Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powie ktoś, że stary Spodek sklerotycznie się wygłupia. Wcale nie. Jednocześnie z ugrupowania Giertycha napadnięto na mojego przyjaciela Zbyszka Herberta, że był agentem SB. Kuroń też. To już za wiele. Dzieci mogą przed żartownisiami wychowawczymi obronić rodzice. Umarli sami bronić się nie mogą, ale jak w ich imieniu św. Piotr się zdenerwuje, to chyba jakiś piorun z nieba spadnie. Albo, jak mówi psalmista Król Dawid, "wpadną w dół, który sami wykopali". Nie wygłupiam się, lecz piszę ten list w sprawie ratowania ojczyzny na serio. Pan Cogito nie przewraca się w grobie, bo jest wychowany na łacińsko-greckiej tradycji i lekceważy barbarzyńców. Kuronia mi żal, bo gdy Giertych jadał kury w rosole, tamten siedział w tzw. kiciu za wolność, którą minister edukacji poniewiera. Powinien być ministrem ciemności, a nie oświaty.
Inną reformą ma być obecność strażników miejskich w każdej szkole i na podwórkach w czasie dużej przerwy. Szkoda, że nie w każdej klasie. I jeszcze specjalne szkoły dla chuliganów. To może się skończyć wyrzucaniem nauczycieli przez okna. Nikt się nie przyzna i powiedzą, że nauczyciel wpadł w depresję i sam wyskoczył, co zresztą może stać się naprawdę.
Ostry ton tego listu wynika z wieloletnich w młodości igrów z belframi. Raz mnie wyrzucono ze szkoły za udział w strajku 3 maja 1946 r., drugi raz z uniwersytetu za reakcjonizm spontaniczny. Wcześniej, w 1945 r., przeżyłem wstyd po wezwaniu matki do szkoły, gdyż puściłem pod nogi nauczycielki angielskiego żywą mysz. Pani wskoczyła na stół.
MAREK SKWARNICKI