Nieobecna, nieobecny

Poemat liryczny Pénélope otwiera kilkuminutowe preludium. Możemy w nim usłyszeć dwa kontrastujące motywy: pierwszy przypisany jest Penelopie, drugi Ulissesowi. Powrócą jeszcze kilkakrotnie, tworząc pajęczą sieć, w którą nie sposób nie dać się złapać. To system Wagnera, nie ma lepszego - pisał Fauré.

07.11.2004

Czyta się kilka minut

1. Pracował nad “Penelopą" przez sześć lat (pierwsze szkice pochodzą z 1907 roku, premiera odbyła się 4 marca 1913). Mógł pisać jedynie podczas wakacji, zajęty obowiązkami w paryskim konserwatorium. Czy przerwy nie odbiły się na samym dziele? Być może. Ale w swojej muzyce Fauré dążył do obiektywizacji wyzwalającej emocjonalny dystans i poczucie równowagi - choć nie stronił od liryzmu. Czy jednak możliwy jest dystans podczas opowiadania historii Ulissesa i Penelopy?

Przypomina mi się słynne “Requiem" op. 48 Faurégo, powstałe po śmierci ojca (1888-1891). Krytycy zarzucali tej muzyce niewspółmierną słodycz. Dla kompozytora jednak śmierć nie była tragicznym wydarzeniem, tylko przejściem do lepszego świata, “radosnym wyzwoleniem, pragnieniem szczęścia ponad grobem".

2. Fauré był zafascynowany operą. W lutym 1907 w Monte Carlo spotkał słynną śpiewaczkę Lucienne Bréval. Była zdziwiona, że w spisie utworów kompozytora nie ma żadnej typowej opery (komponował muzykę sceniczną, choćby do “Pelleasa i Melizandy", w 1900 r. odbyła się premiera “Prometeusza", tragedii lirycznej z mówionymi scenami). Fauré tłumaczył, że nie znalazł dotychczas odpowiedniego libretta; interesowałby go antyczny temat. Bréval poznała go z René Fauchois, młodym dramaturgiem, który z myślą o niej napisał właśnie dramat “Penelopa".

Fauchois sugerował libretto pięcioaktowe. Fauré bał się; miał 62 lata i niewiele czasu. Stanęło na trzech aktach i dwudziestu scenach (odpowiednio dziesięć, trzy i siedem), bez wątku Telemaka.

3. Pierwszy akt otwiera scena rodzajowa. Kobiety przędą i tęsknie śpiewają: o ptakach i słońcu, o własnym losie. “Nasze serca są jak bezskrzydłe łabędzie. Naszym jedynym kochankiem jest lustro". W oddali słychać męski śmiech. To zalotnicy, którzy wciąż czekają na decyzję królowej, “coraz głośniejsi i żądni zabawy"... Nagle nastrój zmienia się, rytmiczny temat zalotników ulega rozrzedzeniu, służące pogrążają się w marzeniach. “Antinoos jest przystojny... Pisander tak pięknie mówi, oczy Ktessipa są tak cudowne... siła Eurymacha nie zna granic... dzięki Leoidesowi tylko żyję". Och...

Fauré, niemal jak Monteverdi w “Il ritorno d’Ulisse in patria" (1640), zderza uczucie Penelopy z zachowaniem innych kobiet. Tam otwierający lament “Di misera regina" został skontrastowany z miłosnym tańcem Melanto i Eurymacha. Tutaj wszystkie kobiety pogrążone są w oczekiwaniu. Za chwilę zalotnicy pojawiają się w otoczeniu skocznej muzyki, każą zaprowadzić się przed oblicze królowej, brutalni i zadowoleni. “Niezłomna Penelopa na zamku swym siedzi odpierając napaści; dzień i noc się biedzi i usycha w tęsknicach, łzami wciąż zalana" - pisał Homer. U Faurégo myśli tylko o tym, co było dawniej.

Słyszy głos męża, który każe jej czekać. “Jest tak cudowny, brzmi jeszcze piękniej niż zwykle... Czasem go widzę". Muzyka rozlewa się szerokim słodkim nurtem, jak ciągłe oglądanie wyblakłych fotografii. Budowanie muzyki z powtarzających się fragmentów podpowiada obsesję. Ale z miłością tak już jest, składa się z momentów, które bez przerwy wracają, choć w zmienionych układach. Śpiew Penelopy, teraz dziwnie taneczny, narasta w złości skierowanej przeciwko zalotnikom. Wreszcie wybucha: “Ulissesie! Nieobecna miłości! Ulissesie! Dzień po dniu moja miłość jest większa, silniejsza, Ulissesie! Wróć!... Wróć!...". Znów mimowolnie przypomina się lament Monteverdiego i jego refren: “Torna... torna Ulisse...".

Ulisses przychodzi jako żebrak, prosi o jedzenie i nocleg. Ale najpierw słyszymy jego tenorowy głos (spleciony z motywem trąbki) “Holŕ! Ho!... Holŕ! Ho!...", przywołany - jakby obudzony - krzykiem królowej. Jeśli tak, to może wszystko, co nastąpi później, jest tylko snem, fantomem. Jakie piękne to złudzenie... Ulisses-żebrak pozostaje na dworze, natychmiast zostaje też rozpoznany przez piastunkę Eurykleę (blizna na nodze!). Przykuwają uwagę końcowe fragmenty pierwszego aktu, pierwsze - jakże nieśmiałe! - rozmowy małżonków.

