Na kursie kolizyjnym

Mahmud Ahmadinedżad, zwycięzca irańskiej wersji wyborów prezydenckich, nazywany bywa konserwatystą albo nawet ultrakonserwatystą. Nie jest ani jednym, ani drugim.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

Ahmadinedżad to raczej fundamentalista, ksenofob i populista, który twierdzi, że w ostatnich latach Iran stał się zbyt tolerancyjny, np. w sprawach seksualności, i zbyt umiarkowany w polityce zagranicznej, gdy tymczasem bogaciła się wąska elita. Kluczową obietnicą jego kampanii wyborczej - prowadzonej w prawdziwie populistycznym stylu - było podniesienie pensji i emerytur, przy równoczesnym obniżaniu cen.

Niemniej, jego kandydatura była w istocie forsowana przez skrajnych fundamentalistów, którzy chętnie widzieliby wszystkie kobiety otulone w czerń i skończyliby z mieszaniem płci w windach, na meczach, a nawet w miejskich parkach. Ogarnięty seksualną obsesją purytanizm krzyżowany jest z ksenofobią.

Sam Ahmadinedżad był wśród tych studentów, którzy w 1979 r. zajęli ambasadę amerykańską w Teheranie - tyle że on chciał ruszyć też na ambasadę sowiecką. To było zupełnie w stylu Ahmadinedżada, gdy obietnice szerszego rozdysponowywania wpływów z ropy pożenił teraz z ostrzeżeniem, że ostatnie umowy dotyczące ropy i gazu, jakie Iran zawarł z zagranicznymi firmami, będą rewidowane pod kątem ich ewentualnych nieprawidłowości.

Wprawdzie w Iranie prezydenci nie mają wpływu na politykę zagraniczną, ale uprawiana przez Ahmadinedżada “perska" ksenofobia nie pozostanie tu bez oddźwięku, jako że mieszkające w Iranie mniejszości - Azerowie, Kurdowie, Arabowie i inni - stanowią prawie połowę ludności kraju.

Zwłaszcza Arabów i Kurdów niepokoją częste przypadki przemocy i zapewne nieskorzy będą do pokornego akceptowania jeszcze większego ucisku religijnego i etnicznego.

17 milionów wyborców Ahmadinedżada to 36 proc. elektoratu. Jednak to prawie nieprawdopodobne, aby jego ekstremistyczne poglądy popierało aż tak wielu Irańczyków. O urząd prezydenta konkurował on z Haszemim Ali Akbar Rafsandżanim. Rafsandżani jest w Iranie dość powszechnie znienawidzony, gdyż jest on najbogatszym ze wszystkich skorumpowanych duchownych, którzy kontrolują znaczną część gospodarki Iranu. Wielu z 10 milionów wyborców Rafsandżaniego to ludzie o umiarkowanych poglądach, ludzie zdesperowani - gdyż po prostu nie mieli na kogo głosować.

Irańscy ekstremiści, zgromadzeni wokół wszechmocnego duchowego przywódcy ajatollaha Chamenejego, ukończyli właśnie podbój stanowisk rządowych. W zeszłym roku wykorzystali niepochodzącą z wyborów tzw. Radę Nadzorującą [Rada jest ważną instytucją w ustroju Iranu, czuwa nad zgodnością prawa stanowionego przez rząd i parlament z konstytucją oraz zasadami islamu - red.], aby wykluczyć praktycznie wszystkich umiarkowanych kandydatów z wyborów do parlamentu. Już wcześniej ekstremiści całkowicie przejęli sądownictwo.

Urząd prezydenta pełnił dotąd Mohammed Chatami, odchodząca dziś nadzieja umiarkowanych, którego dobre maniery i uprzejmy język bardzo poprawiały stosunki międzynarodowe. Nie miał on za to żadnej kontroli nad armią, policją, polityką zagraniczną, rozbudową potencjału nuklearnego oraz większością budżetu. Ale Chatami próbował przynajmniej usankcjonować bardzo umowną i skromną liberalizację, która dla Ahmadinedżada jest niedopuszczalna, gdyż oznacza rozwiązłość.

Teraz Chatami odchodzi, a cała władza trafia w ręce ekstremistów. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że nie kontrolują oni jednak irańskiej multietniczności oraz coraz bardziej młodniejącego społeczeństwa. Okazuje się, że gdy duchowni zapuszczają się do centrum Teheranu, jeśli tylko mogą - przebierają się w świeckie ubrania. A to dlatego, że zbyt często są obrażani; nawet taksówkarze nie chcą się dla nich zatrzymywać.

Religijny ucisk zmienił znaczną część islamskiego społeczeństwa Iranu w społeczeństwo postislamskie. Ahmadinedżad obrał kurs, który jest kolizyjny dla większości Irańczyków.

Niewielkie są szanse, aby uniknął kraksy.

Przełożył MK

EDWARD LUTTWAK jest politologiem, pracuje w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie. Stale współpracuje z “TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005