Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Smutno jest ludziom, którym pomógł, zarówno tym, jak pisał, jak i tym, jak żył. A było to życie – powiedzmy sobie – onieśmielająco dziwne. Może dlatego, że dziwne, ośmielało nas jednak do życia podobnie dziwnego – bez większych kompleksów.
Ilu z tej śmierci się ucieszyło – też widzimy, dzięki internetowej scenie, którą nam przychodzi oglądać nie bez przykrości. To dzięki niej wiemy, że do kilku sympatycznych cech doszła nam taka oto, że od jakiegoś czasu modnie jest wyrazić publicznie radość z czyjegoś zgonu. Czy to w piśmie, czy oralnie. Ogromną radość ze śmierci Mrożka czerpie rzesza, którą scharakteryzować dziś nader łatwo – to ci, którzy poza drobnymi radościami, jakie przynoszą im trupy kolejnych ludzi, oczekują sami od ogółu najskrajniej wyrażanej czułości. Przytulanek, kołysanek, delikatności i wyczucia godnego pieszczot najsprawniejszych pielęgniarek, uzdrowicieli i masażystów. Ci nadwrażliwcy jakże chętnie zgłaszają się na cmentarze, by tam wydawać dźwięki. Tego dawniej nie było. Wszystko to razem sprawia wrażenie czegoś w rodzaju specjalności lokalnej, z mocnym certyfikatem braku jakości. Dość jednak moraliz, jest to wołanie na puszczy, zwłaszcza gdy w grę wchodzą działania motywowane odruchami, bo przecież nie poglądami.
Warto może, dla ilustracji naturalnie, pokazać tu jeden z powodów, dla którego część oczytanego do bólu społeczeństwa raduje się po śmierci Mrożka. To jego bardzo stare opowiadanie „Ostatni husarz”, z głównym bohaterem, niepokornym i nieustraszonym Lucusiem, który nie lubił „rosołu na kościach cielęcych i ustroju”, i w aurze heroicznej mazał w szaletach publicznych napisy o charakterze wywrotowym. Nadwrażliwa część ludności naszego kraju uznaje ten utwór za szkodliwą satyrę, za bicie w patriotyzm i widomy dowód braku stosownej powagi autora wobec postaw godnych szacunku i pochwały. Portale współczesnych Lucusi wzięły to opowiadanie na serio i do siebie. Warto zadać pytanie, czy Mrożek by to wymyślił, a jeżeli nie, to dlatego, że nie zdążył, czy że nie musiał? Tak czy owak wstrząsające.
Tytuł tego felietonu jest prostą próbą nawiązania do tekstu Mrożka „Gombrowicz. Śmierć” wydrukowanego w „Kulturze” paryskiej po śmierci pisarza (nr 9/1969). Jest to apel do wszystkich, których Gombrowicz oburzał, bo szargał, rozsierdzał i drażnił aż do nienawiści, by nie zmieniali złego zdania, bowiem inaczej doznają ulgi i poczują się bezpieczni, że witają jego śmierć jako swoje wyzwolenie. Będzie to jednak pobożny pozór. Takoż jest i dziś, po śmierci Mrożka.