Nienaiwni twórcy

Wystawa w Muzeum Śląskim, niewielka w skali, ale niezwykle interesująca, skłania do postawienia pytań o status tzw. sztuki naiwnej: o jej definiowanie i miejsce w kanonie polskiej kultury XX i XXI wieku.

17.03.2020

Czyta się kilka minut

Maria Wnęk „Chrystus w czerwonej sukni”, niedatowany, olej, szkło. W zbiorach Muzeum Śląskiego w Katowicach. / REPR. RAFAŁ WYRWICH
Maria Wnęk „Chrystus w czerwonej sukni”, niedatowany, olej, szkło. W zbiorach Muzeum Śląskiego w Katowicach. / REPR. RAFAŁ WYRWICH

Ćwierć wieku temu ukazała się książka Aleksandra Jackowskiego „Sztuka zwana naiwną”. Podsumowywała wieloletnią pracę tego badacza, współtwórcy Państwowego Instytutu Sztuki, redaktora naczelnego kwartalnika „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” oraz najwybitniejszego polskiego znawcy plastyki nieprofesjonalnej. Tom, którego bohaterami są m.in. Nikifor, Teofil Ociepka czy Stanisław Zagajewski, do dziś jest najważniejszą publikacją dotyczącą tzw. sztuki naiwnej.

Wystawa w Muzeum Śląskim przypomina postać Jackowskiego. Pokazuje jego wpływ na postrzeganie i kolekcjonowanie sztuki naiwnej, amatorskiej, art brut i outsider art. Twórczości, która od dekad wzbudza zainteresowanie. Niektóre postaci, jak Nikifor, weszły nawet do kultury popularnej – film jemu poświęcony z Krystyną Feldman w roli malarza wyreżyserował w 2004 r. Krzysztof Krauze. Ale nadal pozostaje trochę na marginesie myślenia o sztuce i jej wystawiania.

Paryskie przypomnienie

W ostatnich latach sytuacja zdaje się zmieniać. Niedawna wystawa „Du Douanier Rousseau à Séraphine. Les grands maîtres naïfs” w Musée Maillol stała się jednym z najważniejszych wydarzeń artystycznych minionego roku. Przypominała twórczość nie tylko podziwianego przez Guillaume’a Apollinaire’a, ­Georges’a Braque’a i Pabla Picassa Henriego Rousseau, zwanego Celnikiem, czy Séraphine Louis, ale też takich artystów z dwudziestolecia międzywojennego jak André Bauchant, René Rimbert, Dominique Peyronnet czy Louis Vivin, którzy na swój własny sposób odnowili tradycję malarską i tradycyjne gatunki jak portret, pejzaż czy martwa natura.

Paryska wystawa miała jeszcze jednego bohatera: Wilhelma Uhdego, niemieckiego marszanda i kolekcjonera, krytyka sztuki, opiekuna i przyjaciela artystów, jednego z pierwszych propagatorów kubizmu, a także odkrywcę wielu francuskich malarzy naiwnych. Jego legendarne wystawy „Les Peintres du ­Coeur-Sacré” (1928) i „Les Primitifs modernes” (1932) wykreowały wręcz modę na to malarstwo. Dlaczego zatem po tylu dekadach od ich zorganizowania tak niewielu twórców weszło do głównego nurtu sztuki? Dlaczego tylko dzieła Rousseau można zobaczyć obok innych najważniejszych malarzy przełomu XIX i XX wieku? Dlaczego twórczość pozostałych – z wyjątkiem Séraphine, która została przypomniana na fali zainteresowania sztuką kobiet, a film Martina Provosta z 2008 r. nagrodzony Cezarami uczynił ją postacią znaną szerszemu odbiorcy – znalazła swoje miejsce przede wszystkim w muzeach etnograficznych czy też poświęconych rozmaicie definiowanej sztuce naiwnej?

Lokalni nieprofesjonaliści

Wystawa w Muzeum Śląskim, niewielka w skali, ale niezwykle interesująca, skłania do postawienia podobnych pytań o status tzw. sztuki naiwnej, o jej definiowanie i o miejsce w kanonie polskiej kultury XX i XXI wieku. Odnosi się także do własnej tradycji tej instytucji, która od czasu ponownego powołania w 1984 r. (powstała w 1929 r. i działała do wybuchu II wojny światowej, a jej nowoczesny gmach został zburzony przez Niemców; po wojnie zachowana część zbiorów była przechowywana w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu) zaczęła gromadzić twórczość artystów nieprofesjonalnych. Dziś posiada jedną z najbardziej reprezentatywnych kolekcji w Polsce, a stała wystawa tych zbiorów – w Galerii Plastyki Nieprofesjonalnej – na której znalazły się prace artystów związanych ze Śląskiem od obrazów Teofila Ociepki czy Władysława Lucińskiego, rzeźb w węglu Franciszka Kurzei po barwne rysunki kredkami reprezentującego młode pokolenie Pawła Garncorza, jest jedyną tak obszerną ekspozycją tej twórczości w kraju.

