Mój nienormalny kraj

Felipe Pérez Roque, szef MSZ Kuby, przyjechał niedawno do Europy. Przyjechał prosić, by kraje europejskie nie potępiły Hawany na trwającym w Szwajcarii - jak każdej wiosny - forum Komisji Praw Człowieka ONZ. Czym Europa odpowiedziała? Na razie tym, co zwykle. Czyli niczym, co by poruszyło kubański reżim.

24.04.2005

Czyta się kilka minut

Co niedzielę żony skazanych dwa lata temu opozycjonistów demonstrują ubrane na biało pod kościołem św. Rity w Hawanie /
Co niedzielę żony skazanych dwa lata temu opozycjonistów demonstrują ubrane na biało pod kościołem św. Rity w Hawanie /

Nie, minister wcale nie zaprzecza, że na Kubie jest około trzystu więźniów politycznych (Roque nazywa ich “agentami CIA"). Minister nie neguje też, że na Kubie wykonuje się wyroki śmierci po poszlakowych procesach, aby “dać przykład" społeczeństwu. Ani że od prawie pół wieku na wyspie łamane są wszelkie prawa osobiste i obywatelskie gwarantowane w Karcie ONZ (jak to się zresztą nieodmiennie działo w dyktaturach komunistycznych). Niemniej Felipe Pérez Roque prosił Europę, aby przymknęła na to oko.

Co oferuje w zamian? Półgębkiem - tak, żeby nie powiedzieć za dużo, bo w przeciwnym razie Fidel Castro zdegradowałby go do stanowiska dozorcy parku, jak zrobił to z jego poprzednikiem Roberto Robainem - Pérez Roque obiecuje, że opozycja mogłaby być mniej uciskana, wskazuje na (bardzo niejasne) nadzieje na uwolnienie niektórych więźniów i deklaruje wolę otwarcia czegoś na kształt konstruktywnego dialogu z krajami Unii Europejskiej. Wzywa do rozmów, przedstawiając dziwaczne żądanie: “Kuba chce być traktowana jak normalny kraj".

Aliści Kubę trudno uważać za normalny kraj. W Europie i wszystkich poważnych krajach świata normalność definiowana jest jako przestrzeganie demokratycznych reguł, pluralizm i poszanowanie praw człowieka.

W normalnych krajach żaden dyktator nie jest u władzy przez 46 lat, dziennikarze i niezależni intelektualiści nie są więzieni. I nie stosuje się okrutnych represji wobec tych, którzy proponują wizję społeczeństwa inną, niż ta arbitralnie narzucona jednej partii przez jednego caudillo, czyli wodza.

W normalnych krajach rządy nie organizują pogromów, by sterroryzować opozycję i zastraszyć nielojalnych. Nie zatapia się łodzi wypełnionych uchodźcami - niedawno 42 ludzi: dzieci, kobiet i mężczyzn zginęło na zatopionym celowo stateczku “13 del Marzo" - i nie zestrzeliwuje się bezbronnych cywilnych samolotów nad wodami eksterytorialnymi.

Dlatego Europie nie wolno ulec temu obrzydliwemu szantażowi. Europa musi zrozumieć, że Castro używa więźniów politycznych w taki sposób, w jaki porywacze wykorzystują zakładników: stanowią oni walutę, za którą kupuje się względy zagranicy. Jeśli rząd kubański narusza prawa człowieka, to musi zostać potępiony bez taryfy ulgowej przed Komisją Praw Człowieka ONZ w Genewie. I przed każdym innym forum, dokonującym moralnego osądu sytuacji na Kubie.

To naiwność sądzić, że kubańska dyktatura rozluźni swój chwyt, jeśli Europa zignoruje zbrodnie popełniane na wyspie. Europa nie może zapomnieć, że spośród 75 kubańskich demokratów uwięzionych wiosną 2003 r., 61 nadal przebywa w więzieniu (pozostałej czternastce zaoferowano tymczasowe i warunkowe zwolnienie). Co więcej, w tym samym czasie uwięziono 21 dalszych opozycjonistów. Castro się nie uczy, nie zmienia, nie łagodnieje. Jego dyktatura jest skostniała.

Najsensowniejsze, co Europa może zrobić - podejmując propozycję dialogu złożoną przez Roque - to powiedzieć kubańskiemu ministrowi, że jego rząd musi usiąść do rozmów z opozycyjnymi demokratami, zanim zechce to zrobić z zagranicą.

Zwłaszcza że kubańscy dysydenci złożyli nie jedną, ale dwie twórcze oferty negocjacji: pierwszy projekt nosi nazwę “Dialog Narodowy" i został zaproponowany przez chrześcijańskiego opozycjonistę Oswaldo Payá, laureata nagrody Parlamentu Europejskiego imienia Sacharowa. Druga idea to “Zgromadzenie na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego", zwołane na 20 maja tego roku przez ekonomistkę i byłą więźniarkę polityczną Marthę Beatriz Roque Cabello.

Jeśli rząd kubański chce pokazać wolę naprawienia stosunków z zagranicą, to zamiast zasiadać do rozmów z Europejczykami powinien zacząć rozmawiać z własnym narodem. Okazja do negocjacji jest.

Wtedy przekonamy się, czy Pérez Roque mówi prawdę.

Przeł. Michał Kuźmiński

CARLOS ALBERTO MONTANER, urodzony w 1943 r. w Hawanie, wyemigrował z Kuby w latach 60. Od 1970 r. mieszka w Madrycie. Pisarz i publicysta, od 1992 r. wiceprzewodniczący Międzynarodówki Liberalnej, wspomaga kubańską opozycję demokratyczną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005