W środkowej scenie drugiego aktu miejscem akcji jest morskie wybrzeże w poświacie księżyca. Penelopa pogrąża się we wspomnieniach (“ta kolumna... ta ławka... tu przychodziłam nocą... zbierałam róże... przybierałam... żeby zwrócić jego uwagę"). Rozmawia z żebrakiem, który opowiada, kim jest, kłamie (“Znasz Pani Kretę, cudownie płodną wyspę... Ulisses zatrzymał się tam na chwilę... Król Deukalion, mój ojciec, nie żyje, teraz ja jestem władcą!..."). Ale wzbudza zaufanie: przecież ze szczegółami zna stroje i wygląd Ulissesa. Penelopę ogarnia jednak zwątpienie: a jeśli Ulisses zapomniał o domu, jeśli właśnie łamie węzeł małżeński? “Są przecież inne oczy... inne usta".

Muzyka stale rośnie. Fauré świetnie oddaje podniecenie, kilkoma instrumentalnymi wybuchami pozwala na krótkie rozładowania, by po chwili wrócić do stanu napięcia. Ulisses stara się wyperswadować Penelopie złe myśli. Królowa w postaci i głosie przybłędy coś rozpoznaje, ale boi się to nazwać. Za kilka chwil (III akt) nie będzie już miała żadnych oporów. Ulisses naciągnie łuk, zrzuci żebracze przebranie, bezlitośnie wymorduje zalotników. Podczas napinania cięciwy instrumenty milczą, narasta groza, wreszcie zaczyna się dziki bieg. Ulisses mierzy do kolejnych zalotników, Penelopa krzyczy “Je t’attendais!... Radości mojego życia, które zaczyna się na nowo!". Po chwili krzyczą wspólnie, łączą się w miłosnym splocie. Koniec.

4. Jak pięknie, jak sztucznie. Wiemy przecież, co działo się z Ulissesem podczas wędrówki spod Troi. Nie był wierny Penelopie. Przez osiem lat zatrzymał się u nimfy Kalipso, która chciała dać mu nieśmiertelność; był z nią i dla niej, choć nieraz taki daleki, jak na obrazie Böcklina. Spędził też rok u czarodziejki Kirke, z którą miał syna Telogonosa (to on, według jednej z wersji mitu, miał go później zabić...). Była jeszcze Nauzykaa: płakała, kiedy opuszczał feacką wyspę...

“Kobieto, kogo opłakujesz? - Nieobecnego" - pisał Victor Hugo. W 1871 roku muzykę do “Nieobecnego" napisał właśnie Fauré. Oba dzieła przywołuje we “Fragmentach dyskursu miłosnego" Roland Barthes. Pisze: “Dyskurs nieobecności należy do Kobiety: Kobieta jest osiadła, Mężczyzna jest myśliwym, podróżnikiem; Kobieta jest wierna (czeka), Mężczyzna się ugania (żegluje od do, podrywa). To Kobieta nadaje nieobecności formę, czyni z niej opowieść, gdyż ma na to czas; tka i śpiewa". Penelopa, czekając na Ulissesa, odpędzając zalotników, tka i śpiewa. W tej historii wszystkie napotkane przez Ulissesa kobiety były szwaczkami... W poemacie lirycznym Faurégo tkają i służące.

O szczegółach pracy nad “Penelopą" dowiadujemy się z listów kompozytora do żony. Nie wszystko było jednak tak, jak nam się zdaje. W latach 70. Fauré bywał często w salonie śpiewaczki Pauliny Viardot; w 1877 roku poprosił o rękę jej córki Marianny. Młoda dziewczyna nie mogła się zdecydować, ciągle przesuwała termin odpowiedzi, datę ślubu, wreszcie zerwała znajomość. Fauré popadł w depresję (proszę posłuchać pieśni “Automne" czy “Le Voyageur" albo zaczynającej się jak marsz żałobny “Elegii" na wiolonczelę i fortepian). Udał się po pomoc do słynnej paryskiej swatki, Madame Baugnies. Z trzech znalezionych przez nią dziewcząt wybór padł na Marię Frémet; ślub obył się w 1883 roku.

To nie było szczęśliwe małżeństwo. Maria nie była piękna ani inteligentna, nie chodziła na koncerty ani do opery. Podobno umyślnie spóźniała się z praniem, by kompozytor nie wychodził wieczorem z domu... Pomiędzy małżonkami powstała strefa ciszy; porozumiewali się listownie (!) nawet wtedy, kiedy oboje byli w Paryżu. Około 1890 roku Fauré zapałał uczuciem do sąsiadki, Emmy Bardac, żony bankiera. Paryż mówił, że córka państwa Bardac, Hélčne, była dzieckiem kompozytora; przezywano ją “Dolly". Wśród utworów znajdziemy “Dolly Suite": jej druga część “Mi-a-ou" powstała z okazji urodzin Hélčne, czwarta była prezentem na czwarte urodziny... Z czasem uczucie wygasło, a Emma po otrzymaniu rozwodu wyszła za... Debussy’ego.

W 1900 roku na premierze “Prometeusza" Fauré poznał Margeritę Hasselmans. Zakochał się z wzajemnością, żyli razem do jego śmierci, choć bez ślubu. Jak w takim razie słuchać i interpretować szczęśliwą historię Ulissesa i Penelopy?

5. Marcel Proust w liście do Gabriela Fauré napisał, że oddziaływanie jego muzyki jest “upajające". Nie wiem, czego słuchał wtedy Proust. Jeśli “Penelopy", to wcale mu się nie dziwię.

---ramka 340925|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2004