Nie wierzę

Nie wierzę w to mianowicie, by społeczeństwo było tak powierzchowne i małostkowe, a przede wszystkim niedojrzałe, jak to zdają się mniemać niektórzy przyrządzający na użytek powszechny tak zwane wizerunki idei i ich reprezentantów.

03.02.2009

Czyta się kilka minut

Dla porządku jeszcze uwaga w nawiasie: tych parę refleksji wywołał oczywiście kalendarz (felieton powstaje na kilka dni przed datą druku). Ale odnoszę je do doświadczeń z różnych czasów i miejsc, do różnych etykietek i szyldów, o nazwiskach już nie wspominając. Także do czasu przyszłego, jeżeli nic się tu nie zmieni.

Owszem, w wizerunku wiele rzeczy ma znaczenie. Na przykład wrażenia estetyczne, gdy odnoszą się do symboli. Dlatego zgromadzenie ideowców byle jak śpiewających hymn państwowy musi odstręczać, i zaangażowanie w tym celu nawet nagłośnionego nagrania na wysokim poziomie uznać należy za roztropność. Tylko tyle jednak. Bo już pokładanie nadziei na zaangażowanie ideowe ludzi w tym, że przywódca zmienił fryzurę, szewca czy magazyn z garniturami, jest w gruncie rzeczy dla tychże (niby pozyskiwanych?) pogardliwe, a więc upokarzające. I osobiście nie wierzę, by było skuteczne.

Można przytoczyć wiele przykładów dowodzących, że ludziom podoba się działanie przez atak, że akceptują złośliwość, że im odpowiada temperatura oburzenia uznanego za słuszne, ba, że skłonni są, byle im podsunąć okazję, osądzać i doznawać satysfakcji z dintojry, której są widzami. Dlaczego jednak jeszcze więcej razy potwierdza się, że ta sama opinia publiczna tak długo umie przechować pamięć o fałszywych oskarżeniach wysuwanych przez zgorszonych moralistów i nie uchodzą uwagi nawet najbardziej patetyczne słowa, którym czyny zaprzeczą?

Słusznie, wizerunek to także słowa właśnie. Tysiąc razy ważniejsze niż opracowanie kosmetyczne i ćwiczone ruchy rąk. Byle jakie mamrotanie byle jakiej polszczyzny to sygnał bardzo zły, świadectwo własnego ubóstwa duchowego i pogardy dla odbiorców. Ale przecież tym samym, choć w inny sposób, będzie zbyt gładki frazes i zbyt wysoki diapazon brany bez skrupułów i zawahania. I tu dotykamy najwrażliwszego zjawiska w całym problemie wiarygodności wizerunku, mającego przekonać do idei. Jak to się dzieje, że tylu ludzi nie daje się zwieść, że mają ucho bezbłędnie wychwytujące ton czysty i ostrzegające przed jego brakiem. I że dlatego możemy nie bać się nadmiernie, nawet otoczeni tłumem specjalistów od "nowych twarzy" i ich produktami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2009