Neapol wraca do Europy

Po poprzednim "kryzysie śmieciowym" Silvio Berlusconi ogłosił, że dokonał cudu i przywrócił Neapol cywilizacji zachodniej. Minęły dwa lata, a w Neapolu śmieci znów są problemem: politycznym i cywilizacyjnym.

02.11.2010

Czyta się kilka minut

Zobaczyć Neapol i umrzeć": wszyscy znają to zdanie, wyrażające zachwyt nad stolicą pizzy, miastem pełnym zabytków. W ostatnich dniach nabiera ono szczególnego znaczenia. "Umrzemy, ale pozwólcie nam wybrać sposób umierania! Chcemy umierać jak inni!": autorzy tych haseł, mieszkańcy Neapolu i okolic, nie chcą w swym otoczeniu dzikich śmietnisk emitujących toksyny, zanieczyszczających środowisko spalarni ani też - co wyrażali szczególnie teraz, podczas demonstracji i starć z policją - kolejnego legalnego śmietniska.

Z płaczem pokazują do kamer swe zniszczone włosy i skórę, oraz płody ziemi pozbawione koloru. Powtarzają, że od lat każda włoska gospodyni wie, że nie wolno kupować warzyw spod Neapolu. Mówią o raku, o chorobach wątroby, która nie radzi sobie z toksycznymi pomidorami, ziemniakami i skażoną wodą.

Dziś nad Neapolem, Boscoreale i Terzigno unosi się smród, a nad śmietniskami kołują dobrze odżywione mewy, większe od przeciętnych. Ale przynajmniej jest spokojnie - po tym, jak w ostatnich dniach we włoskich telegiornale nie brakowało obrazów z placu boju. Mieszkańcy całej Italii oglądali w TV płonące śmieciarki i rozwścieczonych ludzi z kijami, pobitych policjantów, zniszczone auta, zdewastowane sklepy. I, oczywiście, tony śmieci, tysiące ton.

Skąd ten protest? Stąd, że dla nowego wysypiska przewidziano wyjątkowo "atrakcyjną" lokalizację: park narodowy u stóp Wezuwiusza. Miało to być największe wysypisko w Europie. Ale tym razem mieszkańcy Neapolu i pobliskiego Terzigno nie ustąpili. I chwilowo wygrali: w miniony czwartek premier zawiesił budowę śmietniska na czas nieograniczony.

Kim steruje mafia?

Dlaczego jednak "kryzys śmieciowy" wraca co jakiś czas akurat w Kampanii? Neapolitański dziennikarz Giulio Finotti twierdzi, że problemy zaczęły się w 1996 r., gdy władze regionu przyjęły ambitny plan usuwania śmieci, który nie przewidywał jednak nowych wysypisk. "Śmieci miały być przetwarzane na energię - pisze Finotti na stronie internetowej cafebabel.it. - Składowano je w kontenerach, ale mieszkańcy zaczęli protestować przeciw spalarniom i ich toksycznemu oddziaływaniu na środowisko. Nowe spalarnie w końcu nie powstały, a stare wysypiska śmieci niepostrzeżenie były zamykane. I w ten mniej lub bardziej legalny sposób Neapol i okolica zaczęły być zasypywane odpadami, z którymi nie potrafiły poradzić sobie władze regionu".

Ale choć protesty wokół śmieci trwają w Kampanii od lat, takiej eskalacji dotąd nie widziano. Minister ochrony środowiska Stefania Prestigiacomo twierdzi, że ktoś sterował protestem. Kto? Pani minister i inni oficjele sugerują, że mafia. Mieszkańcy Neapolu, Boscoreale i Terzigno przekonują natomiast, że to budowa wysypiska w parku narodowym była pomysłem mafii, powiązanej z władzami. Bo kto inny mógł wymyślić taką lokalizację?

We Włoszech wszyscy wiedzą, że neapolitańska mafia, Camorra, chce mieć kontrolę nad śmieciowym biznesem. W mafijnym żargonie śmieci zwane są "śmierdzącym złotem". Camorra zarabia na nich więcej niż na handlu narkotykami. Mafiosi przechwytują wiele publicznych zamówień na wywóz i utylizację nieczystości oraz budowę nowych wysypisk; klany Camorry zarabiają też na nieudolności służb komunalnych.

Mount Everest razy dwa

Za eksperta w sprawie mafii neapolitańskiej od kilku lat uchodzi pisarz Roberto Saviano, autor "Gomorry": książki, która zapewniła mu nie tylko popularność we Włoszech i za granicą, ale także wyrok śmierci od mafii.

Gdy wybuchły zamieszki w Neapolu, mówił w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica": "Ciągle będę powtarzał: gdyby zebrać wszystkie śmieci nielegalnie wywożone przez klany, utworzyłyby one górę prawie dwa razy wyższą niż Mount Everest".

Saviano opisał mechanizm funkcjonowania śmieciowego interesu. Brak legalnych wysypisk jest mafii na rękę, gdyż może ona odpłatnie wywozić śmieci w miejsca niedozwolone. Klient zaś jest przeświadczony, na podstawie fałszywych dokumentów, że śmieci wywieziono do legalnej spalarni. Np. w 2008 r. kontrola jednego z nielegalnych wysypisk wykryła radioaktywne odpady, które wedle dokumentów zostały zutylizowane w Niemczech.

