Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do szpitala przywieziono dziecko, nad którym przez dwa lata znęcała się matka i jej partner. Uratowano je od śmierci, ale różne organy wewnętrzne ma trwale uszkodzone. Rolnik zagłodził na śmierć dziesięć krów w swojej własnej oborze.
To tylko parę punkcików na wielkiej mapie ludzkiej nieczułości. Bo przecież to nie stało się na odludziu, w puszczy, na samotnej wyspie - gdzie nikt nic nie widzi i nic nie słyszy. To się wydarzyło w środku wsi, w miasteczku, w wielkim mieście, gdzie zawsze jest jakaś rodzina, znajomi, jacyś sąsiedzi i sąsiadki. Być może jedna z takich sąsiadek poczuła się nagle nieswojo. Chciała iść do spowiedzi, bo sumienie męczyło ją, że popełniła jakiś wielki grzech. Potem odetchnęła z ulgą. Już wie. W piątek rano zjadła na śniadanie, przez zapomnienie, parówkę.
Ryż
Niedawno zaszumiało, zaszemrało, zaszeptało ryżem. Drastyczny wzrost ceny, braki w magazynach, w kilku krajach reglamentacja. Przypominam sobie ten ryż z moich wędrówek, zwłaszcza azjatyckich: Indie, Bangladesz, Malezja, Sri Lanka, zwana jeszcze wtedy Cejlonem. Woda pokratkowana na małe poletka, odbijająca mętne, rudawe słońce, pochylające się nad powierzchnią w tym samym charakterystycznym zgięciu sylwetki...
Ryż często porównuje się z chlebem. W naszym kręgu kulturowym chleb jest ważnym składnikiem pożywienia i nade wszystko symbolem. Dla wielu milionów ryż jest jedynym pożywieniem, jedynym sposobem utrzymania się przy życiu. Jeżeli braki nie okażą się zjawiskiem przejściowym, jeżeli zaczną się niepokoje, a zachłanne media rozpowszechnią je w milionach doniesień i obrazków - wtedy, dobry Panie Boże, zmiłuj się nad naszym zwariowanym, nieprzewidywalnym, globalizującym się światem.
Brzeg
We wspomnieniach z moich dalekich rejsów ważne miejsce zajmuje ukazujący się brzeg. Najpierw to jest cieniutkie, ledwie dostrzegalne pasemko mgły na horyzoncie. Potem mgła zaczyna gęstnieć i twardnieć. Potem zdradza swój charakter - wysoki, nadbrzeżny klif, plama skołtunionej zieleni, zarys jakiejś osady czy miasta. Już to się konkretyzuje, rozpada na pojedyncze fragmenty - jadący pojazd, drzewo, kopułka, wieża... Jakie jesteście? - pytam miasta, skał czy zieleni. Co mi o sobie powiecie, kiedy was zobaczę z bliska, poznam, dotknę? Jaką mi darujecie nową, wspaniałą przygodę?
Teraz też dobijam do brzegu - ten zachowuje się zupełnie inaczej niż tamte sprzed lat. Im jestem bliżej, tym brzeg jest mniej wyraźny. Tym mniej pytań ośmielam się mu zadać. Tym mniej o nim wiem.