeć, to Twitter i telewizyjne „setki” utrudniają wyjaśnianie niuansów.

Wybory na horyzoncie

Kwestia impeachmentu – dyskutowana już w kontekście Russiagate – długo dzieliła Demokratów. Lewe skrzydło partii od dawna domagało się wszczęcia procedury, wskazując na autorytarne skłonności Trumpa i wolę najwierniejszego elektoratu Demokratów.

Bardziej umiarkowana część partii, w tym Nancy Pelosi, była przeciwnego zdania: argumentowali, że większość Amerykanów, w tym większość niezdecydowanych wyborców, była przeciw impeachmentowi. A także, że szanse na usunięcie prezydenta są niewielkie, bo choć materiały oskarżające przygotowuje Izba Reprezentantów, to wyrok wydaje Senat – obecnie pod kontrolą Republikanów – i to większością dwóch trzecich głosów. Pelosi bała się, że przegrana w tej kwestii mogłaby osłabić politycznie Demokratów w ich starciu z Republikanami.

Teraz rozpoczęcie impeachmentu sprawia, że na dalszy plan odejdą eksponowane dotąd i szkodliwe wizerunkowo podziały wśród Demokratów. Procedura daje też Partii Demokratycznej większą kontrolę nad kierunkiem, w jakim toczyć się będzie debata publiczna w nadchodzących miesiącach. Proces impeachmentu jest długi, towarzyszyć mu będą przesłuchania ludzi związanych z administracją Trumpa – i to będzie w centrum uwagi, a nie rzekome przewiny Joego Bidena. Tym razem to prezydent będzie musiał się bronić przed atakami.

To, czy Demokraci wykorzystają szansę, jaką daje im impeachment, pokażą najbliższe miesiące. Jednak stawką jest tu nie tylko wynik wyborów z 2020 r., lecz także to, jakie zachowanie prezydenta USA – ktokolwiek by nim był – jest dopuszczalne, a jakie nie.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2019