Modlitwa przez taniec: stań przy mnie i uwielbiaj

Taniec uwielbienia jest modlitwą, która angażuje całe ciało. Jeszcze niedawno był w Polsce zupełną egzotyką. Dziś coraz więcej ludzi modli się w ten sposób.

20.05.2023

Czyta się kilka minut

Modlitwa tańcem, Kiczyce, lipiec 2022 r. / MARCIN CHODUŃ
Modlitwa tańcem, Kiczyce, lipiec 2022 r. / MARCIN CHODUŃ

Krótko przed wieczornym spotkaniem jeszcze próba taneczna. Kilka kobiet i mężczyzna ćwiczą ruchy do muzyki płynącej z telewizora: ramiona zagarniające przestrzeń wokół, obroty całego ciała, pokłony w pozycji klęczącej.

Kiczyce, niewielka miejscowość koło Skoczowa. W tutejszym ośrodku H2O trwają właśnie tygodniowe rekolekcje ekumenicznej wspólnoty Głos na Pustyni, współtworzonej przez katolików i ewangelikalnych chrześcijan. W sumie jest tu około sto osób dorosłych i pięćdziesięcioro dzieci. Codzienne zajęcia: do południa msza, uwielbienie i wykłady (w tym roku głównym tematem jest paruzja, czyli powtórne przyjście Jezusa), po południu czas wolny, a potem uwielbienie wieczorne – modlitwa połączona ze śpiewem i tańcem.

Tańczący ludzie to od kilku lat coraz częstszy widok w polskich kościołach. W wielu miejscach powstały w ostatnich latach tak zwane służby uwielbienia tańcem. Taniec to także stały już element spotkań sporej liczby wspólnot charyzmatycznych.

Więcej niż słowa

Monika Zamojska-Świątek, liderka służby uwielbienia tańcem we wspólnocie Głos na Pustyni, tłumaczy, że celem zajęć jest doskonalenie warsztatu – żeby tancerze mieli narzędzia do wykonywania tańca w jak najlepszy sposób i mogli głębiej „wejść w uwielbienie”. Owszem, bywa że grupa przygotowuje choreografię do jakiegoś konkretnego słowa Bożego lub pieśni. Taniec uwielbienia w tej wspólnocie opiera się jednak głównie na improwizacji ruchowej.

Zaczęła tańczyć, gdy miała osiem lat. Najpierw był to taniec towarzyski, potem współczesny. W 2014 r. dołączyła z mężem do Głosu na Pustyni. Wcześniej, jak mówi, byli standardowymi katolikami – niedzielna msza i tyle. Czuli jednak potrzebę pogłębienia wiary. Na którychś rekolekcjach Monika zrozumiała, że skoro taniec jest mową ciała, to można nim także się modlić.

Tylko jak? Jeszcze kilka lat temu modlitwa tańcem nie była w Polsce znana. – Zaczęliśmy od prostych gestów – mówi Monika. – Bóg wszystkiego nas uczył. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę połączyć mój taneczny talent z modlitwą. Coraz więcej wspólnot w Polsce zakłada takie służby uwielbienia tańcem – dodaje. – Widać, że Bóg ma w tym jakiś cel.

Taniec w Kościele

Historia tańca w chrześcijaństwie jest tyleż długa, co zawiła. W pierwszych pięciu wiekach Kościół sprzeciwiał się tego rodzaju aktywności w religijnej przestrzeni. Według teologów takich jak Tertulian czy św. Augustyn taniec prowadził do bałwochwalstwa, pożądania i ostatecznie potępienia. Nic dziwnego zatem, że pierwsi chrześcijanie byli do niego wrogo nastawieni – zdecydowana większość pragnęła odróżnić się od pogan żyjących w świecie grecko-rzymskim, dla których taniec był ważnym elementem życia kulturalnego i obywatelskiego.

Później stosunek do tańca zaczął się stopniowo zmieniać – pomimo licznych zakazów, uchwalanych na kolejnych soborach, chrześcijanie coraz chętniej oddawali się tej formie sztuki. Taniec znajdował swoje miejsce w religijnej rzeczywistości. Co najmniej od IX wieku stał się już integralną częścią chrześcijańskiej pobożności – tańce zaczęto wykonywać w kościołach i katedrach podczas publicznych nabożeństw. Do dziś np. co roku w Echternach w Luksemburgu odbywa się tańcząca procesja do grobu św. Wilibrorda, jako rzadki relikt średniowiecznego zwyczaju.

Ten krajobraz kulturowy uległ jednak radykalnej zmianie w XVI wieku.

