Mój świąteczny alfabet

12.12.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

Aniołowie, których obecność w Betlejem, śpiew o „ludziach Bożego upodobania”, albo (w starym tłumaczeniu) „dobrej woli”, traktuje się jako coś oczywistego. Anioł przychodzi do pasterzy, aniołowie („mnóstwo zastępów niebieskich”) śpiewają: „Chwała Bogu na wysokościach”. Aniołowie zjawiają się czasem w Nowym i wielokrotnie w Starym Testamencie. Dlaczego teraz się nie zjawiają? Bibliści wyjaśniają, że opisy biblijne nie są reportażami, lecz rodzajem katechezy, w której chodzi o ukazanie nadprzyrodzonego wymiaru danego wydarzenia. Może różne natchnienia, wsparcie w dobrych postanowieniach, takie jak postanowienie pasterzy, by właśnie wtedy iść do Betlejem, są darem docierającym za pośrednictwem aniołów.

Bóstwo (Jezusa) było w historii chrześcijaństwa przedmiotem sporów. Niektórzy np. sądzili, że stał się Synem Bożym dopiero w chwili chrztu w Jordanie. Dziś spór jest raczej zero-jedynkowy: był Bogiem lub nie był. Można wykazać, że się uważał za Syna Bożego i że to udowodnił. Jednak cała silna konstrukcja apologetyczna nie wystarcza do uwierzenia. Potrzebna jest egzystencjalna decyzja: wierzę. Jest w tym pewna doza ryzyka, jak zresztą zawsze tam, gdzie chodzi o miłość.



Człowieczeństwo Chrystusa także sprawiało w pierwszych wiekach chrześcijaństwa kłopoty. Ci, którzy chcieli Jezusa „odczłowieczyć”, przypisując Mu np. pozorne ciało, z pewnością byli ludźmi aż tak pobożnymi, że deprecjonowali ciało. Tymczasem Jezus nie tylko był człowiekiem, lecz utożsamiał się ze wszystkimi ludźmi potrzebującymi pomocy, mówiąc, że to, co dla nich czynimy, czynimy dla Niego. Łatwo się zapomina o tym sakramencie – widzialnym znaku niewidzialnej Jego obecności.

Dziecko narodzone w Betlejem z reguły budzi w ludziach odruchy opiekuńcze. Syn Boży w postaci bezradnego dziecka ubogiej rodziny? To akcentujemy w naszych kolędach i kazaniach. Czy w epoce, w której bez pardonu, zrzucając bomby na bezbronnych, zabija się dzieci, w epoce, w której żywa jest pamięć mordowania dzieci wroga, „żeby gdy dorosną, nie zamordowały naszych dzieci”, wspomnienie Dziecka narodzonego w Betlejem jeszcze łagodzi obyczaje?

Ewa (z Adamem) stoją, wedle tradycji, u początku historii Wcielenia. Ich grzech okazał się grzechem „pierworodnym” ludzkości, która bez narodzenia Syna Bożego w ludzkim ciele zostałaby odcięta od zbawienia. Jezus nigdy się do grzechu pierwszych rodziców nie odwoływał. Ta interpretacja pochodzi od św. Pawła i należy do kanonu chrześcijańskiej wiary. Wiemy z własnego doświadczenia, że wbrew dobrym zamiarom, zdarza się nam grzeszyć. Wierzymy, że z sytuacji bez wyjścia wobec Boga Jezus miłosiernie nas wyciąga, Odkupiciel zrodzony w Betlejem.

Fanuel – wiadomo o nim tyle, że był ojcem Anny. Ta zaś po siedmiu latach małżeństwa owdowiała. Miała 84 lata, kiedy w świątyni spotkała małego Jezusa z rodzicami. Z lakonicznej wzmianki Łukasza wynika, że nie wyśpiewała, jak Symeon, żadnego hymnu, lecz „sławiła Boga i mówiła o Nim [o Jezusie] wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy”. Coś wiedziała, ale Łukasz nie zapisał, co mówiła.

Góra (święta), z którą proroctwa wielokrotnie łączą zjawienie się Mesjasza: „Góra święta” i w ogóle „Góra”. Betlejem nie jest zbudowane na górze. Zresztą nawet „Góra Błogosławieństw”, nie mówiąc o Kalwarii, to zaledwie wzniesienia. Stąd ostrzeżenie, by proroctw nie interpretować zbyt dosłownie.

Hymny (kantyki) związane z Bożym Narodzeniem. Mam z nimi kłopot. Czy pieśń Zachariasza, Magnificat, anielski hymn „Gloria”, kantyk Symeona należy traktować jako teksty autorskie, zachowane w oryginale? Nic na pewno na ten temat nie wiadomo. Jednak wiadomo, że u Żydów, w takich jak te okolicznościach, improwizowano hymny. Kultura słowa mówionego (nie pisanego) sprzyjała zapamiętaniu tekstów. Więc kto wie...

Imieniny! Te moje imieniny przypadają w wigilię Bożego Narodzenia. Święta oczywiście przesłaniają „solenizanta”. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Miło mieć imieniny w urodziny Syna Bożego.

Jezus – „Porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus”.

