Muzyka i anielice

Każdy festiwal powinien być świętem. Czasem szczególnym, niezwykłym, oderwanym od codzienności, na który się czeka, który przeżywa się zupełnie inaczej zwykły dzień.

07.09.2003

Czyta się kilka minut

Można oddać mu się całkowicie, wyrwać się rzeczywistości, wyznaczyć rytm festiwalowych dni uczestniczeniem w każdym popołudniowym czy wieczornym wydarzeniu. Można też wybrać z programu niektóre punkty, od razu zdecydować się na niecodzienną emocję. Może traci się wtedy obraz całości, ale - po pierwsze - kto powiedział, że jesteśmy w stanie go wychwycić i zarejestrować. Po drugie - obraz często wydaje się nie zmieniać, powtarzać, dziać się w tych samych miejscach dzięki podobnym i tym samym bohaterom.

Śpiewany dramat

W Jarosławiu byłem dwa dni. Nie słyszałem choćby tradycyjnych śpiewów wykonanych przez Cunfraternia di Santa Croce di Castelsardo z Sardynii (działa nieprzerwanie od XVII wieku; gromadzi śpiewaków, których zadaniem jest zapewnienie muzycznej oprawy ceremoniom religijnym) czy recitalu lutniowego “Mirt i Melancholia - Mrok i Światło" Hopkinsona Smitha (współpracował m.in. z Jordi Savallem w Hesperion XX, wykłada w Schola Cantorum Basiliensis).

Oratorium “Jephte" czeska Capella Regia prezentowała już w Polsce w marcu podczas koncertu zorganizowanego przez De Musica Michała Bristigera. Ale jarosławskie wykonanie miało swój szczególny smak: fragmenty chóralne wykonał specjalnie stworzony kilkudziesięcioosobowy zespół festiwalowy. “Czas już na śpiewanie swojej własnej pieśni" - napisał w programie Marcin Bornus-Szczyciński (sam z drżącym od emocji głosem wykonywał partię Jephtego). Najbardziej przejmujący był jednak sopran Hany Blazikovej (harfistki, a także basistki w zespole rockowym...). Biblijna historia Jephtego, który musi poświęcić i ofiarować swoją córkę, znalazła niezwykłe dopełnienie w poprzedzającym “Magnificat" Adama Michny; dwa razy “fiat", ale jakże odmienne.

Premiera spektaklu “Ludus Passionis" w wykonaniu Scholi Teatru Węgajty odbyła się 30 marca w Olsztynie. To jedna z dwóch pasji, której zapis neumatyczny (nie posiada linii, kierunek melodii zaznaczony jest w sposób przybliżony) znajduje się w XIII-wiecznym rękopisie Carmina Burana. Kilkunastu śpiewaków odtwarzało misterium śmierci Chrystusa, głównymi bohaterami stawały się (obok Syna Boga) przede wszystkim kobiety: Maria Magdalena oraz Maryja Matka. Niemal jedną trzecią “Gry" wypełniła odbywająca się na schodach świątyni scena nawrócenia Marii Magdaleny: jej głos był chropawy, brzydki, jej ciało, w tańcu bardzo zmysłowe, coraz bardziej się uspokajało. Drugą kulminacją jest planctus Maryi: długi jęk niemal, który przybrał bardziej współczesny, silnie emocjonalny wyraz.

“Ludus Passionis" Teatru Węgajty nawiązuje do średniowiecznej tradycji: sceny dzieją się w różnych miejscach świątyni, także na placu (wjazd Chrystusa do Jerozolimy). Możemy uczestniczyć w dramacie podążając za jego bohaterami lub słuchając ich głosu. Zastanawiała jednak mechaniczność gestów zaczerpniętych z miniatur i rzeźby średniowiecznej: śpiewacy Scholi wydają się być jak tłumacze języka migowego, tyle że w tym miejscu raczej nikt nie jest głuchy... Muzyka przecież najpiękniej i najpełniej opowiada i tłumaczy sama.

Głos i wiolonczela

Opuściłem pierwsze dni krakowskiego festiwalu. Nie słyszałem “dętego" koncertu London Brass (w programie m.in. Domenico Scarlatti oraz Isaac Albeniz) czy recitalu klawesynowego Rafaela Puyany (poświęconego Wandzie Landowskiej, której Puyana był uczniem). Swój pierwszy wieczór spędziłem między innymi w towarzystwie przyjaciela festiwalu, angielskiego kontratenora Paula Esswooda, ale znacznie ciekawszy od jego coraz bardziej łamiącego się głosu był sopran Philippy Hyde oraz mocne i przyjemne brzmienie wiolonczeli Jennifer Janse.

