Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Moim zdaniem to niemożliwe. Silny rynek wewnętrzny i stosunkowo mała zależność od eksportu z pewnością pomogły obronić Polskę przed skutkami światowego kryzysu, jednak były też inne czynniki, które w drugim półroczu już nie zadziałają - np. sprzyjający eksportowi niski kurs złotego czy ratujące nasz przemysł motoryzacyjny niemieckie dopłaty do złomowania aut. Tymczasem wzrost na poziomie ok. 1 proc. oznacza w polskich warunkach wzrost bezrobocia. Gdy na jesieni naród zacznie tracić miejsca pracy, zaciśnie pasa i konsumpcja spadnie. Niższa konsumpcja to znowu większe bezrobocie i tak w kółko, przynajmniej dopóki nie ruszy gospodarka niemiecka i nie napłyną szerszą falą zagraniczne inwestycje.
Takiego scenariusza oczekuje wielu ekonomistów. Ale dziennikarze i ekonomiści tylko opisują rzeczywistość, politycy zaś ją tworzą. Optymizm premiera może zachęcić rodaków do tego, by nie oszczędzali na zakupach. A kupując, mogą napędzić gospodarkę i tym samym, być może, także uratować swoje miejsca pracy.
Dlatego zachęcam Państwa - nie wierzcie w mój osąd i w to, co mówią ekonomiści. Wierzcie premierowi. Już raz, na początku tego roku, optymizm Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego uspokoił inwestorów i uratował nas przed załamaniem złotego. Dziś ten sam optymizm może napędzić naszą gospodarkę.
Wierzcie premierowi. W swoim własnym interesie.