Królowie (trzej), których, nie wiadomo czemu, nazywamy właśnie królami, choć byli mędrcami, magami. Nie wiadomo, ilu ich było. Wyjaśnienie gwiazdy – przewodniczki nastręcza mnóstwo trudności. Niektórzy twierdzą, że opowieść o nich to chrześcijański midrasz. Jednak Marco Polo (XIII wiek) zanotował w swym dzienniku, że odwiedził perskie miasto Saveh, „z którego wyszli trzej Magowie, kiedy się udali, aby pokłon złożyć Jezusowi Chrystusowi”. Od dzieciństwa pamiętam wypisywane na drzwiach święconą kredą pierwsze litery ich imion K+M+B (byłem pewien, że to Kacper, Melchior i Baltazar). Teraz się dowiaduję, że nic podobnego, że powinno być nie K, ale C, i że to znaczy „Christus Mansionem Benedicat”, czyli „Niech Chrystus błogosławi ten dom (to mieszkanie)”. To dlaczego piszemy te litery właśnie na Trzech Króli?

"Lili laj" – wyznam, że nie znoszę kolędy, gdzie owo „lili laj” występuje. W moim rozumieniu jest ona zbyt salonowa, zbyt domowa i nie pasuje do warunków, w których Jezus się urodził. I te pretensje do Boga Ojca... Nikomu się do tego nielubienia nie przyznaję, bo jak wiadomo, tę kolędę bardzo lubił nasz papież, św. Jan Paweł II.

Łukasz, święty, to on najobszerniej napisał o narodzeniu Jezusa (trochę też Mateusz, nic – Marek i Jan). Mówi się, że wiadomości czerpał od Matki Jezusa. Pewnie tak było, bo od kogo miał się o tym wszystkim dowiedzieć?

Maryja, Matka Jezusa, to od niej Jezus otrzymał wszystko, co materialne – tak wynika z Ewangelii. Sąsiedzi pewnie mówili: „Przecież to wykapana Matka!”.

Narodzenie (Boże) – zestawienie tych dwóch słów (gdyby nie przyzwyczajenie) można by odebrać jak bluźnierstwo. A ono stanowi rdzeń chrześcijaństwa.

Osioł (i wół). Kiedy papież Benedykt XVI w swojej książce o Jezusie napisał, że ani osła, ani wołu w Ewangelii nie ma i w betlejemskiej stajni ich nie było, powstało wielkie poruszenie. Choć wszystko wskazuje na to, że nie było ich tam rzeczywiście, my nadal śpiewamy „wół, osieł, wół, osieł przed Nim klękają”. Bo bardzo kochamy nasze wyobrażenia. Mniejsza o to, jak naprawdę było.

Pasterze, żadni tam pastuszkowie! Pasterze wtedy, w tamtym regionie, byli niedomytymi, śmierdzącymi dzikusami, wyobcowanymi ze społeczności, wzbudzającymi strach i pogardę. Dlatego ich obecność w opisie narodzenia Syna Bożego jest ważna. Jezus potem powie, komu Bóg się objawia (maluczkim) i kogo wybrał (mdłe i podłe). Od pasterzy pochodzi nazwa mszy o północy – „Pasterka”. Na pasterkę przychodzą także ludzie, którzy w kościele pojawiają się rzadko. Tradycja. W pamięci utkwiło mi wspomnienie kilku pasterek sprzed lat. Nad tłumem wypełniającym świątynię unosił się delikatny opar gorzałki. Od śpiewu kolęd aż trzęsły się mury. Były czasy...

Roraty. W przygotowującym do Bożego Narodzenia Adwencie odprawia się mszę św. zwaną „roratami”, od pierwszych słów liturgii „rorate caeli desuper” („spuśćcie rosę niebiosa”). Kiedyś była ona odprawiana przed świtem i symbolizowała oczekiwanie na przyjście Jezusa – światła. Teraz odprawia się ją zwykle w godzinach późniejszych, żeby ludzie mogli się wyspać. Takie jest to nasze oczekiwanie na przyjście Pana. Żebyśmy mogli się wyspać.

Sianko pod stół wigilijny, które – poświęcone – można dostać w wielu kościołach przed Bożym Narodzeniem za dobrowolną ofiarę. Podczas wieczerzy wyciąga się spod obrusa źdźbło siana i jego długość jest przepowiednią długości życia tego, kto wyciągnął. Poświęcone z pewnością jest przepowiednią pewniejszą.

"Tryumfy" (Króla Niebieskiego) należą do moich ulubionych kolęd. Powstała w połowie XVIII wieku. Autorką jest benedyktynka Anna Kiernicka. Kiedy benedyktyni (benedyktynki) za coś w liturgii lub paraliturgii się wezmą, zaraz widać. Dobra robota.

Uszka – w naszej rodzinie na wieczerzę wigilijną zawsze był barszcz z uszkami. W uszkach, oczywiście, były grzyby. Teraz, kiedy Episkopat ogłosił, że wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w Wigilię nie obowiązuje, też są uszka z grzybami. Bo my, Polacy, jako naród głęboko katolicki, nie będziemy jedli mięsa na wieczerzę wigilijną. Przenigdy!

Wolne miejsce (dla zbłąkanego wędrowca). Tradycja nakazuje zostawić przy wigilijnym stole wolne miejsce i nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Ale nie daj Boże, żeby takowy zadzwonił do nas przez domofon. Wigilie dla bezdomnych organizujemy wcześniej, a w domu chcemy mieć spokój.

Życzenia (świąteczne) – już wiem, co będę robił w czyśćcu: będę pisał życzenia świąteczne, by odpokutować za wszystkie życzenia nienapisane, niewysłane, niezłożone, niepodziękowane. Niestety, nie jestem Michałem Rusinkiem, który co roku dowcipnym, rymowanym słowem wypełnia tę piękną powinność. Pisać co roku „wesołych świąt” nie jestem w stanie. Korzystając z okazji Wszystkim Przyjaciołom i Nieprzyjaciołom, Czytelnikom i Słuchaczom, Znajomym i Nieznajomym życzę radości z tego, że Bóg się narodził i został z nami. Wesołych Świąt. Amen. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016