Much nie ma, woń pozostała

Czym jest Biblia - zbiorem mitów czy opowieści historycznych? Ani jednym, ani drugim. To wielki księgozbiór, na który złożyły się pisma należące do najróżniejszych gatunków literackich. Są tam fragmenty pisane językiem mitycznym i teksty historyczne, choć trzeba pamiętać, że historia tworzona w czasach starożytnych różni się od tego, co rozumiemy pod tym pojęciem dziś.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Giovanni di Paolo, "Stworzenie i wygnanie z raju", ok. 1445 r. /
Giovanni di Paolo, "Stworzenie i wygnanie z raju", ok. 1445 r. /

Obowiązujący kiedyś w Kościele podział znajdował w Biblii tylko trzy gatunki literackie: księgi historyczne, dydaktyczne i prorockie. Podział nienajszczęśliwszy, bo np. spowodował zaliczenie do ksiąg dydaktycznych Psałterza, będącego przecież śpiewnikiem - zbiorem pieśni i hymnów. Niektóre z nich mają wprawdzie charakter mądrościowy, ale nie można traktować tego zbioru jako lektury dydaktycznej. Za historyczne uznano natomiast księgi Estery, Judyty i Tobiasza, mające z historią mniej więcej tyle wspólnego, ile powieści historyczne, zwłaszcza te pisane na przełomie XIX i XX w.

Różnice perspektywy

Należy przede wszystkim rozróżnić historię rozumianą jako ciąg wydarzeń historycznych, czyli coś, co się działo naprawdę, i historię - jako opowiadanie o tych wydarzeniach. Wciąż myślimy, że może i powinna istnieć historia obiektywna. Takiej historii (oczywiście pisanej) nie ma. Historię pisze zawsze człowiek.

Podam przykład: przed I wojną światową i jakiś czas po niej historycy angielscy postrzegali Aleksandra Macedońskiego jako wielkiego męża, który niósł światło kultury barbarzyńskim ludom - jako pozytywny prawzór angielskiej kolonizacji. Natomiast po II wojnie niektórym badaczom tenże Aleksander jawił się jako starożytny Hitler. Wiele zależy od punktu widzenia.

Historyk powinien wystrzegać się subiektywizmu, lecz w pełni nigdy mu się to nie uda. Zawsze bowiem opiera się o źródła, które powstały wcześniej i które też nie są obiektywne. Wielu nadal myli prawdziwość tekstu historycznego z dokładnością w przedstawieniu szczegółów. A przecież historia może być obiektywna nawet i wtedy, gdy pewne szczegóły lekceważy. Dzieje się tak choćby dlatego, że każdy z naocznych świadków widzi trochę inaczej.

Historia powinna łączyć opowiadanie o przeszłości z próbą zrozumienia każdorazowego teraz, jak i z otwarciem się na przyszłość. Taka jest też typowa koncepcja historii w Biblii - tam, gdzie mamy rzeczywiście do czynienia z tekstami historycznymi.

Wyolbrzymiać nie znaczy fałszować

By przekonać się, że Biblia nie jest jedynie “świętą historią", a zatem w całości w ścisłym sensie tekstem historycznym, warto przeanalizować Księgę Wyjścia - jedyne źródło wiedzy o wyjściu z Egiptu. Dawniej uważano, że zapisem historycznym są rozdziały od 12 do 15. Tymczasem w ich obrębie występują aż trzy gatunki literackie. Rozdział 12 i 13 do wiersza 16 to teksty liturgiczne opisujące, jak obchodzić Paschę. Dalszy ciąg rozdziału 13 i cały rozdział 14 to proza epicka, która - nieco wyolbrzymiając - opowiada to, co się wydarzyło. “Wyolbrzymiać" nie oznacza “fałszować": Izraelitom rzeczywiście groziła zagłada, a Bóg uratował ich w ostatniej chwili. Rozdział 15 natomiast jest hymnem przypisywanym Mojżeszowi, choć wielu z tych wierszy Mojżesz nie mógł ułożyć. Za jego czasów nie było jeszcze filistyńskiej ziemi (w. 14) ani świątyni Jahwe na górze Bożego dziedzictwa (w.17). Hymn jest jednak bardzo stary, na co wskazuje choćby nazwanie Boga “wojownikiem", określenie, które już w Septuagincie (przekładzie na język grecki z III w. przed Chr.) zamieniono na “niszczący wojny".

Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć, jak wygląda biblijny tekst historyczny, odsyłam do 2 Księgi Samuela. Można zacząć lekturę od rozdziału 5, ale lepiej przeczytać rozdziały 9 do 20. Jest to opowieść o tzw. sukcesji po Dawidzie - krwawym sporze o następstwo tronu. Potem pojawiają się Uzupełnienia (4 rozdziały: 21-24), w których znów mowa o samym Dawidzie. Całość wieńczą 2 pierwsze rozdziały 1 Księgi Królewskiej. Dowiadujemy się z nich, jak Salomon, najmłodszy syn Dawida, został ostatecznie jego następcą. Jest to opowiadanie historyczne, noszące jeszcze ślady epoki, w jakiej powstawało. Jego pierwotnym autorem był zapewne ktoś, kto albo sam przeżył opisywane wydarzenia, albo przynajmniej rozmawiał z ich uczestnikami.

Mit i legenda

Także w pierwszych 11 rozdziałach Księgi Rodzaju nie należy szukać tekstów historycznych. To po prostu wstęp do historii Izraela, a tym samym i do historii ludzkości. Dzisiaj napisalibyśmy go językiem teologiczno-filozoficznym, ale wtedy takiego języka jeszcze nie było. Dlatego “pisało się obrazami".

W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju historia staje się teofanią - objawieniem się Boga, który daje się poznać ludziom przez to, co czyni, i przez to, co stwarza. To myśl całkiem nowa, ale wyrażona starym językiem (zwłaszcza w drugim i trzecim rozdziale). Dawne gatunki literackie, znane światu pogańskiemu, są tu przejęte i potraktowane w zadziwiający sposób. W tych tekstach znajdują się fragmenty zarówno legend, jak i czegoś, co można nazwać mitami. Czym różni się jedno od drugiego?

Legenda to upamiętnienie wydarzeń historycznych. Zostają one na ogół upiększone, wyolbrzymione, korzeniami jednak tkwią w historii. Natomiast mit to zupełnie coś innego. Pozostaje on dla nas tym, czym uczynił go skrajny racjonalizm XIX w., to jest wszystkim, co nie mieści się w ramach rzeczywistości, co przeciwne jest faktom historycznym. Jeżeli pytanie, czym jest naprawdę, postawimy człowiekowi wykształconemu (ale nie historykowi i nie religioznawcy), usłyszymy prawdopodobnie jakąś definicję, odwołującą się do mitologii greckiej. Słowo “mit" wywodzi się zresztą z greki; mythos oznacza słowo, mowę, rozmowę, jak również opowieść (nieraz fantastyczną lub legendarną) i bajkę (krótkie opowiadanie prozaiczne lub wiersz, w którym występują zwierzęta lub rośliny mówiące ludzkim językiem; zakończone najczęściej morałem). W 9 rozdziale Księgi Sędziów spotykamy jedyną, o ile mi wiadomo, bajkę w Biblii. Drzewa rozprawiają tam ze sobą, bo postanowiły wybrać króla i nie wiedzą, które ma nim zostać. Co ciekawe, choć opowieść ta znalazła się w Piśmie Świętym, nikt nie dowodzi, że Pismo naucza, iż kiedyś drzewa mówiły i wybierały króla. Dlaczego? Bo w tym przypadku, nawet nie wiedząc o tym, umiemy rozpoznać gatunek literacki.

Wróćmy do mitu greckiego. Mircea Eliade zwrócił uwagę na interesujące zjawisko: mit jest żywy, póki łączy się z kultem. W społeczeństwach, które nim żyją, nazywa się go “historią prawdziwą" w odróżnieniu od legend i baśni, czyli “historii zmyślonych" - opowiadanych dla zabawy i przyjemności. Opowieści mityczne są czymś bardzo poważnym, także wówczas, gdy nie udaje się rozszyfrować ich ostatecznego sensu. Tymczasem mit, z którym mamy do czynienia już u najstarszych poetów greckich, jest czysto literacki i często nie ma związku z kultem. To odrębna, specyficzna forma literacka - odmienna od przekazywanego ustnie mitu pierwotnego, który stanowił przedfilozoficzną, symboliczną próbę interpretacji świata i odpowiedzi na podstawowe pytania, np. o relacje między światem/człowiekiem a Bogiem. Otóż znana nam mitologia grecka, choć oparta na tradycyjnych podaniach, ma charakter literacki - była wciąż dopasowywana do nowych gustów, zapatrywań i kryteriów artystycznych. Poetom i pisarzom greckim nie przychodziło do głowy, że ktoś mógłby żądać od nich utrwalenia nienaruszonej tradycji, toteż przekształcali mit zgodnie z własnym poczuciem piękna i potrzebami epoki. W świecie Izraela wszelkie tradycje - i te ustne, i te spisywane - wprawdzie również ulegały zmianom, lecz zmiany te były “kontrolowane" przez przekonanie, że jest to Słowo Boże i że trzeba zachować nawet takie teksty, które były niezrozumiałe dla ostatecznych autorów-redaktorów.

