Nie wszystko jest absolutne

Gdybym miał wskazać artykuł, który w tym numerze "TP" należy przeczytać w pierwszej kolejności, wskazałbym rozmowę Agnieszki Sabor z Jeanem Delumeau (str. 22). Rozmowę dotyczącą religii i Kościoła, obecnie oraz w przyszłości, interesującą - jak sądzę - zarówno dla czytelników bogobojnych, jak mniej bogobojnych.

19.05.2009

Czyta się kilka minut

86-letni historyk chrześcijaństwa i Kościoła patrzy na świat z dystansem. Dla niego judaizm, chrześcijaństwo, nie mówiąc o islamie, to religie "bardzo młode i żywotne". Delumeau uczy zapomnianej dziś, przynajmniej w publicystyce, sztuki relatywizowania obrazu współczesności. W wywiadzie słowo "relatywizacja" zostało zresztą ujęte w cudzysłów - nie wiem, czy potrzebnie. Nie zdoła zmierzyć się ze współczesnością ten, kto nie potrafi napierających na niego zjawisk zrelatywizować. Nie dlatego, że "wszystko jest względne", ale dlatego, że nie wszystko jest absolutne. Relatywizowanie wszystkiego niszczy nie tylko religie, ale w ogóle kulturę, absolutyzowanie wszystkiego też je zabija.

Mniejsza o to, czy zmiany wynikłe z kryzysu w Kościele pójdą w kierunku przewidywanym przez Delumeau - czy np. środkiem zaradczym na niedobór księży okaże się wyświęcanie kobiet. Historykowi wolno stawiać hipotezy. Ważna jest świadomość, że wiele kościelnych instytucji, jak choćby wspomniany w rozmowie celibat, są produktem określonej epoki, sytuacji ekonomicznej i kulturowej. Jedno jest pewne: nie zawsze będzie tak, jak jest teraz. Trudno np. kwestionować, że dziś najbardziej dynamiczną częścią Kościoła są młode wspólnoty w Afryce i Azji. Zresztą pracujących w starej Europie księży z tych kontynentów spotyka się z roku na rok coraz więcej. Czy te kultury wpłyną na kształt Kościoła, tak jak kultury grecka i rzymska wycisnęły piętno na obecnym kształcie chrześcijaństwa?

Delumeau zwraca uwagę na kryzys lokalnych wspólnot - ich zaprzeczeniem są liczące kilkadziesiąt tysięcy osób parafie-molochy. Tymczasem symptomatyczny jest gwałtowny rozwój nowych ruchów ewangelickich, zdolnych do budowania więzi międzyludzkich. Musiał być tego świadom Jan Paweł II, który wspierał różnego rodzaju ruchy w łonie Kościoła (i nie tylko Kościoła, bo także Taizé). Czasem traktowane jako zjawisko niebezpieczne, naruszające tradycyjny ład parafialny, były konsekwentnie wspierane przez Papieża, który głosił się obrońcą tradycji. Wszystkie, nawet kontrowersyjne, od Opus Dei po Communione et Liberazione, charyzmatyków, neokatechumenów.

Francuski historyk ukazuje też anachroniczność "modelu kaznodziejskiego" Kościoła, w którym kapłan przemawia, a wierni, bez prawa głosu, mają słuchać. Marzy o decentralizacji i demokratyzacji Kościoła. Nie należy się tym gorszyć, przeciwnie: od Soboru Watykańskiego II marzenia te są w Kościele uprawnione. Wystarczy przypomnieć o utworzeniu instytucji Synodu Biskupów (kolegialność), rad diecezjalnych i parafialnych czy doktrynie o miejscu świeckich w Kościele. Przemiany następują wolno, czasem się wydaje, że po kroku naprzód następuje krok w tył. Jednak wystarczy porównać Kościół dziś z tym sprzed Soboru, by zobaczyć, jak wiele się zmieniło. Dalsze zmiany są po prostu nieuchronne. Że postępuje to powoli? Pośpiech mógłby - jak uczy doświadczenie lat posoborowych - pociągnąć skutki katastrofalne.

Od procesu Galileusza Kościół przeszedł na pozycje oblężonej twierdzy (do XVII wieku - stwierdza Delumeau - wykazywał ogromne zdolności adaptacyjne). Z natury rzeczy załoga oblężonej twierdzy nie dyskutuje, nie ma głosu. W twierdzy obowiązuje dyscyplina i ślepe posłuszeństwo dowódcy. Tymczasem konfrontacja ze zmieniającym się światem, z nowymi prądami myślowymi, odkryciami, zwłaszcza w zakresie wiedzy o człowieku, jest dziś terenem decydującej batalii o miejsce Kościoła w świecie. Stojąc na straży niezmiennych wartości, często zagrożonych przez zmienne filozofie i ideologie o niekiedy dość niejasnej proweniencji; zagrożonych ideologią zysku dla tych, którzy mają, kosztem tych, którzy nie mają - Kościół może się stać elementem równowagi. Ale musi przemawiać językiem zrozumiałym. Prawda musi pociągać siłą samej prawdy (jak czytamy w jednym z dokumentów soborowych), musi porywać siłą świadectwa takiego, jakie dała Matka Teresa. Temu będą musiały służyć struktury kościelne w najbliższej przyszłości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009