Nie i tak

Jest to, rzecz jasna, bardzo amatorska analiza, zrobiona na chybcika. Dotyczy rzucającego się w oczy podziału polszczyzny, idącego równo z podziałem użytkowników języka, obowiązującym od chwili ogłoszenia sławnego projektu IV Rzeczypospolitej.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Dzieje tego pomysłu można podzielić na fale – od narodzin, poprzez dynamiczny rozwój, po uwiąd. Dziś akurat jesteśmy na etapie odrodzenia i oczekujemy niecierpliwie kolejnego apogeum. Z językiem sprawa ma się znacznie prościej. Nie widać tu falowania, a ciągłe poszerzanie się zbioru, którego granicę tworzyłby zasób słów, gdyby nie rozciągliwość ich znaczeń. Użytkownicy polszczyzny wciąż tę gumę rozciągają, barwiąc przy tym zastaną szarzyznę swymi ulubionymi jaskrawymi farbami. Polska ma dziś nie tylko dwa plemiona, ale dwie składnie, dwa słowniki i tym samym dwie szkoły publicystyczne.

Zacznijmy od plemienia gorętszego. By do niego przystąpić, trzeba mieć skłonność do słów z półki, gdzie war emocji jest najczerwieńszy. Żaden tekst nie zostanie przeczytany bez przynajmniej dwu takich wyrażeń. Mówiąc wprost: bez nich utwór nie ma szans na publikację. Oto niezbędna garstka, którą musi mieć na podorędziu każdy marzący tam o karierze pisarskiej: zbrodniczy, wstrząsający, haniebny, złodziejski, kłamliwy, katastrofalny, skandaliczny, kryminalny, nienawistny, kompromitujący, niepokojący, reżymowy, pornograficzny i targowicki. Są też niezbędne zbitki. Ich pełny spis byłby niewiele dłuższy, oto kilka: bezprzykładny atak, musi przeprosić, najtrudniejsze chwile, czwarty rozbiór, na kolana, z kolan, po kolana, znowu prześladowania i narastająca agresja. Plemię gorące, wbrew pozorom, używa też słów uważanych za ładne, ale robi z nich nieładne; popatrzmy: kwiatek (istnieje tylko w połączeniu z kożuchem), słońce (tylko w towarzystwie Peru), trawa (tylko w sytuacji, gdy mowa o jej malowaniu), chmury (zbierają się i są zawsze czarne). Słowo „sukces” żyje tylko w cudzysłowie, „dziecko” zaś spotykamy często, ale jest zawsze nieszczęśliwe bądź nieżywe, albo grozi mu „adopcja gejowska”, albo aborcja. Szukanie i znajdywanie dziecka żyjącego, najedzonego, wykształconego, z balonem w ręce, jest zabronione, a jeżeli już, jest to często dziecko wykształcone, z dużego miasta – czyli złe. Zresztą balon jest na ogół albo próbny, albo rozdęty. Ze świata zwierząt warto wyłowić ryby. Są śnięte, psują się od głowy i płyną z prądem mętnej wody. Krowy nie dają mleka, tylko ryczą, szczury uciekają z tonącego statku, a lisy są farbowane.

Ów język wskazuje, że plemię to żyje niewyjaśnionym cudem, pośród licznych anomalii pogodowych, katastrof i wśród zoologicznych mutantów. Śmiech owego plemienia jest materiałem na pionierską pracę z traumatologii. Wystarczy obejrzeć fotografie, na których czołowi publicyści gatunku starają się uśmiechać. Jest to czynność sprawiająca im wyraźną trudność. Jeden z czołowych jajcarzy plemienia zatytułował swój humorystyczny kącik literacki słowami: „Przegniły batonik” – to mówi wszystko. W tym świecie prócz rybich głów i kompromisów zgniłe są nawet batoniki.

Ostatni miesiąc pokazał coś jeszcze. Jest to kłopotliwe milczenie na widok cudzej radości. Z radością to plemię sobie kompletnie nie radzi i nie umie jej inaczej opisać, jak poprzez uznanie, że radość to szyderstwo. Ponieważ ta radość nie jest szyderstwem, nie wiadomo, co z nią robić. Gdy Jarosław Kaczyński wreszcie powiedział, parę dni temu, że Euro 2012 to totalna klęska, wszystkim zrobiło się raźniej. Wreszcie kończy się coś, do czego plemię nie ma językowego klucza, nikt tam nie zna słów dobrych do opisu rzeczywistości innej niż zła i smutna. Plemię żagwiące nie daje czytającemu bądź słuchającemu szans na zbicie gorączki, dąży do rozgotowania składników, z których, jak wiemy, powstają słowa. Literatura tego plemienia jest i będzie zła z powodu nadmiernej eksploatacji przysłów ludowych i egzaltacji. Najlepszym przykładem jest delikatne słowo „ważny”: jest ono używane w kontekstach zupełnie nieważnych, więc w sprawach ważnych pojawia się określenie „arcyważny”, zwykła ważność zdążyła się już rozgotować i nie nadaje się do użytku. Plemię używa słowa „nie” najczęściej. W sytuacjach, w których bez szarpaniny można by powiedzieć „tak”. Nigdy jednak nie odpuszcza.

Drugie plemię jest emocjonalnie chłodniejsze, ale też robi wrażenie, bo niby się raduje, ale czyni to pełną piersią tylko wtedy, gdy ktoś tę radość zalegalizuje. Najlepiej obrazują to niezliczone w ciągu ostatnich dni wywiady, pytania i sondy, przeprowadzane wśród przyjezdnych zza granicy. Podobało się wam? Ładnie tu? Powiedzcie, do licha, że nasze kobiety są najładniejsze na świecie, pochwalcie nas i nasze pierogi! Tak to mniej więcej wygląda. Wydawało się, że to plemię (przynajmniej w przekonaniu plemienia numer jeden) nie miewa spraw ważniejszych, prócz ciepłej wody w kranie. Okazuje się jednak, że owszem: ma poczucie, że radości nie da się produkować tu na miejscu i trzeba ją importować, jak telefony komórkowe i komputery. Drugie plemię określenia z branży meteo stosuje rzadko, podobnie nie czerpie z przypowieści o zwierzakach. Używa właściwie tylko dwu rozpoznawalnych, przypisanych mu na sztywno słów – „aczkolwiek” i „natomiast”, oraz słowa „tak”, ale na końcu zdania. Każdego zdania. Nie wiadomo zresztą, po co, skoro wszyscy poza nimi są od początku na „nie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012