Rozkład powietrza

Aby zdefiniować problem, który dotyka włoską stolicę, ekolodzy używają mocnych słów: rak, przerzuty, śmierć. Ilość substancji trujących, które wchłania codziennie mieszkaniec Rzymu z wdychanym powietrzem, to równowartość 13 wypalonych papierosów.

20.07.2010

Czyta się kilka minut

Panteon, Koloseum; Rzym 2007 r. / fot. Grażyna Makara /
Panteon, Koloseum; Rzym 2007 r. / fot. Grażyna Makara /

Otwarcie Amfiteatru Flawiuszów (czyli Koloseum) w 80 roku po Chrystusie było najkosztowniejszą i najbardziej krwawą imprezą rozrywkową starożytnego Rzymu. Cesarz Tytus dał ludowi sto dni emocji i wydał na nie większość oszczędności swego ojca, Wespazjana. Zginęło kilka tysięcy ludzi i jeszcze więcej zwierząt. Spektakl zaczął się barwnym korowodem, który był jednocześnie procesją religijną, defiladą wojskową i przemarszem cyrkowym. Gdy pojawiły się największe gwiazdy, gladiatorzy, lud szalał.

Koloseum przetrwało do dziś - jako bezcenna, choć budząca grozę budowla, prezentująca się dobrze na widokówkach i obrazkach malowanych sprayem przez emigrantów, którzy tak zarabiają na chleb.

Smog, auta, koncerty...

Od lat nie milkną ostrzeżenia, że wkrótce zabytek obróci się w ruinę - pod wpływem smogu. Co jakiś czas wykruszają się kawałki murów. Wtedy przestrogi brzmią głośniej, a ich autorzy piszą oświadczenia do prasy i wychodzą z transparentami na ulicę. - Koloseum jest w niebezpieczeństwie. Smog pożera zabytki powoli, ale bezlitośnie. Trzeba natychmiast wyrzucić samochody z Via dei Fori Imperiali. Sytuacja jest gorsza, niż myśleliśmy, smog atakuje, wytwarzając reakcję chemiczną powodującą kruszenie się zabytków - ostrzega Lorenzo Parlati, lider partii ekologicznej Legambiente Lazio.

Aby określić chorobę, która toczy rzymskie monumenti, ekolodzy używają dobitnych słów: rak, przerzuty, śmierć. Z taką oceną generalnie zgadzają się instytucje rządowe. Ale zdaniem ekologów za mało się robi, aby powstrzymać dewastację zabytków Rzymu. A Koloseum jest w wyjątkowo trudnej sytuacji: ten obiekt pragnie zobaczyć najwięcej turystów i można tu podjechać autem. Nieopisane natężenie ruchu samochodowego (obliczono, że w ciągu godziny obok Koloseum przejeżdża ok. 2 tysięcy pojazdów) powoduje stężenie szkodliwych substancji i mikrowstrząsy - oba czynniki przyczyniają się do dewastacji.

Nie od dziś. Był rok 1978, gdy rzymscy archeolodzy próbowali zainteresować władze miasta dramatyczną sytuacją pomników kultury - i od tamtej pory sytuacja nie zmieniła się na lepsze. Przeciwnie: wzrosły zagrożenia. Kilka liczb: w 1998 r. Amfiteatr Flawiuszów odwiedziło 2,3 mln turystów, a w roku 2009 już 5 mln. Zdaniem organizacji ekologicznych konieczne jest zamknięcie ruchu samochodowego w okolicy Koloseum, Piazza Venezia, Vittoriano, a także rozbudowa metra i linii tramwajowych; niezbędne jest też wprowadzenie zakazu hucznego świętowania Nowego Roku z użyciem fajerwerków, a także zakaz organizowania koncertów w historycznym centrum, ze względu na mikrowstrząsy.

Na 2011 r. zaplanowano wielką operację ratowania Koloseum z udziałem finansowym rządu włoskiego i władz Rzymu, a także sponsorów (nie będą mogli zawieszać reklam na Koloseum). Amfiteatr zostanie gruntownie wyczyszczony od góry do dołu.

Traffico

Z powodu zanieczyszczenia źle oddychają nie tylko zabytki, ale także ludzie. Grzegorz, emigrant z Polski, po kilku miesiącach mieszkania w Rzymie zaczął kaszleć, pojawiła się alergia. Wiedział, co wdycha - znał badania mówiące, że w rzymskim powietrzu znajdują się składniki odpowiadające substancjom trującym z papierosów. Ile papierosów "wchłania" więc dziennie mieszkaniec Rzymu, który nie pali, lecz jedynie wdycha miejskie powietrze? Odpowiedź naukowców: 13. Dopiero gdy Grzegorz przeniósł się za Rzym, objawy ustały.

Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić i mieszkańcy Rzymu się przyzwyczajają - choć, jak wyliczyli analitycy badający skład powietrza (badania cytowała w maju "La Repubblica"), statystycznie jeden na pięć dni w Rzymie charakteryzuje się radykalnym przekroczeniem wartości trujących różnych substancji.

