Nadzieja i literatura

Piotr Duda: Szczebrzeszyn ze swoją bardzo skomplikowaną i wielokulturową historią pokazuje, jak bardzo potrzebujemy dialogu i porozumienia. To miasto jest dla nas symbolem dobrego spotkania.

04.07.2017

Czyta się kilka minut

Okładka dodatku /
Okładka dodatku /

MICHAŁ SOWIŃSKI: „Szczebrzeszyn” to jedno z najtrudniejszych do wymówienia słów w języku polskim. Czy dlatego ta miejscowość została Stolicą Języka Polskiego?

PIOTR DUDA: Nazwa ta istnieje w polskiej świadomości już od dekad, jeśli nie stuleci, a w samym mieście widać żywą obecność kultury. Dlatego już od trzech lat organizujemy nasz Festiwal. Urodziłem się na Roztoczu i od zawsze inspirował mnie ten region. Odkąd pamiętam, przyjeżdżają tu ludzie, którzy czytają książki, podobnie zresztą jak sami mieszkańcy – to widać na każdym kroku. Dostrzegają to także nasi goście. My w zasadzie tylko wykorzystujemy i ukierunkowujemy potencjał tego miejsca.

JUSTYNA SOBOLEWSKA: Potencjał tkwi przede wszystkim w tradycji. To miejsce, w którym stoją obok siebie cerkiew, synagoga, kościół katolicki i jeszcze do tego kapliczka upamiętniająca wygnanie arian. Szczebrzeszyn to mała miejscowość, ale z bogatą przeszłością, którą tworzyli tacy ludzie, jak choćby Zygmunt Klukowski. W tej edycji Festiwalu poświęcimy mu sporo uwagi, bo to postać nietuzinkowa – lekarz, bibliofil, autor dzienników, osoba ważna nie tylko dla regionu, ale też dla dziejów Polski XX wieku. W Szczebrzeszynie istniała przed wojną liczna mniejszość żydowska – teraz zostały po niej tylko materialne ślady. Staramy się budować na tej przeszłości. A co do trudności fonetycznej – udało mi się już nauczyć kilku obcokrajowców poprawnej wymowy, co pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Dzięki Brzechwie każdy Polak zna nazwę tej miejscowości, ale nie każdy wie, gdzie ona się znajduje. Czy dzięki Festiwalowi to się zmienia?

JS: Zdecydowanie! Świetnie to widać wśród pisarzy i pisarek, którzy przy trzeciej edycji sami już zaczęli się do nas zgłaszać. To w dużej mierze zasługa niezwykłej publiczności: zarówno lokalnej, jak i przyjezdnej. W zeszłym roku po audycji Michała Nogasia zjawili się u nas ludzie ze Szczecina, Trójmiasta, Wrocławia… Na spotkaniu z Olgą Tokarczuk było kilkaset osób, podobnie z Wiesławem Myśliwskim.

PD: Mieszkańców i przyjezdnych było mniej więcej tyle samo, co nas ogromnie cieszy. Staramy się ośmielać mieszkańców Szczebrzeszyna. Na początku nie byli jeszcze do nas przekonani, ale konsekwentnie mówimy, że nasz Festiwal nie jest „eventem” ani jednorazową imprezą, po której nic nie zostaje. Jeszcze przed pierwszą edycją spotkaliśmy się z przedstawicielami lokalnej społeczności i dużo rozmawialiśmy o naszej idei. Za wszelką cenę staramy się ożywić miejsce, w którym działamy.

Dla mnie kultura jest przemysłem kreatywnym, który może być istotnym elementem rozwoju np. regionu, miasta. Zajmuję się tym od ponad 20 lat i z mojego doświadczenia wynika, że Szczebrzeszyn posiada olbrzymi potencjał. Efektem naszych działań jest choćby to, że pojawia się coraz większa baza hotelowa w mieście. Poza niezwykłym dziedzictwem kulturowym Szczebrzeszyn posiada niezwykłe bogactwo przyrodnicze – to unikalne miejsce na skalę europejską. Pomagamy je odkryć innym mieszkańcom Polski.

JS: W tym roku będą gościć u nas Michał Książek i Stanisław Łubieński – zorganizują wycieczki krajoznawcze. W zeszłym roku to samo robił Adam Wajrak. Przyroda jest równorzędnym bohaterem naszego Festiwalu.