Z ciemnej doliny

Droga Doroty Herok była inna niż Moniki. Trudna. Tata alkoholik, w domu działy się dantejskie sceny. Po rozwodzie rodziców niby dorastała w spokoju, ale, jak opowiada, ból, który nosiła, próbowała stłumić muzyką death metal. Myślała o samobójstwie. Coś ją jednak ciągnęło do religii.

Dorota: – W 1993 r. po kilku miesiącach walki – bo na samo słowo „Bóg” reagowałam agresją – zdecydowałam się pójść za nim. On dosłownie ścigał mnie swoją miłością: wyciągnął mnie z naprawdę ciemnej doliny. Uwielbienie, które jest teraz w moim życiu, to podziękowanie, wyrażenie miłości do niego.

Kochała tańczyć. Często chodziła na imprezy, dyskoteki – była studentką architektury, ciężkie studia, jakoś musiała odreagować. Jednak podczas pewnych rekolekcji uznała, że Bóg oczekuje od niej, by porzuciła taniec. Jednego wieczoru w 1996 r. ostatecznie zdecydowała: „Boże, dobrze, zostawiam taniec. Jeśli kiedyś jeszcze zatańczę, to tylko przed Twoim obliczem i dla Twojej chwały”.

Chciała wielbić Boga tańcem, ale podobnie jak Monika nie wiedziała, jak to robić – taniec w Kościele katolickim w Polsce był zupełną egzotyką. Czuła jedynie intuicyjnie, że to nie mogą być takie same ruchy jak na dyskotece. Gdy przeczytała w Ewangelii, „Ja jestem waszym nauczycielem”, powiedziała: „Więc dobrze, Duchu Święty, ucz mnie”.

Stawała na środku pokoju – z muzyką lub bez – i zaczynała od prostych gestów. Podnosiła rękę i zdawało jej się, że wie, co Bóg wtedy mówi. Następnie podnosiła drugą rękę i po prostu stała. Potem przyszły kolejne gesty i ruchy. Miała wrażenie, że one nie są z niej, że Bóg uczył ją ich duchowego znaczenia.

Trwało to, jak mówi, pięć lat. I było jak wejście do ewangelicznej izdebki, w której On widzi w ukryciu. W 2001 r. na konferencji chrześcijańskiej spotkała kobietę, która służyła tańcem. Powiedziała do Doroty: „Wiem, że jesteś już gotowa. Po prostu stań przy mnie i uwielbiaj”.

Afrykańskie źródła

W czasach reformacji i kontrreformacji katolickiej taniec zaczęto ponownie uznawać za bałwochwalczy, podobnie jak czynił to wczesny Kościół. Podczas procesów czarownic oskarżone kobiety obwiniano nierzadko o taniec z diabłem podczas satanistycznego rytuału znanego jako Sabat. Skutek? Tradycja tańca chrześcijańskiego została praktycznie całkowicie przerwana. Jej ponowne ożywienie przyszło za sprawą Afrykanów przywożonych jako niewolnicy do obu Ameryk – to właśnie oni, ze swymi tradycjami świętego śpiewu i ruchu, wprowadzili taniec z powrotem do chrześcijaństwa.

Co ciekawe, zdaniem prof. Zbigniewa Paska, religioznawcy i kulturoznawcy z AGH, współczesne ożywienie tradycji tańca w katolicyzmie ma podobny fundament. – Wiąże się z istniejącym już od kilku dekad ruchem odnowy charyzmatycznej, czyli otwarciem się na duchowość neospirytualistyczną, gospel, negro. Ten rodzaj religijności, mający swoje źródło w kulturze Afryki, zasadza się na przekonaniu, że jeśli duch i świętość działają, to musi to być widoczne. Ekspresyjne tańce są w tej kulturze formą modlitwy uwielbienia. Takiej ekspresywności uczuć Zachodowi brakowało.

Uwolnienie serca

U Magdaleny Pawlik z Poznania wszystko zaczęło się od córki, która była związana z duszpasterstwem poznańskich dominikanów. Właśnie w ich kościele w 2008 r. na warsztatach „Taniec integracyjny, hebrajski i modlitewny” Magda po raz pierwszy spotkała się z tą formą modlitwy. Odtąd brała udział we wszystkich możliwych spotkaniach i warsztatach tanecznych, organizowanych przeważnie przez Inicjatywę Muzyków Poznańskich oraz poznański Teatr Droga. Od kilku lat sama prowadzi war- sztaty modlitwy tańcem podczas rekolekcji „Na Fali Wielbienia”, które odbywają się w Licheniu. W codziennych wieczornych wielbieniach biorą udział artyści z Inicjatywy Muzyków Poznańskich Poldka Twardowskiego, którzy grają jazz. Niecodzienne, intrygujące dźwięki dochodzące z wnętrza świątyni przyciągają sporo zainteresowanych.

