Na końcu rankingu

Bez partnerstwa władzy publicznej i organizacji społecznych nadzieje na szybki rozwój społeczeństwa obywatelskiego okażą się płonne.

16.09.2008

Czyta się kilka minut

W 2006 r. ogłoszono wyniki pomiaru aktywnego obywatelstwa dla kilkunastu krajów europejskich, w tym Polski (dane pochodziły z 2002 r.). Uwzględniał on cztery wymiary uczestnictwa obywatelskiego: w życiu politycznym, w społeczeństwie obywatelskim (polityczna działalność pozarządowa), w społeczności (niepolityczna działalność pozarządowa) oraz wymiar wartości (prawa człowieka, demokracja, kontakty międzykulturowe). W trzech pierwszych rankingach Polska zajęła ostatnie miejsca na 19 porównywanych krajów (przed nami, ale też na końcu, były Węgry, Portugalia, Włochy i Hiszpania), tylko pod względem wartości z miejsca ostatniego awansowaliśmy na piąte. Nic dziwnego, że w klasyfikacji łącznej zajęliśmy trzecie miejsce od końca (przed Grecją i Węgrami), ale biorąc pod uwagę wymiary najbardziej kojarzące się ze społeczeństwem obywatelskim, Polska zajmowała miejsca ostatnie.

Jeżeli do tego podzielilibyśmy aktywność społeczną na bardziej otwartą i łączącą różne środowiska oraz na raczej zamkniętą wewnątrz jednolitych grup, okaże się, że ta druga była w Polsce - w porównaniu z innymi krajami - praktykowana najczęściej. Oznacza to, że na tle innych społeczeństw nie byliśmy chętni do zaangażowania społecznego, a jeśli już taką aktywność podejmowaliśmy, miała ona w dużej mierze charakter wykluczający innych. Zakładam, że sytuacja niewiele zmieniła się do dzisiaj, więc jest raczej niepokojąca dla kogoś, kto wierzy w ideał społeczeństwa obywatelskiego, choć, oczywiście, można tłumaczyć taki wynik zapóźnieniem wynikłym z życia pod rządami autorytarnymi (słabe wyniki miały przecież nie tylko postkomunistyczne Węgry, ale także Portugalia i Hiszpania).

Zaczynem masowego społeczeństwa obywatelskiego i zmiany postaw w Polsce był ruch związkowy NSZZ "Solidarność", ale jego potencjał silnie ograniczyły represje stanu wojennego. Po 1989 r. niezależna od władzy centralnej zorganizowana działalność rozkwita na wszystkich polach - powstają związki zawodowe, partie polityczne, organizacje przedsiębiorców, samorządy zawodowe i lokalne oraz w końcu to, co ujmuje się wąsko jako trzeci sektor. Bardzo jednak zróżnicowany: istnieją organizacje o celach typowo socjalnych, rzecznicze, działające w sferze tradycyjnie rozumianej kultury. Część trzeciego sektora skupia się na działalności na jego rzecz, np. lobbują, wspomagają, zbierają fundusze. Zapewne bez nich sytuacja byłaby gorsza, przynajmniej tam, gdzie nie ma ani funduszy, ani też zdolnych i przedsiębiorczych ludzi, skłonnych do aktywności społecznej.

Część działaczy pozarządowych wierzyła w model, w którym zorganizowana działalność społeczna powinna być głównym nurtem życia i rozwiązywania problemów wykraczających poza jednostkowe biografie. Ideologia ta, wraz z krytyką państwa i afirmacją ładu rynkowego w gospodarce, rozgościła się w umysłach antykomunistycznych elit dojrzewających politycznie w końcowym okresie PRL. W efekcie powstało coś w rodzaju sojuszu między gospodarczymi liberałami a entuzjastami trzeciego sektora, z wizją harmonijnego społeczeństwa rynkowo-obywatelskiego w tle. Stara krytyka rynku została wyparta, komunistyczny etatyzm się skompromitował. Socjaldemokratyczny model państwa powszechnego dobrobytu oskarżano o nadmierne koszty i w konsekwencji spowolnienie gospodarcze i bezrobocie, a także o wypieranie inicjatyw społecznikowskich. Relację między państwem a rynkiem i społeczeństwem rozumiano mechanicznie - im mniej tego pierwszego, tym więcej przestrzeni dla pozostałych. Słowo "plan" całkowicie znika z oficjalnego języka, dopiero jego import z UE sprawił, że skończyła się ta dziwna banicja.

Pozarządowa nieufność do państwa osłabła wraz z coraz większymi możliwościami korzystania ze środków publicznych UE i polskiego państwa. Mimo głosów ostrzeżeń, że jest to groźne dla Polski obywatelskiej, idea partnerstwa publiczno-społecznego wydaje się być antidotum na utopię rynkowo-obywatelską. Trudniej ją jednak realizować przy polityce zmniejszania podatków i z hasłami "taniego państwa", a obfite środki z UE prędzej czy później się skończą. Dobrym wyjściem w perspektywie liberalnej wydaje się być instrument 1 proc., ogranicza bowiem dochody budżetu państwa i kieruje środki z podatków do organizacji społecznych. Przypuszczalnie pomysł podniesienia podatków o 1 proc. (co dałoby tym organizacjom dużo wyższe środki) nie mógłby liczyć na jakiekolwiek poparcie elit.

Bez zamożnego państwa, zaangażowanego w osiąganie dobrobytu przez wszystkich, i bez silnego partnerstwa publiczno-społecznego nadzieje na szybki rozwój społeczeństwa obywatelskiego okażą się zapewne płonne. Poza tym, dobrze urządzone społeczeństwo to przede wszystkim społeczeństwo ustanowionych i dobrze realizowanych praw osobistych, politycznych i społecznych. Istnienie silnych organizacji reprezentujących interesy słabszych i spychanych na margines jest w tym kontekście bardzo potrzebne, w szczególności, gdy chcemy poprawić realizację już przyznanych praw. Włączenie trzeciego sektora w bezpośrednie świadczenie usług społecznych też może być na różne sposoby uzasadniane. Nie każdy jednak musi się angażować społecznie, bo nie jest to żaden obywatelski obowiązek. Nacisk na uczestnictwo społeczne w rozmaitych wspólnotach wypływa wszak z ideologii komunitariańskiej, podkreślającej znaczenie obowiązków, jakie mamy wobec innych. Czy jednak to ona jest najlepszym układem odniesienia dla identyfikacji problemów naszych czasów?

Dr Ryszard Szarfenberg jest pracownikiem naukowym i dydaktycznym Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego; zainteresowania zawodowe: polityka społeczna, problemy ubóstwa, marginalizacji i wykluczenia społecznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Rzecz obywatelska (38/2008)