Selfie z tygrysem

Większość turystycznych atrakcji z udziałem zwierząt wiąże się ze znęcaniem nad nimi lub ma zły wpływ na losy gatunków. Ale okrucieństwo umyka uwadze turystów.

12.08.2016

Czyta się kilka minut

Zdjęcia z dzikimi kotami – codzienny obrazek w kontrowersyjnej Świątyni Tygrysów, prowincja Kanchanaburi, Tajlandia, kwiecień 2015 r. / Fot. Diego Azubel / EPA / PAP
Zdjęcia z dzikimi kotami – codzienny obrazek w kontrowersyjnej Świątyni Tygrysów, prowincja Kanchanaburi, Tajlandia, kwiecień 2015 r. / Fot. Diego Azubel / EPA / PAP

Przeglądamy fotografie znajomych z wakacji: Dorota z Maćkiem w Tajlandii, jadą na słoniu. Ania przytula policzek do kolorowej papugi. Synkowie Adama pozują z tygrysiątkiem. Przygoda, nowe doświadczenia, bliskość natury. Pytanie: jakim kosztem?

Czytając na portalach turystycznych, takich jak np. TripAdvisor, zamieszczane przez turystów opinie o wartych odwiedzenia egzotycznych atrakcjach, można dojść do wniosku, że nie ma jak urlop w towarzystwie dzikich zwierząt. Mało kto uświadamia sobie, że tego typu atrakcje wiążą się często z wielkim cierpieniem poszczególnych stworzeń, a także ze szkodą dla całego gatunku. Jak spędzić wakacje, nie narażając przy tym braci mniejszych? Czego unikać na wycieczkach?

Ciemne liczby

Zespół naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, z prestiżowej jednostki Wildlife Conservation Research Unit, pod kierownictwem doktora Toma Moorhouse’a, przeprowadził badania opublikowane w czasopiśmie „PLOS ONE”, w których oceniono wpływ 24 typów „zwierzęcych atrakcji turystycznych” („wildlife tourist attractions”) na zagrożenie gatunkowe i dobrostan zwierząt [rozmowę z dr. Moorhousem publikujemy dalej]. W badaniach brano pod uwagę atrakcje wykorzystujące kontakt z dzikimi, nieudomowionymi zwierzętami. Nie oceniano ogrodów zoologicznych oraz akwariów, których działanie regulowane jest przez organizacje takie jak WAZA (World Association of Zoos and Aquariums – Światowe Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów), a także parków narodowych, które wspierają różne gatunki i nie są nastawione na bezpośredni kontakt turystów ze zwierzętami.


Zobacz także:


Atrakcje turystyczne oceniono pod względem wpływu na gatunek: negatywny (np. wyłapywanie wolno żyjących zwierząt), neutralny bądź pozytywny (zarówno bezpośredni, np. poprzez rehabilitację zwierząt przed wypuszczeniem ich na wolność, jak i pośredni, np. poprzez edukację odwiedzających o danym gatunku). Pod uwagę wzięto też dobro zwierząt, sprawdzając, czy placówki zapewniają im „pięć wolności” zawartych w Kodeksie Dobrostanu Zwierząt. Są to: wolność od głodu i pragnienia, od urazów psychicznych i bólu, od ran i chorób, od stresu oraz wolność naturalnych zachowań.
Efekt? Zespół Moorhouse’a ocenił negatywnie aż 18 z 24 typów atrakcji pod względem dobrostanu zwierząt. 14 z nich miało również negatywny wpływ na gatunki.

Niestety, większość okrucieństwa umyka uwadze turystów, którzy tego rodzaju rozrywkę oceniają bardzo pozytywnie, chętnie w niej uczestniczą i w dobrej wierze fundują ją dzieciom. Mimo że naukowcy ocenili negatywnie trzy czwarte typów takich atrakcji, na wspomnianym portalu TripAdvisor negatywnych opinii było mniej niż 5 proc. (na 51 308 recenzji ze 188 placówek). Portale turystyczne, blogi podróżnicze i opinie znajomych mogą więc być bardzo mylące.

Śmieszne misie, wesołe delfinki

Do najokrutniejszych i najgorszych pod względem ochrony przyrody atrakcji turystycznych należą np. zdjęcia z tygrysami. Tygrysiątka odbiera się matkom tuż po urodzeniu, aby turyści mogli je karmić butelką. Zwierzęta traktuje się jak zabawki – godzinami są dotykane, tarmoszone, głaskane i ściskane przez zwiedzających. Resztę czasu spędzają w ciasnych klatkach albo na łańcuchach na betonowym podłożu. Tygrysy są gatunkiem krytycznie zagrożonym; w Tajlandii, kraju przodującym w tego typu atrakcjach, zidentyfikowano placówki, w których wykorzystuje się w ten sposób ponad 600 tygrysów. Zdjęcia z tygrysami zyskują na popularności również w innych częściach Azji, a także w Australii, Meksyku i Argentynie.

Podobnie rzecz się ma w przypadku ferm i parków niedźwiedzi, powszechnych w Azji – zwłaszcza w Chinach, Japonii i na Półwyspie Indochińskim. Niedźwiedzie trzymane są tam w dołach, stłoczone, zestresowane, często z obrażeniami. Niektóre zmusza się do występów i podlegają one uprzednio brutalnej tresurze. W Chinach niedźwiedzie hoduje się dla pozyskania żółci, która według wierzeń ma właściwości lecznicze. Niedźwiedzie himalajskie, brunatne i malajskie trzyma się w maleńkich klatkach; żółć wydobywa się z nich na różne sposoby – np. przez cewnik wetknięty bezpośrednio do woreczka żółciowego albo przez wytworzenie przetoki, przez którą żółć wycieka na zewnątrz ciała. Metody te prowadzą do infekcji, jątrzenia się ran i powodują bardzo wysoką śmiertelność zwierząt.