Kluczowy dla uchwycenia specyfiki tej imprezy jest fakt, że to festiwal języka, a nie tylko literatury.

PD: Język jest dla nas szczególnie ważny, dlatego też organizujemy serię warsztatów dla młodzieży. Ale oczywiście język traktujemy szeroko – dlatego tak ważną rolę odgrywa u nas literatura. Wybiegając nieco w przyszłość – naszym celem jest stworzenie w Szczebrzeszynie Centrum Języka Polskiego, placówki edukacyjnej, która dbałaby o zwiększanie powszechnej świadomości językowej, nie ograniczając się jednak do literatury. Marzy mi się, aby pojawili się tam różni przedstawiciele sektora kreatywnego, np. twórcy gier komputerowych uczyliby się pisania scenariuszy. Wokół naszego Festiwalu pączkuje coraz więcej pomysłów związanych z językiem.

JS: Stale współpracujemy z Radą Języka Polskiego – choćby w zeszłym roku czule zajęliśmy się nosówkami. ­Wystosowaliśmy nawet apel, aby potraktować je ze szczególną troską, bo, choć są unikalnym zjawiskiem na skalę światową, powoli zanikają w polszczyźnie. Ale dyskusje językowe odbywają się też w kuluarach. W zeszłym roku toczyliśmy spory na temat wołacza. I uczestniczyli w nich nie tylko nasi goście, ale np. kelnerzy hotelowi. Język pojawia się u nas we wszystkich możliwych kontekstach. Oczywiście literatura i język są nierozdzielne. W zeszłym roku naszym patronem był Leśmian, którym zajmowaliśmy się na rozmaite sposoby. Czytaliśmy jego poezję po ukraińsku, co było zupełnie nowym doświadczeniem, przede wszystkim językowym.

W tym roku Festiwalowi patronują Kornel Filipowicz i Wisława Szymborska. Dlaczego?

PD: Gdy zaczęliśmy czytać ich wspólną korespondencję, dostrzegliśmy w tym niezwykłą rozmowę między dwojgiem ludzi, którzy nie tylko bardzo się kochają i szanują, ale są też niezwykle oryginalni – przede wszystkim pod względem językowym. Uznaliśmy, że to genialny przykład komunikacji – szczególnie w dzisiejszym świecie. Ta wymiana listów zainspirowała nas do wielu różnych działań – chcieliśmy nawet zakazać używania podczas Festiwalu telefonów komórkowych, ale to chyba byłoby jednak zbyt drastyczne, aczkolwiek marzy nam się, żeby nasi goście przez tydzień pisali do siebie staroświeckie listy.

JS: Publikacja tych listów ożywiła też pamięć o Filipowiczu. O ile Szymborska jest wciąż mocno obecna w dzisiejszej kulturze, o tyle Filipowicz niesłusznie został zapomniany. Pojawiał się czasem jako partner naszej noblistki, tymczasem to ona przyszła do niego na początku jako do swojego literackiego mistrza. Dlatego bardzo się cieszę, że premiera nowego wyboru jego opowiadań odbędzie się właśnie podczas naszego Festiwalu. To pierwszy krok w stronę przywrócenia Filipowicza współczesnemu czytelnikowi. Był on niezwykle ważną postacią dla wielu współczesnych pisarzy – choćby dla Jerzego Pilcha. Ten wybór opowiadań pokaże, jak bardzo aktualnym i różnorodnym jest pisarzem. Pojawia się u niego np. wątek uchodźców, a więc wyprzedził swoją epokę o kilka dekad. Niewielu twórców potrafiło też z taką maestrią operować krótką formą narracyjną. Jestem pewna, że znajdzie dziś wielu nowych odbiorców.

PD: Jako organizatorzy bardzo dbamy o to, żeby nie zajmować z góry ustalonych pozycji, tylko cały czas szukać nowych rzeczy. Zapewne za parę lat wypracujemy sobie pewną rozpoznawalną formułę, ale na razie co roku zaskakujemy naszą publiczność nowymi postaciami i tematami. Mamy też już wiernych fanów, którzy rezerwują sobie cały tydzień urlopu, żeby być z nami od początku do końca.

