Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W czasach wojen kulturowych największym wyzwaniem dla ludzkości staje się nie tyle diagnozowanie zagrożeń (a nawet nie tyle wymyślanie dla nich remediów), co przekonanie ludzi do słuszności diagnoz. Gwałtowny wzrost zachorowań na COVID-19, jaki obserwujemy w tej chwili w Polsce, bywa tłumaczony w mediach tym, że ludzie „przestali wierzyć w zagrożenie”. Z kolei wysoka dyscyplina z marca i kwietnia miała wynikać z tego, że byliśmy masowo bombardowani dramatycznymi obrazami z Włoch czy Hiszpanii.
Okazuje się więc, że nawet coś tak realnego, jak zagrożenie chorobą potencjalnie śmiertelną, nie jest dziś rozpatrywane w przestrzeni nauki, ale wyłącznie afektów, subiektywnego odczucia i wiary. Tak jakby resztki rzeczywistości stopniały, a nam pozostało jedynie życie w społeczno-narracyjnych bańkach. Cóż poradzić – trzeba się dostosować.
Ten sam bowiem mechanizm, ale na jeszcze większą skalę, działa w przypadku katastrofy klimatycznej. Islandczyk Andri Snær Magnason w eseju „O czasie i wodzie” stawia smutną i jednocześnie przerażającą tezę: nauka nie potrafi nam już za wiele pomóc – co było do dowiedzenia i udowodnienia, zostało już dowiedzione i udowodnione. Brak miejsca na spekulacje – wiemy, co nas czeka, tak samo jak wiemy, co należy zrobić, aby choć trochę załagodzić efekty nadciągającej katastrofy ekologicznej. Tylko co z tego, skoro ta wiedza orbituje ledwie na obrzeżach naszej zbiorowej świadomości?
Nauka ma w ręku wszystkie fakty, brakuje jej jednak języka komunikacji. Tu pojawia się dla wszystkich, którzy na co dzień parają się pracą w języku – dziennikarzy, pisarzy, eseistów, a nawet poetów. W XIX wieku islandzcy artyści mieli odwagę i rozmach w tworzeniu peanów na cześć pięknej i surowej przyrody swojej wulkanicznej wyspy. W ten sposób wsączyli do świadomości pobratymców wrażliwość i szacunek dla przyrody.
To oczywiście analogia odległa od tego, z czym zmagamy się dziś, niemniej istota problemu pozostaje podobna – potrzebujemy nowego języka dla opisu świata, który pędzi ku zagładzie, najwyraźniej nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Potrzebujemy opowieści oczyszczających wyobraźnię ze smogu, metafor, które zbudują tamę dla wzbierających oceanów, porównań poprawiających retencję naszej świadomości. A wiecie, co jeszcze poprawia ogólną retencję? Łąki. ©℗

Andri Snær Magnason O CZASIE I WODZIE, przeł. Jacek Godek, Karakter, Kraków 2020
WŁÓCZYKIJ I POWSINOGA – WAKACYJNY CYKL DODATKÓW. WEŹ, CZYTAJ! >>>