Niedźwiedzica Isaura

Nostalgiczny reportaż Witolda Szabłowskiego opowiada o niedźwiedziej miłości i tęsknocie. O zderzeniu starego z nowym, Wschodu z Zachodem, komunizmu z kapitalizmem. O świecie, który trwa już tylko w pamięci.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Albin Biblom
/ Fot. Albin Biblom

Jeszcze w tym wieku w Bułgarii niedźwiedzie (a częściej niedźwiedzice – lżejsze i słabsze od samców) można było spotkać na plaży i w tramwaju. Tańczyły na tylnych łapach w rytm ludowej muzyki, robiły masaże pleców i odgrywały scenki. Trzymane na łańcuchu przez swoich panów – bułgarskich Cyganów – zarabiały dla nich pieniądze na cały rok. Nadawano im ludzkie imiona – najczęściej Isaura, od postaci z telenoweli. Karmiono chlebem (osiem bochenków dziennie) i kukurydzą, nagradzano je cukierkami i batonikami, pojono piwem i rakiją (łatwo popadały w alkoholizm). W komunistycznej Bułgarii niedźwiedź był dobrem luksusowym, jak samochód: obowiązywały talony.

Ostatnie tańczące niedźwiedzie zniknęły z czarnomorskiego krajobrazu po akcesji Bułgarii do Unii Europejskiej. Austriacka fundacja „Cztery Łapy” odkupiła je od właścicieli i umieściła w Parku Tańczących Niedźwiedzi w górskiej Belicy: na ogrodzonych siatką pod napięciem 12 hektarach. Mają tu basen, zabawki, pełnowartościowe posiłki i regularne badania; uczą się zapadać w sen zimowy i szukać pożywienia. I tęsknią.

Witold Szabłowski, reporter „Dużego Formatu”, debiutował w 2010 r. zbiorem reportaży z Turcji „Zabójca z miasta moreli”. Dwa lata później, razem z żoną Izabelą Meyzą, wydał książkę „Nasz mały PRL” – efekt eksperymentu, polegającego na próbie odtworzenia codzienności przełomu lat 1981/1982, tak by sprawdzić, czy da się jeszcze żyć na sposób peerelowski. W „Tańczących niedźwiedziach” połączył te dwie fascynacje: fascynację krańcami zachodniego świata, czyli przejściem pomiędzy Europą a Azją, i fascynację transformacją – przejściem od komunizmu do kapitalizmu.

„Zakochałbyś się w tych oczach, mówię ci”. Tak Cygan (w całej książce nie pojawia się poprawne politycznie słowo „Rom”) Gijorgij opowiada Szabłowskiemu o pierwszym spotkaniu z Welą – niedźwiedzicą, z którą spędził 20 lat. Trudno się nie rozczulić przy czytaniu tej opowieści. Bo Wela nie jest w niej bestią, ale piękną, łagodną i wierną kobietą: po zadanym cierpieniu (wbijanie w nos holki, specjalnego uchwytu) staje się poddana swojemu panu, uczy się sztuczek nie z przymusu, ale żeby go zadowolić, kaprysi jak artystka, uwielbia kąpiele, zajada się słodyczami i truskawkami. Jeśli w tej opowieści pojawia się bicie, tresura na rozżarzonych węglach, wybijanie zębów – to tylko jako negatywny przykład innych niedźwiedników.

Czytając tę historię, przypominamy sobie książki Jane Goodall o przyjaźni z szympansami z rezerwatu, filmy o papudze, która uczona rozumienia ludzkiej mowy, mówiła co wieczór swojej nauczycielce: „Zachowuj się dobrze, do zobaczenia jutro, kocham cię”, zbijający niedawno fortunę udostępnień na Facebooku artykuł o delfinie, który popełnił samobójstwo po rozstaniu z treserką, czy wreszcie filmik pokazujący lwa wystawiającego łapy przez kraty, żeby przytulić się do swojej opiekunki. Wzruszeni, zawieszamy święte pojęcie „praw zwierząt”. A przecież opowiedziana inaczej, ta historia by nas oburzyła. Tak jak oburza zachodnich dziennikarzy i działaczy z austriackiej fundacji.

Bo Szabłowski jest po stronie niedźwiedników. Po stronie słabszych, wykluczonych, przegranych. Czasem niuansuje obraz: Cyganie wyrządzają niedźwiedziom nieodwracalne szkody, bywają chciwi i okrutni, ludzie z fundacji starają się te szkody naprawić, bywają ujmujący – jak Wasil, który zapytany przy rekrutacji, czemu chce zmienić pracę DJ-a na pracę z niedźwiedziami, odpowiedział: „Pomyślałem, że tańczącym niedźwiedziom przyda się DJ”.

Ale i tak wiemy, kto tu jest dobry, a kto zły. Zostaliśmy kupieni otwierającą historią Weli. I musimy się oburzyć, kiedy ten sam Wasil mówi: „Nieważne, że możesz nie lubić Cyganów – kto ich w ostateczności lubi? (…) wszyscy są po naszej stronie, a oni są tylko głupimi Cyganami, którzy pielęgnują jakieś tradycje ze świata, którego już nie ma”.

Opowieść o niedźwiedziach to zaledwie połowa książki. Reszta to „reportaże z transformacji”, czyli teksty o innych państwach, m.in. Kubie, Kosowie i Grecji, opatrzone cytatami z tekstu tytułowego. Trudno nie odnieść wrażenia – może mylnego – że Szabłowski napisał świetny reportaż, za długi na prasę i za krótki na książkę, i musiał go sztukować.

Klamrą tej książki jest temat przekleństwa wolności. Opowieść o bułgarskich niedźwiedziach, które – wychowane w niewoli – nie potrafią odnaleźć się na wolności, to przecież także opowieść o ludziach, którzy – wychowani w komunizmie – nie potrafią odnaleźć się w kapitalizmie. Szkoda tylko, że ta analogia zostaje wyłożona już na okładce i uzupełniona w materiałach prasowych: „Wystarczy jednak zamienić w tej książce słowo »niedźwiedź« na obywatel Polski, Rumunii czy Albanii, a słowo »treser« na Jaruzelski, Ceaușescu albo Hodża, żeby okazało się, że jest to historia naszej wyboistej drogi do wolności. A gdy zmienimy słowo »niedźwiedź« na Ukrainiec albo Kubańczyk, a »treser« na Putin albo Castro, okaże się, że ta historia jest zaskakująco aktualna”. Nawet najzgrabniejsza metafora traci wdzięk, kiedy jest dopowiedziana.


Witold Szabłowski, „Tańczące niedźwiedzie. Reportaże z transformacji”, Agora, Warszawa 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014