Kilka lat temu Magda przeprowadziła się na Stary Strzeszyn (to jedna z dzielnic Poznania). Namówiła proboszcza tamtejszej parafii św. Moniki, ks. Szczepana Łakomego, aby zaprosił do parafii muzyków z Inicjatywy. Ich występ oczarował parafian. „To idziemy za ciosem – może ktoś się zgłosi do grupy tanecznej?” – zaproponowała Magda. Okazało się, że jest kilka chętnych pań.

Od czterech lat Magda prowadzi w strzeszyńskiej parafii grupę modlitwy tańcem. Jak mówi, ten rodzaj modlitwy wyzwala czasem potrzebę dzielenia się trudnymi doświadczeniami życiowymi. Przykład? Jedna z pań była molestowana w dzieciństwie. Nigdy o tym nie mówiła, była zamknięta na dotyk, na bliskość cielesną. Taniec jej pomógł.

Również Magda przeżyła coś podobnego na swoich pierwszych warsztatach. Uświadomiła sobie wówczas, że nigdy nie potrafiła mówić o swoich dwóch poronieniach. W jej pokoleniu – urodziła się w 1960 r. – o takich sprawach po prostu się milczało. Nawet jej dzieci o niczym nie wiedziały.

Magda: – To była prawdziwa łaska móc wypłakać i wytańczyć swój żal i smutek. Zadaniem każdej modlitwy jest dialog z Bogiem. Modlitwa tańcem dotyka całego ciała, więc wszystko odczuwa się intensywniej. To po prostu prawdziwe spotkanie z Duchem.

Radość dziecka

Magdzie zawsze w kościele czegoś brakowało. Na pierwszych warsztatach u dominikanów najbardziej wciągnął ją taniec hebrajski. – Stało się tak zapewne z powodu moich żydowskich korzeni – tłumaczy. – Kiedy słyszę modlitwę kapłana, nie potrafię się lekko nie kołysać. Nasza modlitwa jest statyczna, a na twarzach wiernych rysuje się z reguły marsowy wyraz.

Podobnie uważa Dorota Herok: – W na- szej kulturze na słowa „raduj się” ludzie najwyżej się uśmiechną albo zaklaszczą. A Żydzi w czasie modlitwy odruchowo cieszą się i tańczą. Czytając Stary Testament, można zrozumieć, po co Bóg stworzył taniec. Często mówię o tym w kościołach – uczynił to, abyśmy po prostu mogli Go w ten sposób uwielbiać.

Dorota prowadzi w Domu Kultury w Cieszynie zespół tańca żydowskiego i izraelskiego oraz wraz z mężem muzykiem szkołę uwielbienia i modlitwy tańcem. Elementem organizowanych przez nią warsztatów są także tańce żydowskie.

Magda Pawlik: – Już samo starohebrajskie słowo tehillah pochodzi z ksiąg Tory i jest wyrażeniem oznaczającym oddawanie Bogu chwały, również ciałem, przy akompaniamencie pieśni.

Dorota Herok: – Jeśli mam grupę ludzi, którzy dopiero poznają Boga, którzy nie doświadczyli jeszcze Jego działania, to zazwyczaj uczę ich właśnie prostych tańców żydowskich. Proste układy choreo­graficzne mogą pomóc początkującym modlić się tańcem. Daję im gesty, tłumaczę ich znaczenie. Tak jak się przekazuje dzieciom alfabet, żeby mogły pisać.

Magda Pawlik również opiera się w swojej pracy na choreografii, którą przygotowuje na bazie wcześniej opracowanych kroków. Każdy ma swoje znaczenie lub symbolikę. – W momencie uwielbienia nasza grupa wykonuje tradycyjny starohebrajski taniec Yemenite Feet – tłumaczy. – Poza tym tańczymy do różnych pieśni: np. „W Tobie jest światło”, „­Panie, Ty wiesz”, „Wykupiłeś mnie”, „­Jeden dzień”. Opracowanie muzyczne całości przygotowuje lider Inicjatywy Muzyków Poznańskich, Poldek Twardowski. Wszystko jest na jazzowo – w utworach pojawiają się typowe dla tej muzyki bridges, które łączą poszczególne solówki na różnych instrumentach. Naszym zadaniem jest opanować te przejścia ruchem improwizowanym, co daje mnóstwo radosnej wolności.

Ruchy taneczne stanowią dla niektórych wyzwanie. Pewien proboszcz powiedział kiedyś Magdzie: „U mnie na pewno żadnego tańca modlitwy nie będzie”. „Ale dlaczego?” – zapytała. „Bo to jest wyzywające”.

