Naród z bajkowego kraju

Z Morawianami sprawa ma się tak: to najliczniejsza po Czechach narodowość w Republice Czeskiej. Żeby jednak odnaleźć Morawianina z krwi, kości oraz z przekonania, trzeba się trochę namęczyć.

26.03.2007

Czyta się kilka minut

"Zawsze odbierałem jako poniżające, że muszę do jakichś ogólnikowych rubryk wpisywać: narodowość czeska, podczas gdy jestem Morawianinem, a nie Czechem. Moją ojczyzną są Morawy, a nie żadne Czechy, a już na pewno nie straszne swoją niesławą, bluźniące Bogu Czechy, ten obłędny twór naszego zdziczałego, zgniłego, nieskończenie skorumpowanego, bezwstydnego, kalającego najmniejsze wartości, rozkładającego, relatywizującego liberalizmu" - tak pisał poeta Jiří Kuběna w pracy pt. "Vyznání moravské" wydanej na początku 1988 r. w czechosłowackim samizdacie.

Szarfy żółto-czerwone

Gdzie znaleźć Morawian? Najłatwiej ustalić, gdzie ich szukać: na Morawach, oczywiście. Przepięknym, łagodnie falującym, zielonym regionie kraju, wypełniającym obszar między Polską, Słowacją a Austrią. Stamtąd pochodzą niezłe wina, jak czerwona Frankovka czy białe Vetlinske zelene; tam produkuje się obdarzone silnym zapachem serki: olomoucke tvaruzky.

Tam też mieszkają Morawianie, choć nie wszyscy mieszkańcy tego zakątka uważają się za osobny naród. Zdeniek, na przykład, teraz mieszka w Pradze, ale urodził się w Hodoninie i choć bardzo stara sobie przypomnieć, to żadnego Morawianina w swych wspomnieniach znaleźć nie może.

Są jednak i tacy, którzy za swój morawski naród daliby się posiekać. To oni w październiku ubiegłego roku przemaszerowali ulicami Brna przepasani żółto-czerwonymi szarfami, niosąc flagi w podobnych kolorach. To na pamiątkę 1184. rocznicy pierwszej zachowanej pisemnej wzmianki o narodzie morawskim.

Morawianie, jak sami twierdzą, należą do najstarszych europejskich narodów. Swoje państwo - Państwo Wielkomorawskie - stworzyli już w IX w., a było to pierwsze tak silne państwo słowiańskie. Potem jednak zawsze już połączeni byli z innymi narodami, na mniej lub bardziej kolonialnej zasadzie.

Ilu jest Morawian? Kim są? W myśl współczesnego rozumienia przynależności narodowej - Morawianinem jest ten, kto się nim czuje. W pierwszym po upadku komunizmu spisie ludności, przeprowadzonym w 1991 r. w Czechosłowacji, aż 34 proc. mieszkańców Moraw i części Śląska zadeklarowało narodowość morawską. W skali całej Republiki Czeskiej (bez uwzględniania Republiki Słowackiej) dało to ponad 13 proc. obywateli. Po 10 latach, podczas kolejnego spisu ludności, wyniki były już inne: jako Morawianie zadeklarowało się tylko 3,7 proc. obywateli państwa czeskiego.

Wyjaśniając tę zaskakującą zmianę, Czeski Urząd Statystyczny w swoim raporcie upatruje przyczyn wysokich wyników z 1991 r. w ówczesnej "medializacji sprawy morawskiej narodowości". Morawscy aktywiści również sprawcę zmiany widzą w mediach, tyle że w zupełnie innej roli: ich zdaniem to praskie redakcje wspólnie z politykami zniszczyły odradzającą się morawską świadomość narodową.

Faktem jest, że ów pierwszy po dziesięcioleciach niekomunistyczny i wolny spis ludności z 1991 r. przebiegał w szczególnie euforycznej atmosferze. Ludzie w końcu mogli wypowiedzieć się na swój temat otwarcie i bez lęku, a narodowość deklarować bez ograniczeń. Byli i tacy, którzy zadeklarowali wtedy narodowość czechosłowacką (na terenie Republiki Czeskiej - 0,034 proc., czyli 3517 osób, z tego ponad 1000 w Pradze). W latach 90. powstało też kilka morawskich ugrupowań politycznych cieszących się sporą popularnością; wprowadziły nawet swoich posłów do parlamentu.

Czy istnieje język morawski?

To jednak po kilku latach się skończyło i morawski narodowy entuzjazm nieco osłabł. Być może teraz właśnie - podobnie jak w wielu innych miejscach Europy - owo przywiązanie do własnej tożsamości znów zaczyna nabierać znaczenia.