Nestorzy i młodzieńcy

„Sztuka zwana naiwną i co dalej...” nie ogranicza się do sztuki z regionu. Otwierają ją prace czterech autorów – Nikifora, Teofila Ociepki, Erwina Sówki i Stanisława Zagajewskiego, bardzo różnych, a dziś uznawanych za kanonicznych twórców sztuki naiwnej. Uproszczonym, niewielkim pracom na papierze, o pocztówkowym formacie, przedstawiającym miejskie pejzaże, ale też niewielkim portretom Eli i Andrzeja Banachów autorstwa skromnego malarza z Krynicy towarzyszy bajkowy świat fantazji Ociepki i ezoteryczne, pełne religijnych i mitycznych odniesień, ale też osadzone w śląskiej tożsamości malarstwo Sówki. Są wreszcie rzeźby Zagajewskiego, jego fantazyjne, wybujałe stwory, zwierzęta, ulubione przez niego ptaki i ludzie. Prace charakterystyczne, już na pierwszy rzut oka rozpoznawalne. ,,U mnie – tłumaczył Zagajewski – ludzie, zwierzęta i ptaki jednakowy styl mają (...) te oczy, te ślepia jednakowe”.

Jednak wystawa wykracza poza autorów, o których Aleksander Jackowski pisał w swej „Sztuce zwanej naiwną”. Obok nestorów, urodzonych u schyłku XIX stulecia, są pochodzący z roczników 30. i początku lat 40. ubiegłego wieku oraz reprezentanci znacznie młodszych pokoleń. Twórcy reprezentujący bardzo różne postawy. Są na wystawie zaangażowane politycznie, stylizowane na ikony przewrotne portrety Józefa Stalina i Lecha Wałęsy autorstwa Stanisława Żywolewskiego, w których postacie są otoczone scenami z historii ich życia: „Lechu skacze przez płot”, „Urban męczy Lecha”, „Koronowanie Lecha”. Są prace Damiana Stachowskiego, ostro komentujące sytuację polityczną i społeczną Polski XXI wieku, proces naszej transformacji, przyjęcia neoliberalnej doktryny gospodarczej i następstwa tego wyboru. Można zobaczyć jeden z wielkoformatowych gobelinów Mariana Henela z lat 70. o tematyce erotycznej i magicznej, na których nagie postaci sąsiadują z przedstawieniami owadów, ptaków i zwierząt o znaczeniu symbolicznym, oraz pełne religijnych wątków prace jednej z najciekawszych twórczyń, Marii Wnęk.

Kruche skrawki

W Muzeum Śląskim pokazano też wybór rysunków Edmunda Monsiela, jednego z najbardziej oryginalnych i jednocześnie tajemniczych polskich twórców, o którym niewiele w ogóle wiadomo – przez lata pracował w cukrowni w Wożuczynie na Lubelszczyźnie i pozostawił po sobie ponad 500, tworzonych od lat 40., rysunków. To prace wykonane delikatną kreską, ołówkiem lub niebieską kredką na skrawkach papieru czy tekturze, w których każdy fragment pokryty jest przedstawieniami, często o religijnym znaczeniu. Niezwykle kruche, trudne do zreprodukowania dzieła od lat fascynują, także artystów. Rysunki Monsiela były zestawiane z pracami zafascynowanego w ostatnich latach Dalekim Wschodem Jakuba Juliana Ziółkowskiego, Łukasz Jastrubczak zaś, uznawany za jednego z najciekawszych twórców ostatniej dekady, nakręcił film dokumentalny z podróży do rodzinnej miejscowości artysty.

Prace samotnika z Wożuczyna sąsiadują z powstałymi w ostatnich latach barwnymi rysunkami Justyny Matysiak. Cała ekspozycja zorganizowana jest na zasadzie zderzeń, zestawień czy kontrastów niecałych dwóch dziesiątek twórców. Zostały na niej wydobyte raczej odrębności czy różnice niż podobieństwa, bowiem – jak podkreśla kuratorka wystawy Sonia Wilk – „trzeba zajmować się komplementarnie dziełem, procesem twórczym i samym twórcą, poświęcać każdemu z tych aspektów taką samą uwagę”. I dodaje za Aleksandrem Jackowskim, że brakuje kryteriów pozwalających opisać to zjawisko jako całość.