Czy amatorzy przejażdżek na słoniach zadają sobie pytanie, co trzeba zrobić zwierzęciu tej wielkości, aby łatwo poddało się komendom człowieka? Otóż należy je „złamać”, czyli odpowiednio skutecznie zastraszyć. Robi się to, oddzielając małe słonie od matek, przetrzymując je w ciasnych klatkach, wiążąc linami i łańcuchami, bijąc czekanem bądź pałką. Trauma wywołana tymi doświadczeniami towarzyszy słoniom przez całe życie. Dorosłe słonie więzione w oferujących takie atrakcje placówkach nie są w stanie wytworzyć między sobą naturalnych relacji, ponieważ trzyma się je w odosobnieniu, na ogół przywiązane łańcuchami – co odbija się dramatycznie na ich fizycznym i psychicznym zdrowiu. Przejażdżki są powszechną atrakcją w Tajlandii i innych azjatyckich krajach, zaczynają się też stawać popularne w Republice Południowej Afryki.

Proceder „zaklinania węży” obecny jest na ulicach Indii od setek lat, w Tajlandii natomiast wzrasta popularność widowisk z tzw. pocałunkiem kobry. Te jadowite węże, których ukąszenie jest śmiertelne dla człowieka, wykorzystuje się w mających mrozić turystom krew w żyłach przedstawieniach. Dzikie kobry łapie się i pozbawia zębów jadowych, najczęściej wyrywając je lub obcinając cążkami. Niekiedy zaszywa się im też pyski. Zwierzęta giną w bólu z powodu rozwijających się infekcji.

Istnieją też atrakcje turystyczne, które z fatalnym wpływem na zwierzęta nie od razu muszą się kojarzyć. Jest tak np. w przypadku delfinariów. Stany Zjednoczone jako jedno z kilku państw zakazuje połowu dzikich delfinów do zasilania delfinariów. Jednak nawet osobniki urodzone w niewoli źle znoszą narzucone im tam warunki. Te niezwykle inteligentne ssaki skazuje się na życie w bardzo ograniczonej i zupełnie nienaturalnej przestrzeni basenu. Do wody często dodaje się chlor, który drażni skórę i oczy delfinów. Ponieważ baseny są płytkie, delfiny nie mogą skryć się w głębinach przed słońcem, co doprowadza do poparzeń słonecznych. Zwierzęta cierpią również na choroby spowodowane stresem, takie jak wrzody trawienne czy zawały serca.
Z okrucieństwem wobec zwierząt może się wiązać nawet filiżanka egzotycznej kawy. Kopi Luwak, najdroższa kawa świata (jej koszt dochodzi do 100 dolarów za filiżankę) pochodzi z południowo-wschodniej Azji. Wytwarza się ją z ziaren kawy wydobywanych z odchodów małego drapieżnika – cywety, zwanej również łaskunem palmowym. Turyści chętnie przyjeżdżają obejrzeć plantacje i zwierzęta, a także spróbować kawy. Jej wysoka cena skłania mieszkańców tych terenów do łowienia cywet i karmienia ich owocami kawowca w celu zwiększenia produkcji. Zwierzęta trzymane są w ciasnych klatkach i cierpią z powodu obrażeń, chorób i niedożywienia (kawowce nie powinny być podstawą ich diety), przez co śmiertelność wśród nich jest bardzo wysoka.

Zęby i pazury

Jeśli decydujemy się na skorzystanie ze zwierzęcych atrakcji turystycznych, przyjrzyjmy się zwierzętom i w trosce o nie zadajmy sobie kilka prostych pytań.

Czy zwierzę ma dostęp do wody i pożywienia? Czy ma schronienie i możliwość wypoczęcia? Dzikie zwierzęta, np. słonie bądź małpy, wykorzystywane do zabawiania turystów, pracują często długie godziny bez chwili odpoczynku, bez dostępu do świeżej wody i jedzenia; są narażone na udar, przemęczenie i odwodnienie, trzymane są w warunkach niechroniących ich przed zmianami pogody.

Czy zwierzę nie cierpi, nie jest narażone na ból? Wiele stworzeń przetrzymywanych w niewoli nie ma opieki weterynaryjnej i odpowiedniego pożywienia. Odbija się to dotkliwe na ich zdrowiu. Niektórym zwierzętom wyrywa sie zęby lub pazury, co powoduje rany i ogromne cierpienie.

Oglądamy „naturalne zachowania” czy udrękę? Większość zwierząt tworzy w naturze skomplikowane struktury społeczne, których nie da się zrekonstruować w niewoli. Wyciągnięte z naturalnych środowisk, zwykle odseparowane od swoich rodzin, zmuszane są do wykonywania czynności zupełnie dla nich nienaturalnych.

Jeśli nieudomowione zwierzę można dotknąć, przejechać się na nim czy obejrzeć w „przedstawieniu” – nie należy się łudzić, że dana atrakcja spełnia jakiekolwiek normy etyczne. ©

JOANNA BAGNIEWSKA jest zoolożką, obroniła doktorat z ekologii behawioralnej na Uniwersytecie Oksfordzkim. Obecnie wykłada na University of Reading w Wielkiej Brytanii. W 2014 r. zwyciężyła w konkursie FameLab dla najlepszych popularyzatorów nauki. Bierze udział w projekcie „Rzecznicy Nauki”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zoolożka i popularyzatorka nauki. Ukończyła doktorat i studia magisterskie na Wydziale Zoologii Uniwersytetu Oksfordzkiego; pracowała naukowo w pięciu krajach, odwiedziła ponad czterdzieści. Zwyciężczyni trzeciej edycji FameLab Poland oraz zdobywczyni nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2016