Nadszarpnięcie

Wypada zauważyć, że jeśli idzie o nadreprezentację cokolwiek bredzących osobników u władzy, to nie zostaliśmy w tyle światowych trendów. Jesteśmy – rzec trzeba – w awangardzie.

14.09.2020

Czyta się kilka minut

Ilość bredni głoszonych z niepokojącymi minami, na dowolny temat, publicznie, z flagami państwowymi w tle, budzić musi niepokój. Oczywiście tylko u obywateli jako tako trzeźwych, będących przy zdrowych zmysłach, niepopadających z byle jakiego powodu w histerię, umiejących pisać i czytać ze zrozumieniem. Człowieka zaczynają jednak męczyć przeczucia, że takich ludzi jest już wokół bardzo mało. Że to są jakieś niedobitki, że może wypadałoby dla takich budować rezerwaty, karmniki, stawiać poidełka i lizawki.

Popatrzmy – oto wysoki urzędnik państwa polskiego lęka się zjedzenia przez cudzoziemców, inny przestrzega nieletnich przed zażywaniem tabletek zmieniających płeć, kolejny trzęsie się nad informacjami dotyczącymi rozmnażania człowieka, następny otwiera szeroko oczy, bo usłyszał o obyczajach erotycznych uznawanych przez naukę od dziesięcioleci za oczywiste i raczej umiarkowanie ciekawe. Wypada, zdaje się, głośno powiedzieć, że jesteśmy w rękach nowych ludzi, żyjących nie tylko w świecie rozdzierającego nieuctwa, braku elementarnych informacji, cierpiących na straszliwe i najdziwniejsze obsesje erotyczne, ale i spożywcze, bądź też wypowiadających najgłupsze opinie na tematy medyczne, fizyczne i metafizyczne. Dlaczego akurat oni są u władzy, a nie ci mający cokolwiek mądrego do powiedzenia i zrobienia? Bardzo są to cacane pytania, stawiamy je sobie ciągle, co dzień niemal, i co dzień pękamy ze śmiechu nad własną poczciwością, jakąś taką delikatnością i naiwnością, o cośmy się nie podejrzewali w najbardziej romantycznych wyobrażeniach na własny temat, w chwilach nielicznych przecież uniesień czy w snach autoerotycznych.

Spróbujmy tu, w tym momencie, dla sportu oczywiście, pomniemać jednak sekundę nad – nie krępujemy się użyć tu tego słowa – fenomenem, czyli delegowaniem przez masy do władzy ludzi najgłupszych.

Niestety musimy tu wyrzec pewną oczywistość. Otóż niechybnie umysłowość ludzi władzy, a tym samym poziom, na jakim owi władzę pełnią, wynika ze stosunku ogółu do swych elit. Byłoby bardzo łatwo powiedzieć, że przyznawanie się do bycia członkiem elity jest dziś wyznaniem o tyle ryzykownym, że masy mają do elit stosunek zły. I są to masy wszelkie – i pisowskie, i niepisowskie. Słowo „elita” stało się więc wyzwiskiem – ktoś to nieźle wymyślił – i tu już nic poradzić się nie da. Ktoś powie, że elity sobie zasłużyły. Czymkolwiek, bo wciąż czytamy o nowych powodach, a jest ich dziś bez liku i na tyle dużo, że straciliśmy orientację, i wydaje się, iż to jednak jest już histeria. Stańmy w prawdzie. A więc nawet jeżeli elity krzywdzą umiłowane masy, to ceną za elit eliminację jest właśnie minister bojący się kanibali, który uważa zoofilię za bardzo poważny problem, chyba cywilizacyjny, a może kulturalny – trudno nam było wybadać, jaki, co mu w oczy zajrzało. Wybór – trzeba rzec głośno – jest bardzo prosty. Albo mamy ministra spraw zagranicznych, którego można wsadzić bez obaw do samolotu, by poleciał pogwarzyć w jakimś cywilizowanym kraju o tym i owym, może być i o niczym, albo lepiej nie ryzykować – jak to się teraz mówi – nadszarpnięcia wizerunku Polski we wszechświecie, na co zdaje się jest już paragraf. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2020