Ze względu na smog w 1989 r. utworzono w Rzymie strefę ograniczonego ruchu. Od 1998 r., gdy m.in. uruchomiono nową linię tramwajową, za wjazd do strefy obowiązuje wysoka opłata (nie dotyczy jej mieszkańców). W 2001 r. uruchomiono zautomatyzowany system kontroli ruchu, który sprawdza, czy wjeżdżające pojazdy mają do tego prawo. Jeśli nie - kierowcy płacą karę. W ciągu dwóch lat udało się zmniejszyć ruch o blisko jedną czwartą. W Rzymie powiększono i zagęszczono sieć komunikacji publicznej i wprowadzono pierwszeństwo na skrzyżowaniach dla autobusów i tramwajów.

Nie jest to przepis zbytnio respektowany. Samochody blokują ruch tramwajowy, parkując nawet na torach. Nieraz można zobaczyć scenę, kiedy motorniczy przerywa podróż, bo kierowca zaparkował na torach i wyskoczył na kawę. Turyści wyskakują z aparatami fotograficznymi, bo takiego zjawiska nie zobaczą w swoich krajach. A prowadzący tramwaj? Nawet się nie denerwuje. Przywykł. Czasem spisuje numer rejestracyjny, czasem wzywa policję, która zwykle nie robi nic, by usprawnić ruch. Obowiązują więc prawa dżungli. Z powodu bezustannego traffico parkuje się wszędzie.

Od czasu do czasu w mieście organizowane są protesty przeciw sytuacji komunikacyjnej. W obronie kierowców stanęła np. organizacja praw konsumentów Codacons: skierowała wniosek do prokuratury przeciw władzom miejskim i zażądała, by ruchem kierowało... wojsko. Codacons argumentowała, że przyczyną tego, co dzieje się na ulicach, nie są roboty drogowe czy reorganizacja ruchu, ale brak kontroli ze strony straży miejskiej i policji. A chaos pogłębiają organizowane niemal każdego dnia manifestacje.

Kokaina w powietrzu

Jak na tak trudne warunki, zadziwia spokój (a może apatia?) kierowców. Można powiedzieć, że to z powodu... narkotyków unoszących się w powietrzu. To nie żart. W 2008 r. Krajowa Rada Badań Naukowych przeprowadziła analizę powietrza nad Rzymem: okazało się, że nad miastem unoszą się kokaina i inne narkotyki. Największe stężenie kokainy, a także konopi indyjskich stwierdzono w rejonie rzymskiego uniwersytetu. Naukowcy zauważyli, że poziom kokainy w powietrzu jest najwyższy zimą.

Inną śmiałą tezę postawił w 2009 r. na łamach "L’Osservatore Romano" pewien katolicki naukowiec: stwierdził, że środowisko zanieczyszcza pigułka antykoncepcyjna. Autor artykułu, dr Pedro Jose Maria Simon Castellvi (prezes Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Lekarzy Katolickich FIAMC), powołał się na pracę naukową, wydaną przez Federację z okazji 40-lecia encykliki "Humanae vitae" (z 1968 r.). Dr Castellvi argumentował, że kobiety stosujące pigułkę wydalają z moczem "tony hormonów", zanieczyszczając środowisko i powodując bezpłodność mężczyzn.

O antykoncepcji nie mówił abp Gianfranco Girotti: do grzechów specyficznych dla naszej epoki, której znakiem firmowym są globalizacja, pluralizm i niesamowity postęp cywilizacyjny, arcybiskup zaliczył niszczenie środowiska naturalnego i działania antyekologiczne. W tym kontekście Wieczne Miasto jest bez wątpienia miastem grzesznym, podobnie zresztą jak wiele światowych aglomeracji. Np. w 1999 r. średnie roczne stężenie tzw. pyłu zawieszonego (o średnicy ziaren poniżej 10 µm) wynosiło 21,8 µg/m3 w Londynie, 29,5 w Budapeszcie, 43,3 w Rzymie, 44,4 w Sewilli i 45,5 w Krakowie.

Ołowiane szaleństwo

Rzym ma w tym względzie tradycję: nawet za Cesarstwa nie należał do miast zdrowych, a to z powodu powszechnie używanego ołowiu. Zdaniem niektórych historyków masowe stosowanie ołowiu przyczyniło się wręcz do upadku imperium. W starożytnym Rzymie stopami ołowiu powlekano bowiem naczynia, z ołowiu wykonywano rury wodociągowe. Powolne zatruwanie organizmu dawać mogło efekty w postaci osłabienia, apatii, zaburzeń koordynacji, zmian w układzie krążenia, w mózgu, w systemie mięśniowo-nerwowym, w układzie pokarmowym, skutkowało też zwiększeniem liczby poronień. Badania zawartości ołowiu w kościach rzymskich możnowładców wykazały wielokrotne przekroczenie norm dopuszczalnych dla zdrowia. Zatrucie mogło dotyczyć też rodzin cesarskich. Objawy encefalopatii ołowiczej (np. dewiacje) pasują do opisu zachowań niektórych władców.

Także w późniejszych wiekach wykorzystywano ołów do wyrobów codziennego użytku. Budowano ołowiane cysterny na wodę pitną czy zabawki, a związki tego metalu wykorzystywano do produkcji farb i kosmetyków. Dziś drugim po przemyśle źródłem emisji związków ołowiu do środowiska jest komunikacja.

I choć człowiek jadący rowerem lub motorem w masce na twarzy może wyglądać zabawnie, to nie można odmówić mu rozsądku. W Rzymie takie obrazki nie należą do rzadkości. Można się uśmiechnąć z tej maskarady. Ale koniec końców to zamaskowani mają rację.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2010