Bóg bez żony i dzieci

Izrael, podobnie jak inne ludy starożytnego Wschodu, nie miał właściwego języka, którym mógłby przekazać refleksje filozoficzne czy teologiczne, posługiwał się zatem czasem obrazowym i symbolicznym językiem mitów, aby wyrazić najgłębsze prawdy i nawet objawienie Boże. Można powiedzieć za Burowsem, że “mit jest gatunkiem czy formą literacką, która wyraża właściwą człowiekowi potrzebę poznania bóstwa, nie w drodze abstrakcji i metafizyki, lecz w sposób konkretny" (to ważne zastrzeżenie, bo Hebrajczycy byli niesłychanie konkretni). Warto jeszcze zacytować Eliadego: “Mity odkrywają strukturę rzeczywistości niedostępną empiryczno-racjonalnej zdolności poznawania (...), mit objawia, głębiej niż to jest możliwe dla doświadczenia rozumowego, samą strukturę bóstwa. (...) jako autonomiczny akt ducha - sięga rzeczywistości naprawdę transcendentnej, a nie jest tylko symbolem procesów wewnętrznych", do czego chciano go sprowadzić.

Warto jednak zaznaczyć, że choć autorzy biblijni korzystają z języka mitycznego, przejęte ze świata pogańskiego “cegiełki" bardzo starannie oczyszczają. Przyjrzyjmy się tej ostatniej sprawie.

Księgę Rodzaju otwiera kapitalny werset: “Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię". Muszę przyznać, że pierwszy rozdział Księgi Rodzaju złościł mnie tak długo, póki nie zobaczyłam go na tle mitologii bliskowschodniej, z której przecież wyrasta. To, co czytamy aż do połowy 4 wersetu drugiego rozdziału, ma formę hymnu liturgicznego na cześć jedynego Stwórcy nieba i ziemi. Wszystko jest tu stworzone, także to, co gdzie indziej (nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale i w Grecji) uznawane było za bóstwa: ciała niebieskie, słońce, księżyc, gwiazdy. Z jednej strony wszystko, z drugiej - tylko Bóg. O Nim nic się nie mówi. Jest natomiast Jedynym, który działa, a działanie to jest niesłychanie proste: On rzekł i stało się. Wszystkie znane mi kosmogonie są zarazem teogoniami, co oznacza, że powstawanie świata ściśle wiąże się z rodzeniem się bogów - dlatego że rodzą się coraz to nowi bogowie, powstają niebo, ziemia, księżyc, gwiazdy, morze... Początek Księgi Rodzaju to jedyny tekst, w którym mowa tylko o kosmogonii. Nie znajdujemy w niej genealogii Boga, nie słyszymy, żeby miał żonę albo żony czy dzieci... Nas to nie zdumiewa, bo myślimy w kategoriach monoteizmu, ale gdy ten tekst powstał - prawdopodobnie na przełomie VI i V wieku - nigdzie w świecie starożytnym takiego Boga nie było.

"Pan poczuł miłą woń"

Zajrzyjmy jeszcze na chwilę w “historię rajską". To znacznie starszy tekst niż ten, który otwiera Biblię. Tu Bóg jest przedstawiony antropomorficznie. Na końcu 3 rozdziału sporządza odzienie ze skór dla wygnanej już pary pierwszych ludzi, a w 7 rozdziale zamyka arkę za Noem, jego rodziną i wszystkim, co znalazło tam schronienie. Autorom chodziło o pokazanie, że Bóg troszczy się nawet o ludzi grzesznych, że jest Panem pełnym miłości, a nie jakąś bezosobową Siłą. A ponieważ nie mieli jeszcze języka teologicznego, ani takich pojęć jak “osoba", musieli posłużyć się obrazami.

