Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Książka nie skupia się na detalicznej prezentacji biografii Karola; raczej poszukuje kluczy do jej zrozumienia. Jednym z tych kluczy jest niewątpliwie słowo „Nazaret”.
„Nazaret jest przedłużeniem skandalu wcielenia” – pisze autorka. Być może da się powiedzieć jeszcze więcej: Nazaret jest jednym z najważniejszych elementów skandalu wcielenia.
Miejsce ani raz nie wspomniane w Starym Testamencie; w czasach Jezusowych zamieszkałe co najwyżej przez kilkadziesiąt rodzin, żyjących w domach dobudowanych do sieci grot. Prościej się nie da... Pan przeżył tu 30 lat, o których nic nie wiemy. Nie powiedział ani jednego zdania, które pierwotny Kościół uznałby za godne zapamiętania, a w ślad za tym Ewangeliści chcieliby zapisać. Nie dokonał żadnego czynu godnego zarejestrowania dla potomnych. 30 lat absolutnej zwyczajności. Przeciętności. Totalnej prostoty. Wręcz: szarości. Pozbawionych czegokolwiek wyróżniającego. 30 lat zwykłej pracy w warsztacie cieśli. Chodzenia po wodę do jedynej w miejscowości studni. Przyglądania się sąsiadom siejącym zboże. I Matce zaczyniającej ciasto. Żadnej wyjątkowej szkoły u jakiegoś wybitnego mistrza. Żadnych nieprzeciętnych zajęć...
To właśnie ta prawda Wcielenia, którą zwykle pomijamy w naszych medytacjach i w naszej pobożności. Wcielenie oznacza dla nas – jak w pobożności franciszkańskiej – skupienie się na dwóch jego granicznych momentach: narodzinach Chrystusa i Jego śmierci. To tam kontemplujemy najchętniej Jezusowe człowieczeństwo: w radości, ubóstwie i bezradności żłóbka oraz w bólu, opuszczeniu i nieodwołalności zgonu na krzyżu. Tu jest o czym i myśleć, i mówić. Betlejem i Golgota. Ale Nazaret?
Już prędzej Kafarnaum – do dziś nazywane „miastem Jezusowym”. To tu znalazł uczniów. Tu dokonał wielu niezwykłych znaków. Tu – w synagodze – powiedział wielką mowę zapowiadającą Eucharystię. Tu się coś działo. Ale w Nazarecie „nic się nie działo”. Przynajmniej „nic ważnego”.
Jezusowa odwieczna decyzja na wcielenie nie była jedynie wyborem Betlejem, Kafarnaum i Jerozolimy z całą ich szokującą i pociągającą wielu wyjątkowością. Była też decyzją na Nazaret: na „nic-szczególnego”. I to w takich proporcjach: 30 lat zwyczajności Nazaretu, 3 lata życia publicznego i 3 dni kulminacji paschalnej.
„Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” – pytanie, zadane przez Natanaela Filipowi, Karol de Foucauld zadaje każdemu z nas. Ponieważ – stwierdza s. McKee – „Nazaret jest muszlą zamykającą większość naszego życia. Czy [jednak] potrafimy odkryć tkwiącą wewnątrz tej muszli perłę?”.
„Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” – nie musi więc oznaczać, iż w Nazarecie dzieją się jakieś szczególnie niegodziwe i niedopuszczalne czyny – godne potępienia i napiętnowania. Może oznaczać naszą niewiarę w wielki sens i rzeczywiste dobro tego, co zwyczajne i przeciętne.
Ciągle się rozglądamy za okazjami do tego, co nieprzeciętne: godne zauważenia i zapamiętania. Ile będzie w naszym życiu takich momentów? 3 dni? 3 lata? A wszystkie pozostałe? Czy nie są godne naszego wyboru?
Jan od Krzyża radzi: „usiłuj wybierać w życiu to, co mniejsze – nie to, co większe”.©