Dorota Herok: – Księża patrzą różnie na taniec w kościele. Ci bardziej tradycyjni nas po prostu nie zapraszają.

Magda Pawlik: – Wszystko zależy od tego, co jest w sercu danego człowieka. Jak ktoś chce, to nawet w klęknięciu zobaczy wypięcie pośladków, a nie upadek na kolana. Ja od lat walczę o świadomość, że taniec uwielbienia to nie zumba ani aerobik, choć to też są fajne sprawy. To naturalny sposób oddawania chwały Bogu wywodzący się z naszej natury dziecka Bożego. Pamiętam, że gdy mąż wracał z pracy i słychać było odgłos klucza w zamku, nasze dzieci biegły do niego, skakały z radości, a potem porwane w ramiona wirowały i śmiały się. Z taką radością i świadomością Bożych dzieci powinniśmy także tańczyć przed Bogiem.

Prof. Zbigniew Pasek: – Sceptycyzm wobec tańca był w minionych wiekach i jest nadal najbardziej widoczny w tradycji protestanckiej oraz w różnych fundamentalistycznych nurtach chrześcijaństwa. Taniec jest w nich postrzegany jedynie przez pryzmat dotyku i zmysłowości. Trudno w tym względzie jednak nakreślić jakiś podział doktrynalny – to raczej kwestia kulturowej otwartości na różne formy ekspresji religijnej. W tym również na takie, w których w samą modlitwę jest wpleciona cielesność, dzięki czemu można pokazać ciałem to, co dzieje się w duszy. To odróżnia ekspresyjny taniec uwielbienia na przykład od wirowania sufickich derwiszów – w tej tradycji kręcenie się w koło jest raczej elementem technologii przeżywania mistycznego doświadczenia religijnego.

Odnaleźć gest

Według Doroty Herok w pracy z ludźmi chodzi o to, aby oni sami nawiązali kontakt z Bogiem, a nie tylko naśladowali prowadzących. Żeby potrafili tworzyć z inspiracji Ducha Świętego. – Staram się prowadzić uczestników war- sztatów w ten sposób, aby odnaleźli swój gest i we własny sposób wyrazili to, co mają w sercu. To już jednak wymaga relacji z Bogiem – w przeciwnym razie taniec przemieni się w ładnie ułożoną pustą formę.


Czytaj także: Są wśród nich teolodzy, wykładowcy akademiccy, krawcy i piekarze. Wirujący derwisze nawet w ojczyźnie dla wielu są zagadką.


 

Na jej warsztatach z reguły jest tak, że pewną ich część prowadzi sama i wszyscy uczestnicy powtarzają wówczas ruchy za nią. W kolejnej części każdy może być liderem, który prowadzi modlitwę, a inni podążają za nim. – Gdy taka osoba odbierze od Boga trzy albo cztery gesty, wtedy zaczyna po prostu prowadzić innych – tłumaczy Dorota.

Monika Zamojska-Świątek: – Możemy modlić się modlitwą ustaloną albo spontaniczną. Tak samo jest z modlitwą tańcem. W naszej wspólnocie uczymy, że czasem tak naprawdę w ogóle nie chodzi o ruch, tylko o przekaz.

Wedle prof. Zbigniewa Paska obecne ożywienie tradycji tańca w chrześcijaństwie jest uwarunkowane generacyjnie.

– Taniec uprawiają dziś zwykle młodzi ludzie, którzy odważnie szukają nowych form ekspresji – mówi religioznawca. – Chcą niejako odciąć się od niedzielnego, ludowego kościoła, który jest zwyczajowy i który nie daje przestrzeni na wyrażanie się całym sobą. Taniec taką możliwość właśnie daje. Jest to powrót do jedności, którą odkrywamy w dawnych kulturach, gdzie doświadczenie religijne prześwietla całość życia. Jeśli człowiek jest religijny, to jest nim całym sobą.

***

W Kiczycach trwa wieczorne uwielbienie. Pośród modlitw na niewielką scenę co kilkanaście minut wchodzą tancerki i tancerz, Mateusz. Na ścianie za sceną olbrzymi, wyświetlany z rzutnika krzyż. Na jego tle tancerze wykonują spontaniczne ruchy, które jednak co pewien czas układają się w harmonijną całość. Ramiona wznoszone, skłonienie głów – gesty wydają się współgrać nie tylko ze słowami poszczególnych pieśni, ale i z samą muzyką.

W pewnej chwili Mateusz unosi ramiona, jakby od serca ku niebu.

– To oddanie chwały – Monika tłumaczy ten gest. – Oddanie siebie Bogu.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Stań przy mnie i uwielbiaj