Jeszcze jeden przykład: Jak mówi drugi rozdział Księgi Rodzaju, Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. W mitach wschodnich, egipskich i mezopotamskich człowiek także był lepiony z mułu czy gliny. Muł stanowił element ziemski, ale potrzebny był jeszcze element boski. W Mezopotamii tym dodatkiem była krew złego boga, zabitego przez innych bogów. Człowiek według mitologii bliskowschodniej już od stworzenia ma w sobie coś z ziemi i bóstwa, ale bóstwo, które w nim tkwi, jest złe. Natomiast według Biblii człowiek powstaje z prochu ziemi, lecz, aby mógł żyć, otrzymuje także tchnienie Boga Mocy i Miłości. Tak więc człowiek jest z natury dobry, zło przyjdzie dopiero przez zerwanie relacji z Bogiem.

W pewnym poemacie, zwanym od imienia jego bohatera Atrahasis, a pochodzącym zapewne z XVIII w. przed Chr., znajdujemy zabawną historię o początkach ludzkości. Młodzi bogowie zbuntowali się przeciwko starym, bo ci obciążali ich znojnymi pracami. Starzy bogowie zostali oblężeni na pewnej górze, aż w końcu jeden powiedział: “Słuchajcie, oni mają rację. Przecież nie można tych młodych bogów tak bardzo męczyć. Stwórzmy człowieka - jego obciążymy tą pracą".

Jaki jest cel stworzenia człowieka według Biblii? Człowiek także ma pracować (nieprawda, że w raju panowało lenistwo), ale pracować dla siebie samego. Bóg umieszcza go w ogrodzie, żeby pielęgnował drzewa i ich doglądał (te słowa określają każdą pracę, łącznie z pisaniem książek). Człowiek z natury swojej potrzebuje pracy (wiedzą o tym lekarze i psycholodzy), a jej owoce są dla niego.

W mitologiach Wschodu nie mamy też bliskiej analogii do biblijnego opisu stworzenia kobiety. Zarówno w pierwszym, jak i drugim rozdziale Księgi Rodzaju kobieta jest stwarzana jako istota równa mężczyźnie (a zapis ten powstaje w kulturze, w której kobieta jest tak naprawdę niewolnicą!). W rozdziale drugim Bóg najpierw usypia mężczyznę, następnie wycina mu żebro, by z tego żebra “zbudować" kobietę. Klucz do tego tekstu kryje się w słowach, które mężczyzna wypowiada, widząc znienacka przed sobą kobietę: “Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" (na widok zwierząt nie przyszło mu to do głowy). Jest to idiom hebrajski. Proszę zajrzeć do drugiej księgi Samuela. Tam na początku 5 rozdziału Dawid już jest królem, ale panuje tylko w Hebronie. I oto przychodzą do niego przedstawiciele dwunastu “pokoleń" Izraela i mówią: “My jesteśmy Twoje kości i twoje ciało", to znaczy: my jesteśmy tacy jak ty, jesteśmy twoimi najbliższymi krewnymi. To samo mówi też pierwszy mężczyzna o pierwszej kobiecie. Za czasów autorów, którym tę “rajską historię" zawdzięczamy, już tak nie było. Dlaczego? Bo przyszedł grzech. Kobieta teraz będzie ulegała mężowi, gdyż będzie go pożądała, a on będzie nad nią panował.

Na koniec wspomnijmy jeszcze o potopie, a ściślej o ofierze, jaką składa Bogu Noe (Księga Rodzaju, rozdział 8). Otóż w poemacie Atrahasis również mamy opis potopu. Tam także bohater składa ofiarę dziękczynną Bogu i wówczas - jak powiada poemat - bogowie, czując miłą woń, “zgromadzili się, jak muchy wokół ofiarnika". Ten obraz jest śmieszny. Autorzy biblijni też uważali, że tak nie można i dlatego napisali tylko: “Pan poczuł miłą woń". Na tym się nie skończyło: w wielu psalmach i nie tylko tam pojawia się zdanie, że Bóg, który przyjmuje ofiarę, czuje miłą woń. O muchach nie ma mowy, ale woń pozostała - to klasyczny przykład oczyszczania, w tym przypadku niepełnego, bo jednak zostało coś z mitu. Bóg Noego nie schodzi na ziemię, nie wącha ofiary i nie ma zamiaru jej jeść, czuje jednak jej woń. Ta “miła woń" będzie zawsze wyrazem tego, że Bogu coś się podoba - że nasza prośba została przyjęta. Nie darmo przecież zachowaliśmy w liturgii kadzidło.

Tekst jest skróconą wersją wykładu w ramach Uniwersytetu Latającego Znaku. Całość ukaże się wkrótce w miesięczniku “Znak"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003