Październikowy pochód Morawian w Brnie jest pierwszą tego rodzaju uroczystością, ale mają być następne - i kto wie, czy nie wpisze się on na stałe w brneński kalendarz. W grudniu 2005 r. rozbite morawskie partyjki połączyły się w jedno ugrupowanie Morawianie, które ma za sobą start w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Zgodnie z przewidywaniami politologów nie odnieśli sukcesu i to nawet w najbardziej "morawskiej" części regionu, czyli na południu - w rejonie Pohorzelic głos na morawską partię oddało 2,4 proc. i to był jej najlepszy wynik. W okolicach Brna poparcie dla niej nie przekroczyło 1 proc.

- Żeby poparcie dla takich ugrupowań wzrosło, musiałoby dojść do jakiegoś poważnego kryzysu ekonomicznego czy socjalnego w kraju. Gdyby na przykład różnica poziomów życia między Pragą i Brnem gwałtownie się zwiększyła, oczywiście na korzyść stolicy, to wtedy partia regionalna mogłaby na niezadowoleniu z tego zyskać. Potrzebny też jest charyzmatyczny lider - mówi docent Miroslav Maresz z Uniwersytetu Masaryka w Brnie. Jego zdaniem takie właśnie emocje zadziałały na początku lat 90., w czasach największych triumfów partii morawskich. Wtedy zadziałało przekonanie, że Brno za Pragę "płaci", podobnie jak Słowacja. - Pojawiły się tarcia czesko-słowackie, a wraz z nimi i próby przedstawienia Moraw jako trzeciej części rozpadającej się federacji czechosłowackiej - tłumaczy Maresz.

Polityka to jednak tylko jedna z płaszczyzn działalności Morawian. O istnieniu narodu świadczą przecież nie posłowie z ramienia partii narodowej, ale przede wszystkim kultura wysoka. A zatem m.in. język i literatura.

I tu jednak Morawianie nie mają łatwo. Choć za swego rodaka uważają Milana Kunderę, to próżno szukać jakiegoś dzieła literackiego napisanego po morawsku. Nie wszyscy badacze są nawet zgodni, że taki język istnieje. W opracowaniu opublikowanym w estońskim ośrodku akademickim Tartu, autor Zbyszek Szustek dowodzi, że językami używanymi przez Morawian są morawskie dialekty oraz literacki czeski. Czesi używają właściwie dwóch języków - literackiego i potocznego - które się nieco od siebie różnią. O ile wśród Czechów dominuje w rozmowach ów czeski potoczny, to Morawianie w kontaktach z Czechami niemal zawsze używają wersji literackiej. Szustek uważa, że wynika to z chęci ukrycia przez Morawian ewentualnych naleciałości regionalnych.

Choć wniosek, że Morawianie mówią lepiej po czesku niż sami Czesi, wydaje się interesujący, to nadal nie rozwiązuje to dylematów lingwistów, co do istnienia języka morawskiego. O potrzebie jego kodyfikacji mówiło się już w XIX w., a nawet wydano wtedy słownik morawsko-czeski. Nadal jednak pozostaje to jedynie punktem w agendzie największych entuzjastów morawskiej tożsamości.

A czy są ludzie, którzy mówią teraz po morawsku? Oczywiście, że na Morawach mówi się trochę inaczej niż w Pradze. Inna jest melodia, inne niektóre słowa - tak twierdzi Zdenek.

Pytanie tylko, czy to osobny język czy też dialekt czeskiego? Odpowiedź jest tym trudniejsza, że same Morawy językowo są bardzo zróżnicowane. Używa się tam kilku morawskich dialektów.

***

Podobieństwa morawskiego i czeskiego nie można jednak traktować jako ostatecznego dowodu na to, że Morawianie jako naród nie istnieją. W końcu jest wiele społeczeństw, które nie mają wątpliwości, że są osobnymi narodami, choć ich języki różnią się niewiele - weźmy chociażby Serbów i Chorwatów, Rumunów i Mołdawian, Niemców i Austriaków.

Nie język zatem stanowi ostateczny dowód na istnienie narodu. Być może należałoby przyjąć, że dowodu takiego żądać nie można i pozostawić każdemu wolny wybór - tak, jak w spisie ludności: jeśli ktoś czuje się Morawianinem, to nim jest.

Jedno w tym wszystkim wydaje się pewne: naród morawski istniał, a spór o twierdzącą odpowiedź na pytanie, czy istnieje nadal, będzie się jeszcze toczył. W zainteresowaniu młodych generacji swoim regionem i rodzinnymi korzeniami nie ma nic złego, wręcz przeciwnie. Powstawanie i rozpadanie się partii politycznych w demokratycznym państwie również jest rzeczą normalną. Turystom odwiedzającym piękne Morawy w poszukiwaniu dobrego wina i bajkowych krajobrazów nie grozi zwymyślanie przez miejscowych za komplement typu "piękne te Czechy".

Choć wiedzieć, co znaczy żołto-czerwona flaga, na pewno warto.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (12/2007)