Prokuratura prowadzi teraz śledztwo w sprawie możliwego udziału Camorry w starciach z policją, gdyż metody stosowane przez protestujących mają być typowe dla organizacji przestępczych (zorganizowany opór wobec policji, przechowywanie broni). Według nieoficjalnych informacji, na które powołuje się agencja ANSA, są dowody na to, że neapolitańska mafia infiltrowała grupy organizujące protesty i ataki na policjantów.

Berlusconi "santo subito"

Gdy dwa lata temu w Neapolu wybuchł poprzedni "kryzys śmieciowy", walczył z nim sam premier. Wymyślił, by do akcji rzucić wojsko - i żołnierze pomagali w wywózce śmieci. Pomysł niczym z żywotów wielkich cesarzy, którzy z pomocą armii budowali infrastrukturę państwa, miasta, drogi i mosty, spotkał się z aprobatą społeczeństwa. Może dlatego, że było gorące lato i zalegające na ulicach stosy śmieci w każdej chwili mogły przekształcić się w ogniska infekcji.

W 2008 r. Berlusconi ogłosił, że dokonał cudu i przywrócił Neapol cywilizacji zachodniej "na zawsze". Społeczeństwo kpiło, mówiąc o premierze "santo subito". W każdym razie cud był kosztowny: zażegnanie kryzysu pochłonęło 30 mln euro. Dziś media przypominają, na czym polegała tamta akcja: z Kampanii wywieziono 140 tys. ton śmieci, z czego 120 tys. trafiło do spalarni w Niemczech, a 20 tys. rozparcelowano po innych regionach kraju.

Dziś również planuje się wysłanie śmieci z Kampanii w podróż; głównym celem będzie Kalabria i prywatne wysypiska w tym regionie. Ciężarówki ze śmieciami planowano skierować też do Puglii, ale, jak podaje "La Repubblica", tamtejsi włodarze zaprotestowali.

Na razie więc rozwiązanie się znalazło. Ale Berlusconi nie jest już przyjmowany jak zbawca. Choć nie jest też w kraju specjalnie potępiany. Społeczeństwo znów dowcipkuje. Jaka jest sytuacja premiera? Odpowiedź: "Dzięki niemu jesteśmy od czasu do czasu w ogonie Europy. Ale kochają go kobiety, ma 73 lata, a wygląda na 50, no i jest milionerem".

W istocie, premier jest najbogatszym Włochem, właścicielem stacji TV, sieci przydrożnych barów i posiadaczem klucza do wielu serc. Głosują na niego konserwatyści, których straszy lewicą, i gospodynie domowe, które uważają go za czarującego człowieka. Jego ekscesy seksualne uchodzą mu na sucho. Nic w tym dziwnego, podobno przeciętny Włoch prowadzi podwójne życie, osobiste i obywatelskie... A że także korupcja to norma, więc również afery finansowe Berlusconiego (pisze się o nich niemal codziennie) nie pogrążają premiera.

Ktoś powiedział, że klucz do sukcesu Berlusconiego to "absolutna dowolność jego politycznego programu". Ale jest też telewizja, która wykonuje dla swego właściciela dobrą robotę. Telewizja tandetna, lecz sprzedająca ludziom wrażenie beztroskiego życia w beztroskiej Italii. Telewizja, w której teleturniej goni teleturniej, prężą się ciała roznegliżowanych prezenterek (z czasem trafiających na szczyty polityki). W stacjach Berlusconiego informacje o "kryzysie śmieciowym" pojawiały się w dalszej kolejności.

Włochy, kraj wielkich rodzin

Tymczasem mieszkańcy Neapolu i okolic czują się jak obywatele drugiej kategorii. - Żyjemy na śmietnisku - mówi student Gianni Ferruci, obecnie mieszkaniec Rzymu. - Karty rozdaje u nas mafia, więc niewiele możemy zrobić. Ludzie z innych regionów boją się do nas przyjeżdżać, bo zostaną okradzeni albo napadnięci, albo też po powrocie na parking zastaną rozbity samochód. Bywa, że przyjeżdżają do nas z obstawą, nierzadko ze znajomym policjantem. Albo pociągiem, by nie ryzykować utraty auta. To chore.

Za to mafiosi z Neapolu żyją wygodnie. Znajomy Polak z Rzymu prowadzi firmę remontującą mieszkania. Od pewnego czasu najlepsze zlecenia ma od mafiosów, bo jeden drugiemu powiedział, że jest dobrym fachowcem. - Jak pani myśli, jaki widok z okna ma człowiek, któremu remontuję właśnie mieszkanie? - pyta. - Najpiękniejszy, na Fontannę di Trevi. Mieszkanie w tym miejscu kosztuje krocie. Ten człowiek nie kryje się z bogactwem i powiązaniami. We Włoszech klanowość to norma.

Norma, jak twierdzą znawcy, obecna na każdym poziomie. Według Sergia Romana, dziennikarza politycznego gazety "La Stampa", "Włochy są konstelacją wielkich rodzin - ideologicznych, politycznych, zawodowych i kryminalnych, a każda rodzina dąży do suwerenności, działając jako silna grupa nacisku i skazując większość reform państwowych na niepowodzenie".

Trudno nie zestawić tej opinii ze słowami Mussoliniego. Umęczony rządami dyktator miał kiedyś wyznać: "Rządzenie Włochami nie jest możliwe, jest bezcelowe".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2010