Kolejny wieczór upłynął tylko pod znakiem tego instrumentu: Ivan Monighetti, uczeń Mścisława Rostropowicza, wykonał trzy pierwsze “Suity" Bacha. Barokowy kościół OO. Bernardynów wypełniał się co chwila czystym i wypieszczonym dźwiękiem. Intrygujące było wrażenie, jakby “Courantes" wszystkich suit działy się w tym samym szybkim tempie; jakby w ogóle poszczególne części utworów odbijały się w sobie. Szczególnie urzekała “Suita nr 2", choć bardziej kameralne wnętrze (bez pogłosu kościelnej przestrzeni) pozwoliłoby lepiej docenić niuanse tej muzyki, która mimo świeckiego charakteru nierzadko objawia swą metafizyczność.

Śpiew anielic

“Drugą stronę" starał się też przybliżyć i pokazać Anonymous 4. Dwa koncerty żeńskiego kwartetu z Ameryki (Marsha Genensky, Susan Hellauer, Jacqueline Horner, Johanna Maria Rose) były programowo zupełnie inne, choć zarazem bliskie sobie. Wpływ na to ma sposób śpiewania wokalistek i tworzone brzmienie: jasne, spoiste, zawsze wspólne; Amerykanki osiągnęły tak bardzo potrzebną w muzyce kameralnej jedność: ducha, myśli, oddechu czy dźwięku.

Pierwszy wieczór upłynął pod znakiem maryjnych pieśni XIII-wiecznej Francji. Monodyczne (wykonywane solowo), polifoniczne i wirtuozowsko kunsztowne (piękne sieci ornamentów) utwory mają źródła zarówno w tradycji religijnej, jak i świeckim repertuarze truwerów. “Od dawna pokutuje pogląd - pisze w programie Marsha Genensky - że w średniowiecznych kompozycjach wokalnych nie ma ścisłego związku między muzyką a słowem. Nie sposób jednak słuchać wzruszających i pełnych słodyczy pieśni w rodzaju »Verbum bonum et suave« (Słowo dobre i słodkie) czy »Ave virgo virginum« (Bądź pozdrowiona Panno nad Pannami) i nie odnieść wrażenia, że ich twórcy potrafili oddać muzyką subtelny tekst, jak i popisać się fajerwerkami sztuki wokalnej".

Koncert był niemal wizytą w muzeum z pięknymi i niezwykłymi zabytkami: oglądaliśmy, słuchaliśmy i dotykaliśmy żywych eksponatów prezentowanych w sposób bliski doskonałości. Doskonałość zawsze zawiesza czas, który nagle i niepostrzeżenie rozciąga się w nieskończoność. Podczas drugiego wieczoru zabrzmiała angloamerykańska muzyka spiritual: XVIII- i XIX-wieczne pieśni odkupienia i chwały, gospels, pieśni odnowy śpiewane podczas zgromadzeń pod gołym niebem. W Krakowie, mimo barokowego sklepienia, śpiew był spokojny i cichy.

Ktoś powie: monotonny i jednostajny, ale kto wie, czy nie inaczej jest w raju... Śpiew Anonymous 4 stawał się modlitwą anielic, w którą wystarczyło się włączyć podążając za tekstem. Choćby tym (“Idemea", sł. Isaac Watts, 1707, muz. Ananias Davisson, 1816): “My God, my life, my love / To Thee, to Thee I call / I cannot live if Thou remove / For Thou art all in all".

Kiedy kończył się festiwal w Jarosławiu, a “Muzyka w Starym Krakowie" dobijała do półmetka - rozpoczynało się kolejne muzyczne święto, w zupełnie innym miejscu. Od 22 do 30 sierpnia w pocysterskim opactwie w Paradyżu odbyła się pierwsza edycja festiwalu “Muzyka w Raju". Orkiestra Arte dei Suonatori wraz z najbliższymi współpracownikami-przyjaciółmi (m.in. Martin Gester, Ryo Terakado, Dan Laurin, Allan Rasmussen, Alexis Kossenko) wykonywała muzykę baroku (Telemann, Biber, Bach, Jacob Van Eyck, Haendel, Vivaldi). Może w przyszłym roku warto wybrać się właśnie tam. Przecież raj jest - może być - tylko jeden...

Festiwal “PIEŚŃ NASZYCH KORZENI" w Jarosławiu: GIACOMO CARISSIMI “JEPHTE", CAPELLA REGIA, Robert Hugo - kier. artystyczne, Bazylika Matki Boskiej Bolesnej (Dominikanie), 22 sierpnia; “LUDUS PASSIONIS", SCHOLA TEATRU WĘGAJTY, Marcel Peres - opr. muzyczne, Johann Wolfgang Niklaus - reżyseria, Kolegiata, 23 sierpnia.

Festiwal “MUZYKA W STARYM KRAKOWIE": “O BONE JESU", THE MUSICKE COMPANYE, Krużganki Klasztoru OO. Augustianów, 25 sierpnia; J. S. BACH “SUITY" (nr 1-3), IVAN MONIGHETTI - wiolonczela, Kościół OO. Bernardynów, 26 sierpnia; “LA BELE MARIE", ANONYMOUS 4, Bazylika OO. Dominikanów, 29 sierpnia; “AMERICAN ANGELS", ANONYMOUS 4, Kościół Św. Piotra i Pawła, 30 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2003