Łatka amatora

Jednak od etykiet nie sposób uciec, a one rzutują na sposób postrzegania artystów określanych mianem „naiwnych”. W dobie PRL-u artyści nieprofesjonalni byli „uludowiani”, wrzucani do jednego worka z twórcami ludowymi, co spotkało m.in. Stanisława Zagajewskiego. Podkreślano ich prostotę, naiwność, dziecięcy zachwyt nad pięknem świata. Sam Jackowski zwracał uwagę na ich odrębność. Na inność, która jest „zawsze sprawą jakiegoś ograniczenia, odrębności od świata otaczającego”. A Ignacy Witz – który obok Andrzeja Banacha, Jackowskiego oraz Ksawerego Piwockiego odkrywał i popularyzował tę twórczość od lat 50. – przekonywał: „Amatorzy to (...) artyści marginesu. Nie tworzą szkół, nie mogą mieć ani uczniów, ani naśladowców, ani kontynuatorów, którzy by rozwijali ich teorie. Bo nie mają teorii”.

Twórcy naiwni intrygowali, byli ciekawi, jednak jakby w pewien sposób ułomni, z racji braku profesjonalnego wykształcenia, statusu społecznego, niepełnosprawności czy stanu zdrowia. Budzili zachwyt „świeżością spojrzenia” i „nieposkromioną wyobraźnią”, jednak – co gorzko zauważyły Zofia Czartoryska i Katarzyna Karwańska, kuratorki zorganizowanej przed trzema laty w Muzeum Śląskim wystawy „Nie jestem już psem” – nigdy nie byli traktowani do końca serio jako „partner do rozmowy o współczesnym świecie”.

Na tamtej wystawie – w której twórców zebrano pod hasłem outsiderów – zestawiono prace Justyny Matysiak czy Erwina Sówki z obiektami stworzonymi przez Roberta Brylewskiego, muzyka, członka legendarnej Brygady Kryzys, a później m.in. Armii, z działaniami Stanisława Garbarczuka w zaskakującej formie komentującego aktualne wydarzenia polityczne, czy z powstającym od 1966 r. cyklem fotograficznych autoportretów Tomasza Machcińskiego, w których nieustannie wciela się on w autentyczne i fikcyjne postaci znane z mediów i kultury masowej. To pozwoliło inaczej spojrzeć na twórczość czasami dobrze już znaną.

Zbędne podziały

„Sztuka zwana naiwną i co dalej...” to kolejna okazja do postawienia pytania o przegródki, w jakich jest umieszczana twórczość artystów nieprofesjonalnych. Czy dawne podziały są nadal aktualne i adekwatne do rzeczywistości? Na przykład Zbigniew Libera, który odpowiadał za scenografię wystawy „Nie jestem już psem”, wykształcenia artystycznego nie posiada. Działalność niektórych instytucji zajmujących się sztuką współczesną pokazuje, że te podziały mogą dziś być zbędne. Warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej przed kilku laty kupiło zdjęcia Tomasza Machcińskiego, a ostatnio do swoich zbiorów włączyło prace Iwony Mysery – jej zeszyty zapełnione rysunkami oraz kolaże z użyciem zdjęć gwiazd filmowych, muzyków i kadrów filmowych.

Przypadek Mysery prowokuje do postawienia kolejnego pytania: jaka twórczość jest zaliczana do tej „naiwnej”, nieprofesjonalnej, outsiderskiej? Przez dekady interesowano się przede wszystkim twórcami sięgającymi po tradycyjne techniki – malarstwo, rysunek, grafikę, rzeźbę czy tkaninę. Tymczasem Iwona Mysera przed kilkoma laty uznana została na prestiżowych, międzynarodowych targach Outsider Art Fair za jedno z najciekawszych zjawisk w sztuce.

W Muzeum Śląskim Galeria Plastyki Nieprofesjonalnej bezpośrednio sąsiaduje z wystawą stałą poświęconą polskiej sztuce od 1945 r. Czy kiedyś będzie – przynajmniej na chwilę – możliwe zniesienie tego podziału? Zobaczenie sztuki po prostu, pozbawionej przymiotnikowych dookreśleń? Mogłoby to być ciekawe doświadczenie, pozwalające inaczej, może na nowo, zobaczyć twórczość dziś od siebie odseparowaną. ©

SZTUKA ZWANA NAIWNĄ I CO DALEJ... RECEPCJA MYŚLI ALEKSANDRA JACKOWSKIEGO W KOLEKCJI MUZEUM ŚLĄSKIEGO. Muzeum Śląskie, Katowice, wystawa czynna do 31 maja 2020 r. Kuratorka Sonia Wilk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2020