JS: Poszerzamy teraz program o nowe rzeczy – będzie np. komiks i spotkania z najciekawszymi twórcami tego gatunku, którzy publikowali w tym roku. Będzie też rozmowa o przyszłości Europy – co jest szczególnie ważne w kontekście miejsca tej debaty, czyli polskiej prowincji.

PS: W tym roku na jeden dzień przenosimy się do Zamościa, który pozazdrościł swojemu sąsiadowi. Ogromnie nas to cieszy, bo Festiwal zaczyna oddziaływać na cały region.

Obecna edycja odbywa się pod hasłem „Cała nadzieja w literaturze”. Jak należy to rozumieć?

JS: To hasło na trudne czasy, w których boleśnie doświadczamy kryzysu komunikacji międzyludzkiej. Pochodzi od Varujana Vosganiana, który użył go, gdy w zeszłym roku odbierał nagrodę Angelus. Kultura w ogóle, a literatura w szczególności staje się dla nas ostatnią deską ratunku, jeśli chodzi o możliwość porozumienia.

Czego dokładnie dotyczy nadzieja?

JS: Możliwości rozmowy i spotkania, podczas których zawieszamy na chwilę swoje uprzedzenia i sztywne światopoglądy. Literatura i język dają w tej kwestii szczególną możliwość. Ta nadrzędność literatury wynika wprost z wartości, które wyznajemy. Szczebrzeszyńska atmosfera szczególnie sprzyja budowaniu klimatu dla wymiany myśli – są wakacje, można się zrelaksować na leżakach, co jednak nie zmienia faktu, że te rozmowy są bardzo poważne i intensywne. Wszyscy mają wtedy więcej czasu, więc udaje nam się uniknąć uproszczeń i skrótów, co na co dzień jest bardzo trudne.

Pomnik chrząszcza z wiersza Brzechwy wykonany z brązu i ustawiony przed miejskim ratuszem, Szczebrzeszyn, 2013 r. / DAWID LASOCIŃSKI / FORUM

PD: To hasło nadaje też perspektywę. Szczebrzeszyn ze swoją skomplikowaną i wielokulturową historią pokazuje, jak bardzo potrzebujemy dialogu i porozumienia. To miasto jest dla nas symbolem dobrego spotkania. Nie chcielibyśmy też do końca definiować znaczenia nadziei – zobaczymy, do czego dojdziemy po festiwalowym tygodniu.

To też niezwykły element tej imprezy – publiczność najczęściej nie przyjeżdża na jedno czy dwa spotkania, tylko zostaje na dłużej. Ludzie spędzają ze sobą czas nie tylko podczas konkretnych wydarzeń, ale i poza nimi.

PD: Na początku wiele osób twierdziło, że to nie wypali, że nikt nie zdecyduje się na przyjazd na tak długi czas. Po dwóch edycjach mamy dowody na to, że jest inaczej. Tydzień to optymalny czas trwania – gdyby było krócej, nie udałoby nam się wytworzyć odpowiedniej atmosfery ani zbudować takiego programu. Ważne jest też to, że u nas nie ma ścisku – życie toczy się powoli, nie trzeba biegać między jednym a drugim spotkaniem, jest czas, aby spokojnie napić się kawy, porozmawiać… Doceniają to także zaproszeni przez nas pisarze, którzy nie są oddzieleni od publiczności.

Publiczność również jest wyjątkowa – w zeszłym roku udało się sprzedać ponad 2000 egzemplarzy książek.

JS: To fenomen. Wiele tytułów się kończyło, trzeba je było szybko sprowadzać. W tym roku położymy jeszcze mocniejszy akcent na poezję. W zeszłym udawało nam się dotrzeć z wierszami do wielu ludzi. Na spotkania poetyckie przychodziło czasem tyle osób, co na spotkania z popularnymi powieściopisarzami. Takie rzeczy chyba najdobitniej pokazują, że jest nadzieja w literaturze. ©

JUSTYNA SOBOLEWSKA jest krytyczką literacką i dziennikarką. Od 2001 r. pracowała w „Przekroju”, potem w „Dzienniku”, a obecnie jest związana z tygodnikiem „Polityka”. Kuratorka i autorka programu Festiwalu Języka Polskiego w Szczebrzeszynie.

PIOTR DUDA od ponad 20 lat zajmuje się organizowaniem wydarzeń kulturalnych w Polsce. Jest pomysłodawcą i producentem Festiwalu Języka Polskiego w Szczebrzeszynie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2017