Na przykład Ruczaj

Ruczaj to jedno z nowszych osiedli krakowskich. Trwa tam od dawna konflikt, który może dostarczyć chętnym sporego materiału do refleksji, czym tak naprawdę jest sprawiedliwość społeczna.

27.02.2005

Czyta się kilka minut

Liczba mieszkańców oczekujących na tzw. mieszkanie komunalne jest w Krakowie ogromna. I rośnie, bo od niedawna zaczęła obowiązywać ustawa zakazująca wykwaterowywania zalegających z czynszem - nie wolno “na bruk", musi być kwatera zastępcza. Prezydent miasta zaplanował więc budowę nowych bloków komunalnych - tych najtańszych. Na Ruczaju właśnie. A mieszkańcy nie zgadzają się na to. Żadnych “slumsów" w osiedlu. Protest jest głośny, biorą na nim udział media, radnych oczywiście dzieli, plany stoją pod znakiem zapytania. Wszędzie, byle nie u nas - mówią mieszkańcy. Tyle że wiadomo, iż “wszędzie" powtórzy się to samo. Ba, protest obejmuje nawet zasadę przyznawania pojedynczych mieszkań owym “wysiedlonym".

W pierwszym odruchu słuchający takiej relacji reaguje moralistycznie: cóż za egoizm zbiorowy. Gdyby casus ten traktować jak symptom, należałoby zostać pesymistą: nie uratuje się “wykluczonych", jeśli sami bliźni sparaliżują każdą próbę pomocy. A zatem - wystąpić z kazaniem, z potępieniem ludzi zapatrzonych tylko we własny interes? Wyegzekwować przymus podzielenia się własnym statusem z tymi, którzy go dotąd nie mają?

Bardzo to proste i nagle - niepokojące. Wystarczy trochę wyobraźni. Na uporządkowanym, na razie bezpiecznym osiedlu dom z marginesu. Rodziny, które nie czują się do niczego zobowiązane - ani do zachowania porządku, ani do pilnowania dzieci. Nagle zaczyna być inaczej niż dotąd - na parkingu, na placu zabaw, na klatkach schodowych. Dewastacja, brud, awantury. Sąsiedzi okazują się ludźmi, z którymi nie da się wytrzymać. Kto miał za ścianą choćby pijaków, nie zawaha się ani przez moment, jeżeli stanie znów przed taką perspektywą i może ją storpedować. Nie przemówi do niego argument, że może teraz będzie inaczej, że to strachy na wyrost. Nie zaryzykuje - bo ryzyko jest zbyt wielkie. A nazywa się bardzo zwyczajnie: bezsilność. Nie ma żadnych mechanizmów zapewniających bezpieczeństwo mieszkańców na tyle skutecznie, żeby się nie musieli bać. A zwłaszcza nie ma egzekutywy zasad współżycia, która by w takiej sytuacji wymuszała to, co wszystkim się należy: bezpieczeństwo i spokój.

I dlatego dziennikarz piszący o takim (lokalnym tylko) proteście powstrzyma się od morałów, raczej stanie po stronie ludzi, którzy bronią swego i pogratuluje sobie, że nie jest gospodarzem miasta, który odpowiada i za tych zabezpieczonych, i za tamtych pozbawionych dachu nad głową, a więc dobra ważnego jak mało które. Dojdzie również do wniosku, że artykuł o sprawiedliwości społecznej to zupełnie inny temat niż reportaż z konfliktu na osiedlu. Po prostu inny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2005